Червоний – ukraińscy bohaterowie nieustającego czasu nienawiści

Ukraińcy szukając swojej tożsamości, jak i szukając narodowych bohaterów, swe kroki  skierowali ku czczonym i hołubionym na Zachodniej Ukrainie partyzantom z Ukraińskiej Powstańczej Armii. My, Polacy, znając już skrzętnie ukrywane za komuny informacje o ludobójstwie wobec Polaków na Kresach Wschodnich i w Małopolsce Wschodniej, dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich – pamięć Ukraińców o ludobójcach z UPA traktujemy z wielką rezerwą.

Dzięki Kresowiakom i księdzu Isakowiczowi-Zalewskiemu pamięć pomordowanych jest w Polsce ciągle żywa i z roku na rok coraz bardziej nagłaśniana, co ważne, bo ofiary tamtych dni tak szybko odchodzą. Młody, dopiero powstający, naród ukraiński chce wychowywać swoje pokolenia w duchu czczenia bohaterów takich, jakich ma. Dziś na Ukrainie specjalnie nie mówi się tego, że antykomunizm i ukraiński nacjonalizm Zachodniej Ukrainy, który podczas okupacji hitlerowskiej stał się podwaliną obecnej niepodległości, jest również dla Polaków oceanem krwi, przelanej w ludobójczych mordach sąsiada na sąsiedzie.

Ukraińska Powstańcza Armia w niezliczonych potyczkach z Armią Czerwoną i jednostkami NKWD zadała Sowietom wiele szkód i zabiła około 30 000 komunistycznych okupantów.  Dla Polaków jednak ważniejsze jest to, że polskich ofiar na Wołyniu było nawet do pół miliona – niewinnych cywilów, zatłuczonych najczęściej w bestialski sposób narzędziami rolniczymi. By uczcić jakichkolwiek narodowych bohaterów, potrzeba do takiego działania zaprzęgnąć kulturę wysoką. Wiersze, poematy, książki, filmy… Dziś dochodzą jeszcze Internet, portale społecznościowe, komiksy, muzyka.  Zaprzęgnięcie kultury masowej jest formowaniem narybku na własną modłę pod dyktando głównego reżysera, dającego pieniądze. Ktoś dziś zdecydował, jakim bohaterom Ukraina będzie stawiała pomniki!

Dzisiejsza Ukraina w dobie wojny ze zbuntowanymi republikami Doniecką i Ługańską, za cel nadrzędny obrała przypominanie o swych antykomunistycznych bohaterach czasów II wojny światowej tak, by pokoleniu rekrutów wszczepić nienawiść do wszystkiego, co rosyjskie. Niewiele to jednak daje, bowiem mimo tego, iż w zbuntowanych republikach dziś 1/4 mieszkańców obwodów ługańskiego i donieckiego opowiada się za włączeniem wschodniej Ukrainy do Federacji Rosyjskiej, to i tak około 1,5 mln obywateli Ukrainy nie chce mieć niczego wspólnego z banderowcami. W latach 30. XX w. po stalinowskich czystkach i Wielkim Głodzie, po kolektywizacji donbasskie wsie świeciły pustkami. Tereny te, wskutek inżynierii społecznej generalissimusa, zasiedlili Rosjanie i pracownicy z byłych republik ZSRR. Ni to Rosjanie, ni to Ukraińcy, po prostu „naród sowiecki”. Według szacunków radzieckich naukowców, pod koniec ZSRR sam Donieck zamieszkiwało aż 100 grup etnicznych, których wspólnym mianownikiem stała się sowieckość i Moskwa jako zwierzchnik. Większość ludności w regionie to robotnicy i do nich przemawiają jedynie hasła komunistyczne. Gdy po rozpadzie ZSRR pracy nie było, ludzie ci zostali wyrzuceni przez Ukrainę poza nawias społeczny. Wschodnia Ukraina przez wiele lat miała żal do Kijowa, że traktuje ten region po macoszemu, a przecież Donbass utrzymuje całą Ukrainę: mają tam najbardziej rozwinięty przemysł maszynowy i wydobywczy, a obwody doniecki i ługański wypracowują wspólnie prawie 17 proc. krajowego PKB. (Cdn.)

Roman Boryczko,

wrzesień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*