Ucieczka polskich elit, wyżyny bohaterstwa? (4)

Exodus w kierunku południowo-wschodnim rozpoczął się już w pierwszym tygodniu wojny, natomiast decyzja o opuszczeniu kraju zapadła w dniach 9.-10. września 1939, a więc tydzień przed agresją radziecką. Sanacyjne władze obiecały narodowi sukces i wygraną, publicznie mówiły o mocarstwowości i potężnej armii. Ich ewakuacja przebiegała w pośpiechu i nieładzie oraz w tajemnicy przed społeczeństwem. Dwa dni przed wojną Rydz-Śmigły wydał rozkaz wywiezienia jego mebli i antyków pod Nowy Sącz, skąd na początku września trafiły do Rumunii. 3. września na ulicach Warszawy manifestowały wówczas tłumy rozentuzjazmowane wiadomością o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Francję i Wielką Brytanię. Cieszących się warszawiaków pozdrawiał z balkonu ambasady brytyjskiej minister spraw zagranicznych Józef Beck. 6. września marszałek Rydz-Śmigły postanowił udać się ze swoim dowództwem i sztabem do Brześcia nad Bugiem. Potajemna ewakuacja rządu rozpoczęła się dwa dni wcześniej. 6. września minister propagandy Michał Grażyński przez radio wezwał społeczeństwo do „wstrzymania się od niepotrzebnej, a nawet szkodliwej ewakuacji z miejsc zamieszkania”. Jako pierwsze przystąpiły do niej 4. września Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Prezydium Rady Ministrów. Następnie kancelarie Sejmu i Senatu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz pozostałe ministerstwa i urzędy centralne. Ewakuowano też prezydenta Mościckiego i jego kancelarię.

Mimo że plan takiej ewakuacji był już przygotowany przed wojną, przebiegała ona w pośpiechu i chaosie. Warszawy nie opuścił tylko jej komisaryczny prezydent, Stefan Starzyński, chociaż miał jednoznaczny rozkaz Naczelnego Dowództwa w tej sprawie. Przystąpił do organizowania cywilnej obrony miasta oraz Straży Obywatelskiej, która zajęła miejsce policji, także ewakuowanej ze stolicy. Na propozycję odlotu z Warszawy samolotem, przysłanym przez marsz. Rydza-Śmigłego prezydent Starzyński odpowiedział gen. Juliuszowi Rómmlowi: „Tak jak pan dzieli los swoich żołnierzy – tak i ja pozostanę wśród swoich”. Była to postawa wyjątkowa wśród wyższych urzędników sanacyjnych we wrześniu 1939 r. Rydz-Śmigły wyjechał z Warszawy do Brześcia potajemnie nocą z 6. na 7. września. Prawdopodobnie zdawał już sobie sprawę, że wojna jest przegrana. Mając jeszcze nadzieję na pomoc sojuszników zachodnich, polskie dowództwo opracowało wariant tzw. przedmościa rumuńskiego, czyli obrony na Kresach Południowo-Wschodnich. Plan ten okazał się nierealny, ale w jego myśl najwyższe władze cywilne i wojskowe konsekwentnie podążały w kierunku granicy polsko-rumuńskiej.

Wyjeżdżając do Brześcia, marsz. Rydz-Śmigły utracił łączność polową z walczącymi wojskami, ponieważ w pośpiechu i bałaganie jego sztabowcy nie zabrali koniecznych do komunikacji wojskowej kodów i szyfrów. 14. września wódz naczelny przeniósł się do Kołomyi – odległej od granicy z Rumunią tylko o 40 km. Jeszcze bliżej granicy z Rumunią, bo w odległym od niej o 12 km Kosowie, ulokował się premier Felicjan Sławoj-Składkowski z prezydium rządu oraz resortami spraw wewnętrznych, spraw wojskowych, propagandy i skarbu. W pobliskim Rożnowie umieszczono ministerstwa komunikacji, oświaty, sprawiedliwości i poczty. Natomiast w Kniażach koło Śniatyna – położonych 30 km na wschód od Kosowa, ale przy granicy z Rumunią – znalazły miejsce ministerstwa opieki społecznej, przemysłu i handlu, rolnictwa, kancelarie Sejmu i Senatu, Najwyższa Izba Kontroli i Najwyższy Trybunał Administracyjny. Tuż przy samej granicy znaleźli się też prezydent Mościcki (w Załuczu koło Śniatyna) i minister Beck (w Kutach nad Czeremoszem). Taka dyslokacja najwyższych władz cywilnych i wojskowych na przylegającym do granicy rumuńskiej Pokuciu świadczy o tym, iż kwestia opuszczenia kraju została przesądzona jeszcze przed agresją radziecką z 17. września 1939 r.

Decyzja w tej sprawie zapadła najprawdopodobniej już w Brześciu, w dniach 9.-10. września. Ostatni akt ewakuacji władz polskich rozegrał się po południu 17. września. Decyzja o przekroczeniu granicy polsko-rumuńskiej zapadła około godz. 16:00 na naradzie marsz. Rydza-Śmigłego i rządu w Kutach nad Czeremoszem. Początkowo przyjęto koncepcję, że do Rumunii przejdą prezydent i rząd, a wódz naczelny – dopiero kiedy do Kut podejdą oddziały radzieckie. Wtedy jednak Wacław Żyborski, dyrektor Departamentu Politycznego MSW, otrzymał przez telefon informację od osoby, podającej się za starostę śniatyńskiego, że Armia Czerwona zbliża się już do Śniatyna, odległego od Kut o ok. 40 km. Po tej informacji podjęto decyzję, iż wraz z prezydentem i rządem zostanie ewakuowany do Rumunii także Rydz-Śmigły. Nigdy nie zweryfikowano, kto tak naprawdę zadzwonił wtedy do Żyborskiego. Klęska wrześniowa nie oznaczała końca Polski, ale doprowadziła do katastrofy politycznej obozu sanacyjnego.

X X X

Dostrzegając kryzys państwa polskiego, Sowieci postanowili zadać mu ostateczny cios. O 3:00 nad ranem 17. września zastępca Mołotowa, Wiaczesław Potiomkin, przyjął wezwanego w pospiesznym trybie ambasadora RP, Wacława Grzybowskiego. Wręczono mu notę pełną oszczerstw i obelg, w której czytamy: „Wojna niemiecko-polska ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni niemieckich operacji wojskowych Polska straciła wszystkie swoje okręgi przemysłowe i ośrodki kultury. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie okazuje przejawów życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd przestały faktycznie istnieć”. Dalej mówiono o unieważnieniu paktu o nieagresji z 1933 roku, a rzeczywistą napaść uzasadniano chęcią obrony mniejszości białoruskiej i ukraińskiej przed Niemcami. Upadek władz państwowych był silnym ciosem dla Polaków w kraju, którzy czuli się opuszczeni i zdradzeni przez ekipę sanacyjną.

To wszystko tak ku przestrodze, bo podobno historia kołem się toczy i lubi się powtarzać!

Roman Boryczko,

kwiecień 2023 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*