Po głosowaniu na mniejsze zło czeka nas tylko większa bieda (4)

Czy to możliwe?

Entuzjaści pomysłu decentralizacji widzą w tym procesie formę oddolnej demokracji, bo przecież „nic dla nas bez nas”, a według samych ludzi (zwolenników Koalicji Obywatelskiej) tylko oddolni politycy i samorządowcy wiedzą, jak poradzić sobie z lokalnymi problemami. Federacja oznacza ni mniej ni więcej, tylko większą niezależność regionalną, a tym samym większą samodzielność i stymulację do rozwoju regionalnego, zarówno gospodarczego jak i kulturalnego.

Politycznie, jako naród, jesteśmy skutecznie rozbici. Polska wschodnia i Polska zachodnia już patrzą na siebie spode łba, używając względem siebie wulgarnego języka. Niewykluczone, iż Niemcy będą judzić nas do samobójczej wojny z Rosją tylko po to, by wykorzystać słabość naszego kraju i zająć jego zachodnie województwa. Jako wyzwoliciele nie będą musieli wprowadzać władz okupacyjnych. Namiestnikami zostaną mianowani już, opłacani od lat politycy ugrupowania Donalda Tuska. Grzegorz Schetyna zostanie księciem wrocławskim, Jacek Karnowski księciem Wolnego Miasta Gdańska, a sam Donald Tusk zostanie Generalnym Gubernatorem Kraju Warty i Brandenburgii Wschodniej. Trzeźwo myślący widzą jednak, że Polska to nie są Stany Zjednoczone, Argentyna, Brazylia, Indie, Niemcy czy wreszcie Rosja. Polska to niewielki terytorialnie i nieprzesadnie zaludniony kraj w środku Europy, który jak mało kto jest jednolity etnicznie, jak mało kto jest jednolity religijnie, nigdy w swojej historii nie miał poważnej wojny domowej po narodowej kompromitacji i ciemnych latach w historii Polski, gdy ta na własne życzenie utraciła niepodległość.

Polski również nie ma co porównywać z krajami związkowymi Niemiec. Najwięcej przychodu per capita generuje Hamburg a potem Brema, trzecia jest Bawaria, Hesja i Badenia-Wirtembergia na 5. miejscu. Czynnikiem, różnicującym skuteczniej niż geografia, jest partia rządząca. Landy słabnące, to landy rządzone przez socjaldemokratów, co to zawsze dobrze chcą, ale nigdy im nie wychodzi. Oni zawsze narzekają na zbyt niskie podatki, ażeby nierobom i biurokratom nieba uchylić. W sferze społeczno-gospodarczej SPD to taki polski PiS.

W chwili zjednoczenia Niemiec Nadrenia Północna-Westfalia była bezapelacyjnie najsilniejszym krajem związkowym. Wytwarzano tam prawie ¼ niemieckiego PKB. W tamtejszym Zagłębiu Ruhry rozwinęło się m.in. niemieckie górnictwo, hutnictwo i przemysł chemiczny. Takie miasta jak Leverkusen, Kolonia czy Dortmund słyną nie tylko z klubów piłkarskich, ale i z wywodzących się z tego regionu wielkich koncernów jak Bayer, Henkel, Evonik i Metro. Dziś na prowadzenie wychodzi Bawaria jako właściciel tytułu najsilniejszego gospodarczo regionu Niemiec. W latach 50. XX w. co trzeci mieszkaniec tego landu pracował w rolnictwie, w 80. – co dwudziesty. Jeszcze nie tak dawno bogatsza protestancka północ, żartowała, że w Bawarii zegarki chodzą inaczej. Zacofanie okazało się jednak szansą, bo regionu nie obciążały deficytowe kopalnie i huty, które trzeba byłoby subsydiować a w konsekwencji zamykać. Bawaria ma dziś regionalną maksymę „laptop i lederhose”, czyli połączenie nowoczesnych technologii i szacunku dla tradycyjnych wartości, symbolizowanych przez skórzane bryczesy. Do tego Bawaria ma przemysł samochodowy!

Założyciele koncernu Audi swoją fabrykę ulokowali w Ingolstadt, ponieważ uciekli z okupowanych przez Rosjan Niemiec Wschodnich, gdzie ich zakłady w Zwickau zostały znacjonalizowane. Podobną przeprowadzkę po wojnie musiał podjąć z Berlina do Monachium koncern Siemens. Nadrenia Północna-Westfalia i Bawaria to regiony, które łączy bardzo podobny trend – nie lubią się dzielić ze słabszymi w ramach niemieckiego „janosikowego”. Bawaria w roku 2018 odprowadzała do funduszu solidarnościowego 6,5 mld euro. Jest to ponad połowa wszystkich środków publicznych, przetransferowanych z bogatych do biednych landów RFN. Beneficjantami tej pomocy są biedne wschodnie i północne Niemcy, szczególnie… Berlin (stolica Niemiec ma prawa kraju związkowego, czyli landu), który uzyskuje w ten sposób aż 20 proc. swojego budżetu. Na wschodzie nie ma rozwoju i perspektyw, a w ciągu dziesięciu lat wśród tzw. Osti ubędzie 20 proc. osób w wieku produkcyjnym. Wschodnioniemieckim firmom będzie trudno sprostać zachodniej konkurencji także dlatego, że mają słabiej wykształconych pracowników, a na badania i rozwój przeznaczają łącznie około 1 proc. PKB, czyli dwa razy mniej niż na zachodzie. Wśród 30 największych niemieckich firm uwzględnianych w indeksie DAX frankfurckiej giełdy, żadna nie ma siedziby na terenie byłej DDR (NRD).

Wysokie zadłużenie gmin, bezrobocie i migracja – w takim kręgu znalazło się wiele rejonów Niemiec. Złośliwi zwolennicy decentralizacji w RP całego zła upatrują w polskiej mentalności. W Europie Zachodniej system feudalny rozpadł się w XV wieku, w Europie Środkowo-Wschodniej (najpóźniej na ziemiach polskich, znacząco wyprzedziły nas Czechy i Węgry) zaczął się rozpadać w wieku… XIX. System upadł, ale mentalność pozostała, co doskonale widać w wynikach głosowania wiejskich gmin. „Pan” nakazuje/zabrania, „Pan” zabiera/daje, a co najważniejsze – „Pan” zwalnia z konieczności samodzielnego myślenia i odpowiedzialności za siebie.

Mapa niedwuznacznie pokazuje wpływy prądów kulturowych i społecznych oraz edukacji. Im dalej na zachód i im bliżej ośrodków uniwersyteckich, tym mniejsze wpływy PiS-u i Kościoła katolickiego, większa zaś tolerancja wobec związków partnerskich i innych przejawów nowoczesności.

Elity intelektualne z zawodowym wykształceniem i wiejscy parobkowie, będący beneficjentami programów pomocowych, według „inteligentów” dokonały wyboru tzw. głowy państwa w tak zwanej Polsce…

To właściwie koniec na wszelkiej płaszczyźnie, która powinna nas scalać i łączyć!

Roman Boryczko,

lipiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*