Zadbać o nasz polski interes! (2)

page_1_thumb_largeW Harlow wcześniej Polacy nie byli atakowani. Ale po pojawieniu się antypolskich napisów w Londynie i tu dotarło ziarno nienawiści.

Harlow, kilkudziesięciotysięczne miasto w hrabstwie Essex w południowo-wschodniej Anglii. Do rogatek Londynu jest stąd autostradą niewiele ponad kwadrans. Dlatego wielu imigrantów z Polski kupiło w Harlow mieszkania czy domy, a pracują w stolicy UK. Polaków jest tu sporo, są trzy duże polskie sklepy i polska parafia oraz szkoła, nosząca imię Juliana Tuwima. Zajęcia odbywają się tam w soboty. Chodzi na nie ok. dwustu dzieci, głównie malutkich – cztero-, sześciolatków. Społeczność polska jest tu młoda. Według spisu z 2013 roku w Harlow zamieszkiwało 1400 Polaków, co czyniło ich tam najliczniejszą mniejszością narodową. 40-letnii tomaszowianin Arkadiusz Jóźwik mieszkał i pracował w Wielkiej Brytanii od kilku lat. Był tu z matką i bratem, sam nie założył rodziny. Pracował jako robotnik w miejscowych zakładach mięsnych. Polacy, którzy go znali, mówią, że był bardzo spokojny. W nocy z soboty na niedzielę postanowił wybrać się na pizzę. Prawdopodobnie miał na sobie koszulkę z polskim godłem, będącą być może sygnałem dla agresorów. Na posiłek zabrał znajomego i wybrali się do jadłodajni w uchodzącej o tej porze za niezbyt bezpieczną dzielnicy The Stow, niedaleko polskich delikatesów Reksio i barów z żywnością na wynos. Napadła ich grupa 15-, 16-latków. Wśród nich, jak podawały angielskie media, były i dziewczęta. Mówi się nawet o 20 młodych chuliganach. Bili tak, by zabić. Nie przestawali nawet wtedy, gdy z mężczyzny została krwawa miazga. Arkadiusz Jóźwik zmarł w poniedziałek wieczorem w szpitalu od ran, odniesionych w nocy z soboty na niedzielę. Jego kolega miał więcej szczęścia, będzie żył… Pięciu młodocianych podejrzanych zatrzymano w poniedziałek i wypuszczono jeszcze tego samego dnia za kaucją, a szósty trafił do aresztu we wtorek po południu. Polscy przyjaciele rodziny zorganizowali liczny marsz protestacyjny. Zapłonęły znicze w miejscu, gdzie mężczyznę zabito.

I co? Ano w Harlow po raz kolejny pobito Polaków. Stało się to kilkanaście godzin po tym, jak ulicami miasta przeszedł marsz milczenia, upamiętniający śmierć zakatowanego w ubiegłym tygodniu obywatela Polski. Polacy zostali zaatakowani przez pięcioosobową grupę o 3:35 w niedzielę rano przed pubem William Aymler. Doznali poważnych obrażeń, jeden z nich ma złamany nos, a drugi rozciętą głowę. Poszkodowani trafili do szpitala. Na szczęście nie doszło do tragedii, ale tym razem na wzrost agresji na Wyspach, uderzający w naszych obywateli, zareagował polski rząd. Polski resort dyplomacji zapowiada, że w związku z napaścią na Polaków planowany jest pilny wyjazd do Londynu szefa MSZ – Witolda Waszczykowskiego, ministra sprawiedliwości – Zbigniewa Ziobry oraz szefa MSWiA – Mariusza Błaszczaka.

