Świętowanie Dnia Niepodległości iluzorycznego bytu

Zachodzę w głowę, że tak duży naród, jakim są Polacy, traktowany jest przez różnej maści “pasterzy” i przywódców jak stado nierozgarniętych baranów. Dzieje się to dlatego, że przywiązanie do ziemi naszych ojców jest w Polsce iluzoryczne – na rzecz lansowanej każdego dnia w mediach bliżej niesprecyzowanej “wspólnoty” oświeconych europejskich państw. Niewolnicy z nadwiślańskiego kraju, dowartościowani z Brukseli, tu w grajdole postradali zmysły… Stulecie odzyskania niepodległości powinno być sprawą bliską sercom wszystkich Polaków. Sprawą nadrzędną ponad podziałami. Ten dzień mógłby być wizytówką normalności i prawdziwego ducha, który nie raz ratował ojczyznę z tarapatów. Dziś wściekła tłuszcza skacze sobie do gardeł a wartości stają się częścią targów, siłowania się i przeciągania liny. Podobno patriotyczny rząd Prawa i Sprawiedliwości miał dostatecznie dużo czasu, by ten dzień był szczególny dla wszystkich. Do tej pory cykliczny marsz “Marsz Niepodległości” zawłaszczyła ku uciesze chyba wszystkich polska skrajna prawica i szalikowi troglodyci na dopalaczach. Skrajna prawica, która jako Ruch Narodowy w wyborach samorządowych zdobywa 1% poparcia społecznego, 11. listopada jest w stanie organizować marsz dziesiątków tysięcy ludzi, zapraszać skrajnych prawicowych oszołomów z europejskich, marginalnych, faszyzujących partii i promować prowokujące hasła, nawiązujące nie do naszej wspólnej wartości, jaką jest Polska a do III Rzeszy i politycznych mrzonek ludzi psychicznie niezrównoważonych. Czy to nie zaskakujące, iż margines jednak zdobywa fundusze na tak duży projekt i raz (czasy Platformy Obywatelskiej) jest wynoszony na ołtarze przez PiS jako obrońcy chrześcijańskich wartości, atakowani przez pogrobowców z SB, wywlekających ludzi z flagami i kopiących ich po głowach a innym razem pod patronatem “dobrej zmiany” z wycofaną i nieprowokującą policją jest po prostu tolerowany.

Wielu z nas przyzwyczaiło się, że tego dnia tylko polityczna wścieklizna ma wyłączność na celebrowanie tego, co dla wszystkich jest cenne. Tegoroczna okrągła rocznica nic nie zmieniła. Czas płynął a jedyne co, było słychać to przygotowania opozycji do prowokowania. Obywatele RP, KOD Mazowsze i Strajk Kobiet planowali kontrmanifestację przeciwko Marszowi Niepodległości – informował Paweł Kasprzak z Obywateli RP. Zaapelował jednocześnie do władz Warszawy o zakazanie Marszu. To jednak już nieważne. Wszystko się zmieniło, bo Hanna Gronkiewicz-Waltz, jeszcze urzędująca prezydent Warszawy, marszu zakazała. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała w środę, że podjęła decyzję o zakazie organizacji Marszu Niepodległości 11. listopada. Uzasadniając swoją decyzję, wskazała m.in. na to, iż rezolucja Parlamentu Europejskiego z października br. w sprawie wzrostu liczby neofaszystowskich aktów przemocy wzywa państwa członkowskie do podjęcia kroków przeciwko mowie nienawiści i przemocy. „Dwukrotnie pisałam do ministra (sprawiedliwości) Zbigniewa Ziobry w sprawie delegalizacji ONR (Obóz Narodowo-Radykalny), a wiemy, że przewodniczący marszu jest osobą, która pełni funkcję w pruszkowskim ONR. On zresztą podpisał się pod wnioskiem do wojewody o zorganizowanie tego marszu. Pamiętajmy, że kilka dni temu prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz wydał decyzję o zakazie organizacji Narodowego Marszu Niepodległości (organizowanego od lat przez fundamentalistów z Narodowego Odrodzenia Polski i kiboli Śląska Wrocław), mającego odbyć się w tym mieście 11. listopada. Dziś zapadł wyrok po odwołaniu się przez organizatorów. Marsz odbędzie się w pierwotnej formie!. Casus warszawski ma całkiem inną formę, bo to przecież Stolica! Prezydent miasta sugeruje, iż wobec strajku policjantów (chodzą gremialnie na zwolnienia lekarskie L4) nikomu nie można tego dnia zapewnić bezpieczeństwa. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zrobił niczego wobec skandalicznych procederów mafii reprywatyzacyjnej w Warszawie. Zamieszana w to Hanna Gronkiewicz-Waltz (Platforma Obywatelska) i jej rodzina chodzi po wolności i nie słychać, by coś miało się zmienić. Aż tu nagle nasza odchodząca prezydent oddaje swą decyzją niebywałą przysługę właśnie Jarosławowi Kaczyńskiemu i prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Na kilka dni przed setną rocznicą odzyskania niepodległości przez Polskę doszło do kolejnego zwrotu akcji. Decyzja o organizacji marszu zapadła po spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. Rozmowy z Obozem Narodowo-Radykalnym i Młodzieżą Wszechpolską nie przynosiły rezultatu i dziś ci ostatni są wykluczeni z organizowania tego święta. Zgodnie z propozycjami środowisk kombatanckich, 11. listopada zorganizowany zostanie wspólny marsz państwowy. Trasa marszu ma być taka sama, jak Marszu Niepodległości, ale ze względu na charakter, to marsz państwowy miałby pierwszeństwo. W tym przypadku nawet pozytywne sądowe odwołanie dla środowisk skrajnej prawicy niczego nie zmienia. Z organizatorów – nagle stali się zaproszonymi… Nie jedynymi zresztą. Prezydent zaprasza i tych z lewa i tych z prawa.

Nie można było tak od razu? Uroczyście, ponad podziałami, wspólnie? Ta szachowa zagrywka jeszcze bardziej wszystko komplikuje i daje oręż skrajnym. Przyjadą – może być to początek prowokacji i rozlewu krwi, jak na kijowskim Majdanie (pamiętamy, że była to operacja służb specjalnych USA pod przykrywką). Nie przyjadą, to marsz i tak będzie smutnym dreptaniem kartoflanego partyjnego betonu z  i środowisk konserwatywnych, wielbiących Prezesa.
Czy ktoś jeszcze w tym kopaniu się pod stołem i warczeniu na siebie pamięta, że mamy świętować podobno coś, co jest najcenniejsze? Coś, co nie jest dane nigdy na zawsze! Możemy suwerenność i niepodległość oraz siebie nawzajem utracić i zatracić w jednym pokoleniu. Wystarczy, iż usilnie będziemy brnęli obecną drogą – ku zdradzie i zatraceniu…

 

Roman Boryczko,

listopad 2018

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*