„Polityka” Patryka Vegi to buła ze zjełczałym smalcem… (2)

Film Polityka na ekrany polskich kin film wszedł 4. września. Jestem świeżo po obejrzeniu tego wiekopomnego dzieła, zaserwowanego na stereofonicznym ekranie w multipleksie przy nieodzownym udziale schłodzonej Coca Coli i popcornu. Sala pełna łodzian z racji preferencji politycznych wyborców Koalicji ObywatelskiejPlatformy Obywatelskiej, będących żelaznym elektoratem postkomuny, która od “transformacji”  zalęgła się w spółkach miejskich, w szkołach, uczelniach, w służbach mundurowych…

Widzowie z zapartym tchem oczekiwali kubła pomyj w kierunku PiS-u, uderzeń poniżej pasa, wulgaryzmów, alkoholu, erotycznego rozpasania, niekończących się bachanalii i obiboctwa w sejmowym hotelu rządowym. Opozycja liczyła, że owo filmowe dzieło jako nuklearna satyra – rozsadzi i zdmuchnie Jarosława Kaczyńskiego, Prawo i Sprawiedliwość i wszystko to, z czym walczą bojownicy KOD-u, na co dzień siedzący w drogich restauracjach czy kawiarniach i piastujący wysokie stanowiska, bądź posiadających własną działalność gospodarczą. To dzisiejszy elektorat tak zwanych Europejczyków! Nadchodzą już za kilka chwil wybory i do rządzenia szykuje się drugi garnitur a Patryk Vega miał przybić gwóźdź do trumny wielkiej porażki Kaczyńskiego. Tłumnie wybrali się do kina lecz dostali jako przystawkę danie główne i na deser coś zupełnie niezrozumiałego. Może być też tak, że ta sugerowana porażka PiS-u może odbić się jak piłka i trafić w tych, co tę intrygę uknuli w myśl powiedzenia: Jaka intryga, taka cała ta opozycja…

***

Z trzęsienia ziemi, od którego runąć miały fasady katolickiego państwa wyznaniowego, nie zatrzęsła się nawet połamana ławka w parku. Każdy myślący i obserwujący nasze smutne realia zdziwić się może, iż tak wielu znanych aktorów zgodziło się – czytając scenariusz – na udział w tym para-projekcie filmowym. Piszę: para-projekcie filmowym, bowiem z filmem fabularnym czy fikcją literacką to dzieło niewiele ma wspólnego. Być może jednak na tym filmowym ugorze na środku pustyni trzeba grać nawet w wiejskim porno w dziurawej prezerwatywie, byle się tylko kasa zgadzała i starczało na jako takie życie i drogiego jak diabli psychoterapeutę. Część z nich jak Olbrychski, młody Stuhr, Zbigniew Zamachowski i kilku jeszcze – zrobiło to w geście demokratycznego, unijnego fanatyzmu i głębokiego poparcia dla Komitetu Obrony Demokracji i jego walce o lepszą przyszłość. Przyszłość ta, jak i sam film, jawi się raczej jako bardzo smutna i jałowa rzeczywistość upadku kina!

Ewa Kasprzyk zdecydowała się udzielić swojego talentu do roli kartoflanej Beaty Szydło. Nie wiem, czy rzeczywistej Pani Premier wychodzi słoma z butów i kiszone ogórki spod kiecki, ale obrana droga śmieszności nie śmieszy! Iwona Bielska miała ułatwione zadanie, grając Krystynę Pawłowicz – postać, z którą można zrobić wszystko. Przeorać, opluć, znieważyć, zamieść! Rzeczywistość pokazała, że Pawłowicz po prostu jest chorą babą, noszącą ciuchy z lumpeksu!
Szybko zrobiło się głośno o postaci, w którą w filmie wciela się Antoni Królikowski, a która mogła być inspirowana Bartłomiejem Misiewiczem. Mimo iż wszystkie rzeczywiste fakty wskazują na aptekarczyka, jaki zrobił oszałamiająca karierę u boku Antoniego Macierewicza, rola Królikowskiego pokazuje, że to nie Misiewicz! Królikowski według scenariusza zagrał debila z syndromem Piotrusia Pana. Seksoholika i łapownika, działającego w taki sposób, iż w rzeczywistości zostałby aresztowany po kilku godzinach!