waszczykowski-700x381

O sytuacji Polaków, mieszkających w Wielkiej Brytanii, rozmawiali w zeszłą sobotę w Warszawie szefowie dyplomacji Polski i Wielkiej Brytanii: Witold Waszczykowski i Boris Johnson. Podczas konferencji po spotkaniu mówili, że nie ma zgody na ksenofobię. Szef polskiej dyplomacji podkreślał, iż liczy na zapobieganie przez służby brytyjskie przypadkom ksenofobii. Fakt, że nasza obecna dyplomacja nie w równym stopniu stawia podobne wydarzenia, dotyczące ciężkiego naruszenia ciała na terenie obcego państwa (pobito przecież polskich pracowników naukowo-dydaktycznych na granicy ukraińskiej) i nie zrobiono z tego wydarzenia medialnego – jednak dobrze się stało, iż sprawa nabrała rozgłosu, również na szczeblu rządowym. W sprawie naszych rodaków na Wyspach rząd musi trzymać rękę na pulsie. Tym bardziej, iż mamy do czynienia z kolejnymi incydentami:

http://polscott24.com/brutalne-bezprawne-aresztowanie-dziennikarza-polonijnego-przez-szkockich-oprawcow/ .

Obecna postawa premier Wielkiej Brytanii daje nadzieję na ustabilizowanie wspólnych relacji między Polską (jeszcze w UE pierwszej prędkości) a UK. Theresa May objeżdża Europę i odwleka rozwód z UE.  May jeździ po Europie z gałązką oliwną i szuka porozumienia. Mimo, że sama nie była za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii, to od razu po zaprzysiężeniu zapowiedziała, że od Brexitu nie ma odwrotu. Na tym etapie premier pokojowo bada grunt. Sprawdza, gdzie i na ile Brytyjczycy mogą sobie pozwolić oraz kiedy proces rozwodowy ma się rozpocząć i jak długo może trwać. Polska usłyszała, iż dopóki Wielka Brytania jest w Unii, prawa imigrantów z UE nie ulegną zmianie, a potem, w czasie wychodzenia ze Wspólnoty, imigranci na Wyspach będą chronieni tak długo, jak ważne będą gwarancje praw dla Brytyjczyków, mieszkających w państwach, należących do Unii.

Mówimy jeszcze o Polsce w Unii Europejskiej, ale i to nie jest pewne, w jakich strukturach wkrótce dane nam będzie funkcjonować.

Marine Le Pen ze skrajnej prawicy wysoko oceniła Brexit, który nazwała „przykładem oswobodzenia się i wyzwolenia”. I zapowiedziała, że takie samo referendum przeprowadzi we Francji.

ten-inny

Kanclerz Angela Merkel ma problem. Jej chadecja przegrała w wyborach do Landtagu Meklemburgii-Pomorza Przedniego ze skrajnie prawicową Alternatywą dla Niemiec. „Żeby Niemcy nie zostały zniszczone”. Podobnymi hasłami o wyborców walczyli neonaziści z NPD, ale nie pokonali progu. W przeciwieństwie do nich AfD ma wizerunek partii salonowej. Przyciąga działaczy związanych z neonazistami, ale nie odstrasza, tak jak NPD. W Meklemburgii to atut. Kolejne państwo i znów skrajna prawica z orężem przeciwko obcym (również Polakom). Gra na najniższych instynktach ludźmi wykluczonymi z byłej NRD (leżący w Meklemburgii Stralsund to jedno z najbiedniejszych miast kraju), dla których brak perspektyw.

Wyjście Wielkiej Brytanii z UE oznacza zachwianie delikatnej równowagi między Północą a Południem i konieczność tworzenia nowych aliansów. Chcą na tym skorzystać Włochy, których ambitny premier głosi potrzebę powrotu do źródeł europejskiej integracji. Trójkąt Londyn-Rzym-Madryt może złamać europejski monopol osi Paryż-Berlin. Włosi chcą powrotu do ścisłego grona państw, posiadających wspólną walutę, wspólnych gwarancji obrony militarnej oraz wspólnych interesów. Z wypowiedzi wynika, iż w tej wizji nie ma mowy o naszym kraju.

Gest polskiego rządu w sprawie największej mniejszości na Wyspach w kraju – niedoceniany być może – będzie pewną nową tradycją w pilnowaniu naszych polskich interesów za granicą oraz mocnego i twardego stanowiska Polski w relacjach unijnych. Dobrze by było, gdyby te relacje odmroziły się również na Wschodzie, bowiem sytuacja Polski na arenie międzynarodowej bardzo się – wobec oficjalnego umiłowania USA – komplikuje.

 

Roman Boryczko,

wrzesień 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*