Eko-żarty

Coraz modniejsze staje się zastępowanie prawdziwej przyrody – sztuczną. Albo nazywanie “działaniem artystycznym” czegoś, co do niedawna stanowiło niezbywalną cząstkę polskiej rzeczywistości. Rok czy dwa temu na dachu Centrum Spotkania Kultur w Lublinie postawiono ule. Nazwano to, rzecz jasna, sztuką. Ekologiczną pewnie… Sam budynek (laureat państwowej nagrody architektonicznej) jest na tyle koszmarny, iż ule mu nie zaszkodzą. A pszczoły zdecydowanie wolą latać niżej. Czego młodzi artyści wiedzieć nie muszą, bo pewnie prawdziwej pasieki nie mieli okazji spotkać.

Z kolei świdniccy urzędnicy wycięli rok temu 2 kępy derenia białego naprzeciwko sądu przy Wyszyńskiego, krzewy zdrowiutkie i pięknie rozrośnięte. No tak, biurokraci tylko nakazali (magisterka pracownic Ratusza podobno), wycięli robotnicy. Ich miejsce zajęły “kwietne łąki”, na wysepce pomiędzy pasami jezdni od ronda ku “okrągłemu” kościołowi wysiano je również. Niby miłe, niby cieszy oko i pachnie. Ale nikt nie pomyślał, ile owadów, wabionych przez kwiaty zginie roztrzaskanych przez auta. To już mniej istotny szczegół – przecież jest ekologicznie!

Kilka dni temu biurokraci przeszli samych siebie. W tym samym ciągu komunikacyjnym, przy rondzie na skrzyżowaniu dwu głównych obecnie ulic miasteczka – Racławickiej i Wyszyńskiego – w miejscu, gdzie brak wszystkiego, prócz spalin, powstało coś w rodzaju “przystanku dla pieszych”. Na prawdziwej, choć nawet nie uprzątniętej trawie, ustawiono podest z ławeczkami, wzbogacony o rośliny i plansze z (głównie latającą) fauną Polesia Zachodniego. Fundatorzy i grafik uwiecznili swój współudział w zbożnym dziele i na tym właściwie koniec. Bo jakiż może być ciąg dalszy? Ludziom każe się siadać w najmniej ku temu odpowiednim miejscu, zabiera się w tym celu prawdziwą zieleń i… co? I ktoś odfajkował realizację “sztuki”, może nawet wziął za to z miejskiej kiesy nieco złotówek.

Ochrona przyrody w Polsce była i jest fikcją. Ale rzadko kiedy tak namacalną, jak na zdjęciach…

 

Red. SięMyśli

Fot.: Agnieszka Brytan

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*