Jako prawa ręka Ministra Obrony Narodowej, postać grana przez Antoniego Królikowskiego śpiewa hity disco polo, pajacuje w jednostce wojskowej, pije i podskakuje jak przedszkolak takoż robi rozpierduchę, strzelając z ostrej amunicji z czołgowego działa. Relacje homoseksualne z pryncypałem wyszły też kwadratowo i po żołnierskim pocałunku zeszło z widzów, oczekujących orgii, powietrze! Słabe to… Bartłomiej Misiewicz, jakim byśmy go nie widzieli, to cwany lis, który już od lat wyrobił się na politycznych intrygach a dziś po więzieniach, gdzie jego tata wpłacił kaucję w wysokości 100 tys., bierze ślub, ma firmę i samochód za kilkaset tysięcy złotych! Jeśli już zabierać się za tę postać, to raczej przez pryzmat pytania – kto i po co ulepił taką personę, a że młoda i nieokrzesana, to uczyniła masę błędów wizerunkowych, których już nie powtórzy!

Zbigniew Zamachowski wraz z Tomaszem Oświęcimskim prezentują widzom wizję imperium słynnego redemptorysty! Były sutener, policyjny konfident a dziś marny aktor – w roli przyjaciela Tadeusza Rydzyka jest okrutnie nie do przyjęcia. Sama rola Tadeusza Rydzyka w wykonaniu Zamachowskiego została narysowana tak zachowawczo, by nikogo nie urazić. A przecież można było już tą fikcją literacką namalować zakrapiane imprezy z dziewczynami i chłopcami, miliony złotych z datków, trzymane pod ścianą w reklamówkach i kartonowych pudełkach, życie w luksusie, przypisanym tylko rodzinie królewskiej, a tak… Smutek i nuda, podszyte przewidywalną, lekką jak piórko intrygą.

Czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości jak Mateusza Morawieckiego (Marcin Bosak), Jarosława Kaczyńskiego (Andrzej Grabowski) czy Antoniego Macierewicza (Janusz Chabior) możemy nawet polubić za ich ułomności. Morawieckiemu nie przyprawimy gęby Żyda, globalisty czy masona i bankstera, Kaczyńskiemu nie wytkniemy tego, że za komuny miast walczyć, grał w klasy w strzeżonym osiedlu, przysługującym dygnitarzom, nie posądzimy go o homoseksualizm i manię wielkości, czy usługiwanie się Stanom Zjednoczony Ameryki Północnej, Izraelowi i Ukrainie. To byłby skandal! Antonii Macierewicz, ukazany w roli pobierającego elektrowstrząsy w szpitalu psychiatrycznym, spłycony został do zera tak, by nikogo nie bolało!

Wszyscy jedziecie na tym samym wózku i ci, co nawet nie potrafią opluć i ci, którzy w tak marny aktorsko sposób przed tą spreparowaną plwociną próbują się odwinąć! Wyborcy, chcący mimo wszystko głosować, dostają alternatywę nie do pozazdroszczenia. Lewica o lekkim wdzięku czerwonego motyla (Biedroń i Zandberg) zaaplikowała betonowy antybiotyk z zatęchłymi liberałami oligarchami, którzy w międzyczasie pogubili swoje czerwone książeczki partyjne. Centrum (Kukiz) jak czyrak zadka przylepiło się do pseudo-chłopstwa z PSL, dając mieszankę godną reakcji zwrotnej. Prawo i Sprawiedliwość wraz z Koalicją Obywatelską rozsadzają gości jak na dobrym weselu, bo przecież przyszłe rządzenie w Sejmie to nieustająca, dobra zabawa naszym kosztem! Zostaje jeszcze Konfederacja, która swoją wolność dociążyła skrajnym liberałem – Korwinem-Mikke, który gdyby był tylko szalony, byłby jeszcze strawny. Tyle, iż jest on w dodatku niebezpieczny!

Polityka Patryka Vegi jest jak grzebanie w śmietniku – są tacy, którzy zrobili z tego filozofię i sposób na hipsterskie życie, są tacy, co tę czynność wykonują, by przeżyć… Można też tchnąć w tę mało higieniczną czynność magię obserwującego świat przez szkiełko, widzącego wokół nie tylko szarości, ale też i całą złożoność barw, sytuacji smutnych i wesołych, upadków i wzlotów!

Patryk Vega po prostu jak baba w warzywniaku – ma to co ma i lepiej nie będzie!

Roman Boryczko,

wrzesień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*