Kto się jeszcze przejmuje tym, że płoną lasy..? (5)

Jedną z pierwszych decyzji Bolsonaro było poparcie dla prezydenta Donalda Trumpa w sprawie przeniesienia ambasady brazylijskiej z Tel Avivu do Jerozolimy oraz prywatyzacja 147 brazylijskich spółek publicznych. Oczywiście z Izraela przyszły do nowo upieczonego prezydenta płomienne gratulację od Benjamina Netanjahu. Pojawiły się też obrazy Bolsonaro, zabierającego głos w loży masońskiej. Czy należy on do masonerii? Wygląda na to, że Brazylijczyk należy do liberalno-protestancko-syjonistycznej frakcji masonerii (jest katolikiem, ale lokalni protestanci masowo go wsparli).

Szukający wyjścia obywatele Brazylii w niecały rok pozbyli się złudzeń i dziś Bolsonaro jest już najgorzej ocenianym prezydentem Brazylii od 30 lat. Nasi rodzimi konfederaci (ci od Grzegorza Brauna) pewnie zapiszczą z radości, bo jednym z pierwszych i spełnionych postulatów nowo upieczonego prezydenta było ułatwienie dostępu do broni. 15. stycznia 2019 roku nowy prezydent podpisał w Brasilii obiecany dekret.

Teraz nie trzeba już udowadniać policji, że ma się ważne powody, żeby mieć ją w domu. Ważność licencji na posiadanie broni wydłuży się z 5 do 10 lat. Broni nie można legalnie nosić na ulicy, ma rzekomo służyć wyłącznie do obrony dla „dobrych obywateli” (niekaranych). Nie zmienia to wiele, ponieważ bogaci zamknęli się w ufortyfikowanych osiedlach a biedota otacza je oceanem faveli, czyli narkotyków i przestępczości. Bogaci nie chcą zmieniać otaczającej ich biedy!

Jair Messias Bolsonaro jest człowiekiem klasy posiadaczy i wobec zawiadywania lasami Amazonii również prezentuje bardzo radykalne podejście.

W roku 2017 zginęło tam aż 57 ekologów i rdzennych aktywistów, walczących o płuca naszej planety. Amazonia jest jednym z najważniejszych światowych naturalnych „pochłaniaczy” CO2. Wylesianie niesie za sobą ryzyko, że to może się szybko zmienić. Znacznie szybciej, niż wynikałoby z prostej matematyki traconych kilometrów lasu. Naukowcy zwracają bowiem uwagę, iż zbliżamy się do punktu granicznego, po którym lasy deszczowe zaczną samoistnie zmieniać się w sawannę i pustynnieć. Jednocześnie wycinki zwiększają ryzyko dotkliwych susz.

Rozwój i „ucywilizowanie” Amazonii były jednym z głównych haseł junty wojskowej, która rządziła tym krajem w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Podjęła ona szereg działań, mających na celu kolonizację tego obszaru. Między innymi rozpoczęto budowę autostrady przez tereny Amazonii. Obecny system władzy nie przejmuje się amazońskim ekosystemem. Obecny prezydent Brazylii już w kampanii wyborczej nie bał się pogardzać kwestiami, związanymi z ochroną przyrody i – niczym swego czasu Donald Trump – kpić ze zmian klimatycznych. Do tego dochodzi również lobby hodowców zwierząt i farmerów, którzy bardzo hojnie wspierali kampanię Bolsonaro, wiedząc, iż po jego wygranej będą mogli znacznie rozszerzyć swoje pastwiska i pola uprawne.

91 proc. obszaru amazońskiej puszczy, który poddano deforestacji, zostało przeznaczone na pastwiska. Brazylia jest też aktualnie drugim na świecie producentem soi, wykorzystywanej głównie do produkcji paszy dla zwierząt hodowlanych. Do tego produkuje się na paliwo trzcinę cukrową (olej palmowy też się zresztą nadaje). Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować las na nowe pole. Rolnicy z reguły nie wycinają dżungli – zajmują tereny, gdzie hodowano bydło – w zasadzie nie można im niczego zarzucić. To hodowcy bydła wypalają dżunglę. I tak oto, chroniąc klimat, doprowadzamy do astronomicznych emisji dwutlenku węgla, spowodowanych wylesianiem. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

sierpień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*