80. rocznica bestialskiego ataku Niemiec na Polskę – po co „Szczuropolacy” mają o tym pamiętać? (3)

Wolne Miasto Gdańsk w XX-leciu międzywojennym było w dużym stopniu zamieszkane przez Niemców, zaś samo ustanowienie Wolnego Miasta Gdańska było pierwszym od 1807 r. momentem, gdy obszar ten wyjęto spod zwierzchnictwa Prus (WMG było kontrolowane przez Ligę Narodów, I WMG w l. 1807-1814 przez Napoleona). W mieście żyło ok. 10 proc. Polaków. Niemcy przeważali nie tylko pod względem populacji. Obsadzona była przez nich większość instytucji i urzędów, dominowały niemiecka kultura i język. Po dojściu do władzy nazistów w roku 1933 Niemcy dokonali pewnego wybiegu, ocieplając stosunki z polską mniejszością, co uśpiło czujność polskich władz. Szczególnie wtedy doszła do głosu świadomość narodowa miejscowych Polaków. Dla nich było to ważne rozróżnienie: że Wolne Miasto Gdańsk to nie Prusy, a później, do 1. września 1939 –  nie hitlerowska III Rzesza.

Władze Wolnego Miasta Gdańska stopniowo zmieniały front wobec Polaków i rozpoczęły się szykany, dopiero później pojawiły się zaczepki, napaści, a tuż przed samą wojną również aresztowania polskich działaczy. Wielu spośród gdańskich Polaków nie przeżyło wojny, ginęli w obozie koncentracyjnym w Sztutowie na Mierzei Wiślanej, w Piaśnicy i w innych miejscach kaźni.

Rząd polski na terenie Wolnego Miasta Gdańska miał trzy swoje urzędy pocztowe, które podlegały Rzeczypospolitej i posiadały status eksterytorialności. Zapewniały one swobodne przekazywanie wszelkiego rodzaju przesyłek oraz komunikację telefoniczną i telegraficzną z Polską. W różnych punktach miasta umieszczono skrzynki pocztowe z polskim orłem, przeznaczone dla listów do Polski. Listonosze dostarczali nadchodzącą z kraju korespondencję. Pocztowcy nosili zielone uniformy, przypominające mundury wojskowe i regularnie przechodzili szkolenie, by przygotować się do walki zbrojnej.

W roku 1939 wojna wisiała na włosku, również mnożące się incydenty świadczyły o nadchodzącym wybuchu. W nocy z 31. sierpnia na 1. września pocztowcy otwarli tajną instrukcję, która zapewniała, że w sześć godzin po niemieckim ataku nadejdą z odsieczą jednostki Wojska Polskiego. Nie wiadomo, dlaczego władze polskie oczekiwały obrony Poczty Polskiej w Gdańsku, gdy jednocześnie zaleciły oddziałom harcerskim nie podejmowanie żadnych działań. Pięćdziesięciu cywilnych pocztowców było gotowych do walki.

Natarcie na gmach Poczty Polskiej rozpoczęło się 1. września 1939 r. o godz. 4:45. Wzięły w nim udział jednostki Schutzpolizei (gdańskiej policji porządkowej) oraz odziały SS Heimwehr Danzig. Atakowano zaciekle ze strony przyległej ulicy i okalających pocztę budynków – bez skutku.

W południe napastnicy rzucili do walki samochody pancerne oraz rozpoczęli ostrzał z dwóch lekkich dział. Po południu w ogniu dział faszystowscy zbrodniarze podpalili budynek miotaczami ognia. 11-letnia wychowanka dozorcy, który Pocztą Polską w Gdańsku się opiekował, Erwina Barzychowska próbowała uciec lecz oblano ją żywcem benzolem i podpalono. Ginęła w męczarniach za Polskę siedem tygodni.

Wobec tragicznej sytuacji placówkę pocztową poddano. Pierwszych wychodzących Niemieccy żołdacy ze wściekłości zabili. Kilkunastu ciężko rannych przewieziono do szpitali. Pozostali zostali uwięzieni. Jedynie czterej zdołali się ukryć. Bezpośrednio w walce śmierć poniosło 8 obrońców Poczty.

29. września 1939 r. niemiecki sąd polowy skazał 38 wziętych do niewoli pocztowców na śmierć, traktując ich jak dywersantów i partyzantów. Pocztowcy byli głównie gdańszczanami albo wywodzili się z Kaszub i Pomorza. Przez to, że zostali zmilitaryzowani i byli gotowi do walki o swój kraj, zostali uznani przez hitlerowskie Niemcy za bandytów.

Wyrok wykonano prawdopodobnie 5. października około 4:00 nad ranem na ćwiczebnym poligonie policji gdańskiej na Zaspie. Pocztowcy zostali rozstrzelani na terenie starej strzelnicy przy lotnisku we Wrzeszczu i w tym samym miejscu pogrzebani.

Pani prezydent Aleksandro Dulkiewicz, może nie dane już będzie Pani dorosnąć do rangi męża/żony stanu, czy polityka, mającego na względzie pamięć umęczonego narodu, wszak może nawet z tym narodem niewiele ma Pani wspólnego. Dziś promuje Pani rozbicie Polski na dzielnice, gdzie każda z osobna będzie prowadziła swoją politykę, również historyczną. Widzimy to dobitnie teraz, kiedy los umęczonej Polski został rozpuszczony w globalistycznej nowomowie o wspólnej tragedii przeżywających wojnę jednako. Łzy płyną po przeoranych zmarszczkami policzkach ostatnich bojowników Powstania Warszawskiego, jak i noszących trupie mundury SS-manach Dirlewangera. Łzy płyną po przeoranych zmarszczkami policzkach ostatnich ocalałych z obozu Auschwitz i innych obozów zagłady. Takie same łzy płyną po policzkach niemieckich oprawców – dowódców, żołnierzy oddziałów wartowniczych, personelu administracyjnego i technicznego, odpowiedzialnego za sprawność machiny śmierci…

Czy świat oszalał?

Roman Boryczko,

1. września 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*