Nie podnoś ręki na…

Na każdego uzależnienie działa winnym stopniu. Jedni uzależniają się od papierosów – nie tyle od nikotyny, co towarzystwa – i rzucanie nałogu w takim przypadku wychodzi dziecinnie łatwo, innych w szpony bierz sama nikotyna i wiele substancji uzależniających, zawartych w papierosie jak i uwarunkowanie genetyczne. Ci są fanatykami! Niesie ich entuzjazm, uciecha, ferwor, satysfakcja, trans, poryw, upojenie, ekstaza, podniecenie, zadowolenie i rozkosz!

Piłkarscy fanatycy są kimś więcej niż tłuszcza, udająca się na spektakl z gorącą bułką, szalikiem, koszulką – dysponując czasem wolnym i portfelem, by wykupić na arenie piłkarskiej jak najlepsze miejsce. Fanatyzm jest inny. Co sprawa, że tysiące kibiców regularnie co kolejka przemierzają Polskę pociągami i autokarami, aby zobaczyć żenujący poziomem mecz piłkarski? Co sprawa, że gdy tylko jest mecz, na dalszy plan schodzi rodzina, praca i życie? Co pcha tych ludzi do ustawek z innymi kibicami wrogiego klubu i walk z policją, za jakie już nie dostaje się kilku gum a wyroki długoletniego więzienia?

Dzisiejsi fanatycy piłki kopanej związują się z grupą, reprezentują miasto, interesy grupy przestępczej (coraz częściej to pospolici bandyci). Są jednak wśród nich autentyczni miłośnicy piłki nożnej, chwały klubu, tradycji i poświęcenia. Dla autentycznych fanatyków futbolu podchodzenie piłkarza w sposób lekceważący do swojej profesji – to największy dyshonor. Wrocławski dziennikarz, Dominik Panek, na swoim blogu pilkarskamafia.blogspot.com wyliczył, iż za jego kadencji dziennikarskiej zostało ustawionych ponad 600 meczów. Na tej liście znajduje się również rywalizacja z sezonu 2005/06 pomiędzy Cracovią, a Zagłębiem Lubin. W procederze brało udział siedmiu piłkarzy drużyny z Małopolski oraz ośmiu zawodników „Miedziowych”. Zespół z Dolnego Śląska dzięki „umówionemu” remisowi awansował do Pucharu UEFA. Gracze Cracovii otrzymali do podziału 100 tysięcy złotych.

… 

Zespół Widzewa Łódź zakończył piłkarską rundę 2. ligi awansem do ligi 1. Wcześniejsze lata w niższych ligach nie były dla Widzewa łatwe, choć zespół prowadzili m.in. były selekcjoner Franciszek Smuda czy Radosław Mroczkowski. Najszybciej łodzianie wydostali się z czwartej ligi, ale zarówno w trzeciej, jak i w drugiej spędzili po dwa lata. Widzew, choć przerastał resztę drugoligowej stawki pod względem budżetu, przypominającego ten w Ekstraklasie, organizacji (nowoczesny stadion), wsparcia kibiców (na każdy mecz przychodzi kilkanaście tysięcy fanów, co jest ewenementem na tej klasie rozgrywkowej) oraz składu, gdzie  było wielu zawodników z ekstraklasową przeszłością, m.in. Marcin Robak, Mateusz Możdżeń, Henrik Ojamaa, Hubert Wołąkiewicz, Wojciech Pawłowski, Łukasz Kosakiewicz czy Sebastian Rudol, szczególnie słabo spisywał się po przerwie, spowodowanej pandemią. Specjalista od awansów, trener Kaczmarek ze swymi kopaczami w 12 rozegranych meczach zdobyli tylko 12 punktów i nie uniknęli porażek z niżej notowanymi rywalami, m.in. ze Skrą Częstochowa, Legionovią, Górnikiem Polkowice, Pogonią Siedlce i Resovią.

Ostatni mecz decydujący o „być czy nie być” w peletonie o awans pseudopiłkarze Widzewa przegrali z tuzem polskiej piłki… Zniczem Pruszków 0:1. Zrobili to w stylu godnym rozgrywek osób niepełnosprawnych, którzy jednak w futbolu widzą pasję, ale od profesjonalizmu dzieli ich szereg dysfunkcji. Tu chodziło o coś innego. Piłkarze zainteresowali się zakładami bukmacherskimi, na których wyciągnąć przy odpowiednim wyniku można naprawdę sporą sumkę – może nie w Polsce, ale w takiej Moskwie już prędzej! (Cdn.)

Roman Boryczko,

sierpień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*