„ARMIA” NA DZIKIM WSCHODZIE

LOGO MARIUSZA (Kopiowanie)W Świdniku k/Lublina dobiegł końca V Ogólnopolski Festiwal Muzyki Chrześcijańskiej Maranatha. Po sympatycznym supporcie stołecznej Pobudki – dwie ostatnie godziny festiwalu (14. grudnia, po 20:30) wypełnił koncert Armii. Wstęp do sali kinowej świdnickiego MOK-u był darmowy i w tym kontekście liczba około 200 widzów nie jest niczym porażającym, zwłaszcza, gdy się pamięta o pretendowaniu Lublina do roli akademickiego centrum Polski B.

Cóż, dzisiejsi nastolatkowie tresowani są przez rozliczne rozgłośnie radiowe w akceptowaniu najgorszych wzorców „muzycznych”, toteż i myślą jak ich czarni rówieśnicy z amerykańskich ghett… Czyli – raczej… nie myślą.

Ci, którzy przyszli na koncert, żałować nie powinni. Armia grała utwory stare i mniej stare, wszystkie jednak z takim ładunkiem energii, iż wiek muzyków (naprawdę młodym jest jedynie nowy perkusista zespołu) zupełnie nie szedł w parze z tym, co umieli z siebie dać. Pod koniec niemal dwugodzinnego spotkania z tekstami leadera i frontmana grupy (niestety, nagłośnienie, polskim zwyczajem odbiegało od przyzwoitej średniej i kto nie znał wcześniej słów kolejnych rockowych songów – miał niewielkie szanse, by je w większych fragmentach zrozumieć) bawił się już nie tylko zespół, ale też rozruszana wreszcie publiczność. Publiczność – dodajmy – złożona głównie z rówieśników trzonu Armii. Nie z młodej inteligencji n-tej RP – studentów czy licealistów… Prawdopodobnie wolą oni techno, rap (amerykański, którego tekstów i tak nie rozumieją, gdyż są w dużej mierze „lokalne” – polski jest dla robotników) lub disco-polo.

Fotografie w naszej Galerii to dzieło art. malarza – Mariusza Kiryły, także twórcy logo Maranathy. Kto na występie nie był, niechaj żałuje. Tyle…

Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*