Moment Wielkiej Decyzji

W zamieci politycznej przed wyborami uwagi uchodzi niezbity fakt, że oto znajdujemy się w jednym z kilku najważniejszych strategicznie momentów naszej Historii. A na pewno w momencie najbardziej przełomowym od lat czterystu.

Mniej więcej bowiem przed 400 laty balans sił między nami a Moskwą zaczął się przechylać na jej stronę. Z drugiej strony od początku mieliśmy Niemcy. Naród ten w sensie zbiorowym dwukrotnie na znaczną skalę pomógł nam – po Powstaniu Listopadowym i w Stanie Wojennym, a nawet w czasie Wiosny Ludów (Niemcy i Polacy walczyli razem przeciw uciskowi Imperiów). Państwo niemieckie jednak nigdy, ale to przenigdy, nie było nam przyjazne (z wyjątkiem propozycji Ottona III, aby Chrobry został jego cesarskim lennikiem, panującym nad Słowiańszczyzną, bo taki sens miało  nałożenie korony przez Cesarza na głowę naszego władcy w roku 1000-ym).

Fatalne a potem straszliwe skutki wspomnianego położenia geopolitycznego następowały od początku XVIII wieku, kiedy to już straciliśmy suwerenność, nie mogąc wybrać sobie swobodnie króla i Rosja narzuciła nam Niemca. Trudno opisać tragedie, jakie spotkały nas potem aż do czasów komunistycznych, wskutek znalezienia się między tymi wrogimi nam potęgami.

Dziś także istniejemy między nimi jako Państwo o wiele słabsze gospodarczo, powierzchniowo i demograficznie od Niemiec i o wiele słabsze militarnie, powierzchniowo i ludnościowo od Rosji.

Stosunek Rosji do nas jest jednoznacznie wrogi. Niemiec też. W żadnej, ale to dokładnie w żadnej istotnej – a nawet mało istotnej – sprawie Niemcy od swego zjednoczenia nie są naszym sojusznikiem. Do tego stopnia, że jak wyznał po zakończeniu kariery kanclerz Kohl a potem powtórzył to w swych pamiętnikach, do uznania granicy na Odrze i Nysie zmusili go Amerykanie. Na najwyższym poziomie wrogości mamy niezgodę na reparacje, zwrot dzieł sztuki, rurociągi Nordstream (mające charakter jawnie strategiczno-militarny a nie ekonomiczny i wiodące potężne światłowody z ogromną ilością informacji, przesyłaną między Rosją a Niemcami, nie do wyłapania dla nikogo a element ten (póki co) nadal jeszcze czyni Polskę i Ukrainę bezbronnymi wobec Rosji), status Polonii (2 mln) gorszy niż za zaborów, bo wedle ustawy Goeringa – w sytuacji, gdy mniejszość niemiecka w Polsce (180 tys.) ma wszystko, co się jej należy, łącznie z miejscami w Sejmie. Mamy też tu kształtowanie opinii o Polsce i Polakach.

W RFN istnieją wyłącznie media niemieckie. Krąży u nas żart, odpowiadający prawdzie, że w RFN media wszystkie są niemieckie a w Polsce jest podobnie, bo prawie wszystkie też są niemieckie i wszystkie one podlegają prewencyjnej cenzurze. Różni się ona od komunistycznej tym, że rozbudowana służba informacyjna rządu podaje, co i jak należy przekazywać, ale potem przekazy do zatwierdzania już nie idą. Wszelako ordnung sprawia, że media trzymają się ściśle wskazówek.

I podczas gdy politycy niemieccy mają usta pełne uprzejmych słówek pod naszym adresem, w mediach publikowane jest zupełnie co innego i to nie tylko pod adresem naszych władz, ale także Narodu. Tradycyjne – buta, pogarda, synowie i wnuki morderców naszych ojców i dziadków pouczają Polaków o demokracji, praworządności, podczas gdy im samym daleko do naszego poziomu w tych sferach. Naród niemiecki jest zdezorientowany – w czasie komuny podziwiał nas a potem też był życzliwy, ale od dłuższego czasu zewsząd ogarniają go komunikaty dla RP wrogie. Rezultat jest już taki, że tylko 4% mieszkańców RFN uważają, że należą nam się reparacje za wojnę.

Zaciekłość władz RFN wobec nas jest tak silna, że nie chcą nam oddać nawet dwu budynków przedwojennej Polonii! Polski ambasador nie był w stanie zorganizować projekcji filmu Smoleńsk w żadnym kinie poza ambasadą, a sąsiedzi położyli rurę Nordstream I tak płytko, aby ograniczyć nam tonaż statków, mogących wpływać do Świnoujścia i Szczecina. Właściwie nie ma też nauczania języka polskiego w szkołach itd. itp. Można mnożyć bardzo długo.

Żaden punkt układu z Krzyżowej nie jest przez nich wypełniany – to zdanie słynnego mecenasa Hambury. Są tylko słodkie słówka, bo Niemcy wiedzą, że Polacy są emocjonalni, z sercem na dłoni.

Dlaczego tak się dzieje ?  Dla tego samego, dlaczego Niemcy byli wobec nas wrodzy przed wojną. Ich granice zostały w Wersalu cofnięte na zachód a teraz są cofnięte jeszcze bardziej. Nieważne, że w sporej części dzięki nam zjednoczyli się po upadku komuny. Dalej jesteśmy „bękartem” – tym razem poczdamskim, bo potężne Państwa nie prowadzą polityki zagranicznej od wyborów do wyborów i  ktokolwiek tam rządzi, wektor osłabiania Polski będzie obowiązywał. A teraz, gdy rosną w RFN akcje ugrupowań nacjonalistycznych i do tego skrajnie prorosyjskich, Polacy muszą mocno przeczyścić okulary. Dlaczego RFN sprzeciwiała się pojawieniu się tu wojsk amerykańskich, dlaczego wymyślono „nazistów”, dlaczego państwowa TV nakręciła film o II wojnie, która zaczyna się w… roku 1941 dopiero. Tych „dlaczego” jest tak dużo, że mamy do czynienia z oczywistością. Rzecz jasna, Niemcy skłonni są tolerować nasze istnienie w postaci, nakreślonej w programie Mitteleuropa z 1916 roku, gdzie Europa Środkowo-Wschodnia istnieje dla nich jako rezerwuar taniej siły roboczej i rynek zbytu towarów kiepskiej jakości, co miało dokładnie miejsce do roku 2015. Ale jeśli obszar ten chce zaistnieć podmiotowo, sprzeczność interesów staje się jaskrawa. Dlatego mamy taki wściekły atak niemieckich mediów w Polsce i w RFN na obecny rząd i obłędne poparcie dla sługusów carycy Merkel. Idealna kopia końca XVIII wieku. (Cdn.)

 

Mariusz Muskat

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*