Hipokryci i szalbierze. Idź na wybory! (3)

Jarosław Kaczyński nie ma dobrej ręki do ludzi, jest w wielu kwestiach całkowicie oderwany od realiów, a jego wyobraźnia polityczna – wydaje się – że ugrzęzła gdzieś na  początku XX, natomiast obsesja na temat Rosji znalazła ucieleśnienie w postaci Antoniego Macierewicza.  Nie ma też Kaczyński oparcia w Służbach, działających w interesie Państwa. Blisko niego pojawiali się ludzie pokroju Marcinkiewicza, Kamińskiego czy Radosława Sikorskiego.

Na prezydenta Polski namaścił człowieka nijakiego, bez charyzmy. Kogoś, kto w dziwnym napięciu, jak manekin, z gestykulacją, opracowaną przez speców od PR-u, wygłasza formułki, jakby mówił ciągle cudzym tekstem. Pytanie tylko, w kim  „prawnik z Żoliborza” upatruje swojego następcy oraz sukcesora linii politycznej, zapoczątkowanej przez Porozumienie Centrum. Wydaje się, iż ludzie otaczający Kaczyńskiego są w większości tylko jakąś projekcją jego oczekiwań, osobami przytakującymi wodzowi, z nadzieją na następną kadencję, posady i synekurki. Kolejne tłuste lata trwonienia publicznych pieniędzy, pompowania biurokracji i bezpiecznego spłacania prywatnych kredytów. Realnie nie mają też szeregowi politycy PiS-u wpływu na wiele spraw. Dyrektywy idą wszakże z centrali w Washingtonie, a  szturchańce i pouczenia – z izraelskiej ambasady. To właśnie na rządy PiS-u przypadły najbardziej kuriozalne sytuacje w historii relacji polsko–izraelskich, obnażające tak naprawdę słabość naszego Państwa. Co ludzie, stojący za Trumpem obiecali – bądź obiecują – Kaczyńskiemu w zamian za tak prowadzoną politykę, tego pewnie się nigdy nie dowiemy.

PiS te wybory wygra. Czy będzie miał większość konstytucyjną? Zobaczymy. Pytaniem istotniejszym jest tylko to, czy nastąpi jakiś przełom, czy będziemy dalej obserwowali uwłaszczanie się etatystów i biurokratów na naszym majątku narodowym, a także coraz większą ingerencję USA i Izraela w naszą podmiotowość. Jarosław Kaczyński nienawidzi PRL-u i Sowieckiej Rosji, a z drugiej strony nie potrafił stworzyć struktury, która wyzwoliłaby się z dziedzictwa „homo sovieticusa”.

W Polsce PiS-u, podobnie jak miało to miejsce przez cały czas PRL-u a później po ‘89, nie udało się stworzyć sytemu pozytywnej selekcji przy doborze kadr. Partyjniactwo zostało utwierdzone na uprzywilejowanej pozycji względem fachowości. Specjalista zawsze będzie miał swoje zdanie, w odróżnieniu od karierowicza w strukturach partii – takiej czy innej, co jest nie do przełknięcia dla obecnej biurokracji. Propaganda sukcesu wystarczy PiS-owi jeszcze na te następne lata, zwłaszcza przy totalnej niezborności opozycji. Ale przeciętny wyborca w  końcu zorientuje się, że cud gospodarczy jest fikcją, że z płacami rosną też ceny, a 500 plus jest okupione coraz bardziej restrykcyjną polityką podatkową. Natomiast przy tak prowadzonej polityce zagranicznej elity żydowskie – wcześniej czy później –  wymuszą na Polsce jakieś pieniądze – czy to  oficjalnie czy „pod stołem”.

Z pustego i Salomon nie naleje, a tym bardziej partia rządząca. PiS jest zakładnikiem wielu sił wewnątrz Polski, ale też bardzo brutalnie rozgrywanym przez zewnętrzne interesy – ponad naszymi głowami. Kaczyński wydaje się pamiętać tylko pakt Ribbentrop-Mołotow, zapominając, że w Teheranie, Poczdamie i Jałcie Stalin układał się z siłami, które wielokrotnie zdradzały polskie interesy i naszą rację stanu.  Kto będzie następcą „prezesa” i co się wydarzy, gdy po następnej kadencji PiS dojdzie do ściany? Jedyne, co nam pozostaje, to pójść na wybory i przekonać się samemu. Nie licząc jednak na zbyt wiele…

                                                                                                                         

Włóczykij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*