„Polityka” Patryka Vegi to buła ze zjełczałym smalcem…

Reżyser, pragnący bawić się polityczną satyrą, stoi na wygranej pozycji jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego klapsa filmu – wszak codzienność polityki przynosi ogrom głupoty, chamstwa i bardzo niskiej klasy i formatu ludzi, których my – jako naród – wysłaliśmy do piastowania najważniejszych funkcji w kraju. To nie jest domena naszej polskiej, ciągle kulejącej demokracji, że rozleniwiony naród nie przedkłada zbyt wielkiej wagi do tego, kogo wybiera. To trend ogólnoświatowy.

Ludzie nawet o najczystszym sercu, nieskazitelnej opinii, wzorowym pochodzeniu w zderzeniu ze światem rynsztoku, układów politycznych i biznesowych, czyli rozwiązywania najważniejszych kwestii w państwie „pod stołem”, mogą zostać doprowadzeni do upadku. Dlatego zaskakuje, że w tak ciekawych czasach, kiedy właściwie każdego dnia my, jako konsumenci treści, pochłaniamy całe tony głupot i absurdów – nie mamy obrońcy w postaci twórców satyry. Satyry, która będzie jak w soczewce wyłuskiwała fałsz i obłudę, jaką nam serwują pod postacią politycznej „debaty publicznej”.

Patryk Vega wszedł do świata filmu przebojem i spełnił sen niejednego uczącego się studenta kierunku reżyserii. Vega – a właściwie Patryk Krzemieniecki – rocznik 1977, od początku do końca ma wykreowany życiorys. Przedstawia się jako ofiarę rozwodu dwojga dorosłych, gangstera z blokowiska, który nie stronił od alkoholu i narkotyków, pijąc ciągiem przez naście lat i ocierając się o dilerkę, rozboje i rozprowadzanie nielegalnego oprogramowania. Dziwnym trafem Vega zaczął studia w Łódzkiej Szkole Filmowej, studiów tych jednak nie ukończył. Jest z wykształcenia magistrem socjologii, studiował bowiem w Collegium Civitas w Warszawie, a jego praca magisterska otrzymała nawiązania do serialu telewizyjnego, zatytułowanego Prawdziwe psy, którego to serialu został reżyserem oraz współscenarzystą.

Nagle, jak po dotknięciu czarodziejską różdżką, wszyscy sponsorzy i aktorzy mu zaufali a kolejne produkcje takie jak Pitbull, Botoks, Kobiety mafii zaczęły przynosić młodemu reżyserowi miliony. Patryk Vega jest jednak jak kameleon a nie wściekły pies, dociekający prawdy. Niby gryzie i zostawia ślady – lecz jadu w tym nie uświadczysz…

Filmy tego reżysera cechuje zawsze wielka kampania medialna, mająca na celu faktyczną dezinformację. W przypadku filmu pod tytułem Polityka Patryk Vega wypuszcza balony próbne sugerujące, że jego dziełem interesują się służby specjalne, że politycy – miał tu na myśli Jarosława Kaczyńskiego – znają już część scenariusza filmu a sam film (cudem uratowany przed katastrofą totalitarnego reżimu) do ostatniej chwili był owiany tajemnicą.

W zwiastunach medialnych pojawiły się postacie ojca Tadeusza Rydzyka – słynnego redemptorysty, który dostał od bezdomnego dwa drogie samochody, obok założyciela Radia Maryja także koordynator służb specjalnych – Antoni Macierewicz i jego protegowany Bartłomiej Misiewicz. Ten, widząc siebie w wątku homoseksualnym, próbował zatrzymać premierę filmu a w konsekwencji z pozwu się wycofał.

Vega skutecznie i zgrabnie nadmuchał atmosferę skandalu w sytuacji, kiedy nikt filmu nie widział i gdy nie wiadomo było, czy rozmiar tego huraganu kogokolwiek zmiecie… Patryk Vega przedstawił swój film jako dzieło, z niebywałą ostrością penetrujące środowisko polityków. Reżyser ukazywał siebie jako tego, kto będzie godził nas samych, ponieważ Polacy – jak żaden inny naród – są niesamowicie podzieleni. Reżyser chciał opuścić maski, w jakich na co dzień widzimy naszych rodzimych polityków i pokazać ich prawdziwe twarze. Według Patryka Vegi to twarze upadłych i prymitywnych prostaków.

Polacy przyzwyczajeni do kąśliwej  satyry, wychowani są na inteligentnym filmowym dowcipie Stanisława Barei, wielkiego reżysera, który już w roku 1977 rozpoczął współpracę z opozycyjnym Komitetem Obrony Robotników. Bareja uczył nas  i bawił w swych filmach, przedstawiając paradoksy życia w PRL-u i kpiąc w zawoalowany (acz czytelny) sposób z realnego socjalizmu. Nikodem Dyzma, adaptacja słynnej przedwojennej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza przedstawia nam rzeczywistość Międzywojnia,  gdzie na rautach w hotelu przepija się i przejada fortuny a łapówkami kupuje się dostawy państwowe i korumpuje urzędników. Świat się nie zmienia i te same procesy, rozgrywane w identyczny sposób, obserwujemy dokoła w naszych okrutnych czasach mobbingu, czasach pogoni za pieniądzem i wszechobecnej depresji. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

wrzesień 2019

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*