Pysk chama, czyli geneza i objawy „wszawicy obyczajów” nad Wisłą (2)

Pamiętajmy o tej prawidłowości – każda patologia społeczna, każda forma społecznej dezintegracji wspiera potęgę i bezkarność państwa. Dlatego też schamiałe i „darwinowskie” społeczeństwo nigdy nie będzie stawiało państwu wymagań, aby było spółdzielnią usługową dla obywatela, zaś samo nie będzie ludzką wspólnotą, tylko zwyczajną trzodą, a cieszyć je będzie dostępność piwa, dyskotek, iPodów, tabletów, pornografii i magia „herosów” telewizyjnej szopki.

Lecz to właśnie ewidentny brak kultury umysłowej i publicznych manier polskiej sceny politycznej są sygnałem, że w kraju obyczaje kształtowane są wedle biblijnej maksymy: „Jako na górze, tak i na dole”. Język podsłuchanych rozmów urzędników państwowych najwyższego szczebla i „topowych” biznesmanów ma zwyrodniały, knajacki charakter. Jest wyrazem ich mentalnego prymitywu i moralnej marności, w czym nie różnią się od stada blockersów, kiboli czy mafijnej sitwy, zatem jako ludzie mogą być śmiało zdefiniowani jako „element społecznej patologii”, ale o ironio, to oni nami rządzą! Chamstwo zatem nie spędza snu z powiek sternikom „narodowej nawy”, ale jest stylem życia, budującym poczucie „jedności narodowej”, czyli wspólnego stylu życia bywalców sfer rządowych, nocnych klubów, rautów hotelowych, dyskotek i melin. Pojęcie „narodowej elity” jest dziś pustym słowem i nieporozumieniem, a rządzenie i tworzenie ładu społecznego, nie podparte jest kulturą umysłową pseudoelit. Paradoksalnie zatem rzeczywistością staje się leninowskie hasło „Cała władza w ręce ludu”, tak, właśnie ludu, ale najgorszej proweniencji, schamiałego, brutalnego, niemoralnego, o zgrozo! Upadek autorytetów moralnych i brak kwalifikacji merytorycznych u polityków sprawia, iż państwo jest niekontrolowanym nowotworem ( a może „istnieje tylko teoretycznie”, co?), kpiącym z potrzeb obywatela i nie dbającym o powszechny rozwój kultury i opieki społecznej, tylko o portfele swoich urzędników, a więc w tych okolicznościach, aby zachować swe status quo, aprobatę swego stylu rządzenia, miast rozumnych obywateli, preferuje rzesze otumanionych chamów…

Umysłowe skundlenie i prostackie cwaniactwo w „urządzaniu się” poprzez władzę sprawiają, że dzięki przekazowi mediów w oczach rozumnej części społeczeństwa uprawianie polityki jest jawną, bezczelną i bezideową egzystencją pasożytniczą. Ów brak elementarnych wartości i interesu społecznego w działaniu aktualnej generacji polityków, czyli „elyt” komuszego chowu, skutkuje fatalną sytuacją międzynarodową, a ich miernota i egoizm sprowadzają nasz kraj do roli atrapy państwowej, podlegającej bezwolnie wpływom obcych interesów. Ważniejsze są chamskie przepychanki partyjniackie, a nie wypracowanie wspólnego interesu Polski i spójna polityka wewnętrzna i zagraniczna. Poziom życia umysłowego władzy i obyczaje polskiego społeczeństwa wydadzą za jakiś czas owoc w postaci redukcji naszego kraju do roli półkolonii, kondominium, rezerwuaru taniej siły roboczej i konsumentów „cywilizacyjnego łajna”, produkowanego przez wielkie koncerny dla zysku i na pohybel człowiekowi. Bo każde następne pokolenie, wyprane z norm kultury i obyczaju, będzie już tylko stadem zombies…


Ludzkie zachowania regulują dwa rodzaje kodeksów, a więc dwie sfery postrzegania rzeczywistości: wstyd i strach. Jeśli człowiek posiada wewnętrzny imperatyw etyczny, indywidualny światopogląd i poczucie odpowiedzialności za ten obszar świata, w którym ma realną szansę na działanie, to wtedy wszelkie uchybienia, zaniechania i nieprawości sygnalizuje mu czujnik poczucia wstydu. Natomiast jeśli jest się z własnej woli dwunożnym statywem do obnoszenia przewodu pokarmowego, to wtedy wszelkie zachowania społecznie akceptowalne i wartościowe etycznie wymuszane są strachem. Niestety – chamstwo nie jest w naszych realiach społecznych ścigane policyjnie, ani tępione na zasadzie odruchów społecznej samoobrony, tak więc krzewi się bujnie jak chwasty na gnoju. Oczekiwanie jednak, iż powstrzyma je nagle rozbudzony rozumny odruch obywatelskiej samoobrony jest tak prawdopodobne, jak obfity zbiór bananów na Grenlandii. Potrzebna jest tu publiczna edukacja. I to w formie społecznego ośmieszenia chamstwa jako ułomnej i godnej pogardy kreacji ludzkiej.

Dopóki filmowy cham i zbir będzie bohaterem mas, ulica bezmyślnie będzie kopiować obyczaje idola-bydlaka. I niczego nie wskóra tu religijne i szkolne moralizatorstwo, które nie dotyka istoty rzeczy, lecz jest nadętym, jałowym straszakiem dla młodocianych chamów, którzy – czując bezkarność – kreują swe życie na obraz i podobieństwo bandyckiego „bohatera”, który wypiera z ekranu inne ludzkie kreacje życiowe. A o owocach owej kreacji właśnie ta rozprawka. (Cdn.)

 

Antoni Kozłowski vel AntoniK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*