Dzień ostatni – dzień pierwszy

I PO SYLWESTRZE…

Nowy, 2019 rok przywitał nas pochmurnym rankiem i grobową ciszą. Po „szampańskiej nocy”, którą przeżywał świat, dzisiejsza sytuacja wydaje się nieco dziwna. Gdyby użyć złośliwego określenia, można byłoby sądzić, że świat leczy po sylwestrowego kaca. Oby tylko nie trwało to zbyt długo, bo czeka nas w tym roku wiele trudnych spraw, wymagających pilnego załatwienia i nader trzeźwego myślenia. Zanim to jednak nastąpi wspomnijmy jeszcze w kilku słowach, jak to było tym razem. Na ulicach widoczne są wyraźne ślady wczorajszej zabawy, na jakie i tym razem wydano sporo kasy, tu i ówdzie słychać pojedyncze odgłosy wystrzałów – komuś zostało i pewnie dokonuje przeglądu swojego arsenału.

Za chwilę i te odgłosy umilkną, a jeszcze kilka godzin temu nagle, choć oczekiwanie:

rozbłysło niebo feerią barw, rozdzwoniły się dzwony w kościołach, odezwały się syreny alarmowe. Nadszedł właśnie ten nie wiadomo dlaczego upragniony ostatni dzień, a tak naprawdę ostatnia noc odchodzącego roku. „Sylwester” ma swoje prawa, na ulicach nieco podgrzane podkasaną muzą i szampanem tłumy nieco dziwnie podnieconych ludzi. Smród spalenizny i prochu zasnuł ulice i place większych i mniejszych osiedli i długo jeszcze ów zapach, podobnie jak pląsający sylwestrowi entuzjaści jazdy bez trzymanki, będą towarzyszyć nam w pierwszym dniu nowego roku… Nikomu jakoś nie przeszkadzał w tym czasie smog i walające się pozostałości po sylwestrowych pociskach, bo i kto miałby badać jego stężenie? A na sprzątanie przyjdzie czas, kiedy opuszczą nas wspomnienia i ból głowy po wspaniale spędzonej minionej nocy. Eksplozja radości z nie wiadomo jakich powodów ustąpiła już tradycyjnie miejsca zdrowemu rozsądkowi, bo czy tak naprawdę miniony rok był aż tak zły, aby żegnać się z nim z taką radością i czy ten, który dopiero się rodzi, będzie aż tak udany dla nas, aby go witać z takim entuzjazmem – któż to wie? Wiele wskazuje na to, że będzie raczej odwrotnie. Czy zatem trzeba nam aż takiej demonstracji? A może – jak to zwykle bywa – bal sylwestrowy to tylko jedna z wielu okazji, by bez zbędnych komentarzy, bo przecież wtedy wypada, osuszyć więcej butelek niż zwykle? Koniec i początek nowego roku, zaledwie jedna noc, a tyle w niej skrajnie różnych skojarzeń.

Jeszcze kilka zaledwie godzin temu nikomu nie przeszkadzało, że nasi czworonożni przyjaciele przeżywają istny armagedon. Ekolodzy i obrońcy zwierząt na co dzień aktywni, a w tym czasie z ich strony nie słychać głosów sprzeciwu czy też troski o losy krańcowo przestraszonych zwierzaków. Pewnie i oni w tym czasie odsunęli na bok zawodowe problemy… Na opiekę przyjdzie czas później, kiedy wrócimy do szarości dnia codziennego, tymczasem orkiestra grać i zabawa trwa!

Wszędzie tumult, gwar. Na scenach artyści najróżniejszej maści, roznegliżowane gwiazdy marzły na otwartych estradach lecz dzielnie walcząc z kaprysami raczej późno-jesiennej aury, ukazywały swoje wdzięki jak tylko potrafiły najlepiej – a potrafią… Wesoło, śmieszno, głupio, czasami straszno, ale przecież to ta jedna noc w roku, kiedy prawie wszystko nam wolno, więc o co chodzi…. (A może jednak, mimo wszystko, o coś tu chodzić powinno?).

Ranek już nowo narodzonego roku budzi się mglistą pogodą i z tych naturalnych i tych nieco mniej naturalnych powodów. Rozpoczął się Nowy, 2019 Rok. Grobowa cisza, jak makiem zasiał, a to zaledwie kilka godzin upłynęło od bicia dzwonów, syren, konfetti, wybuchów petard i temu podobnych cudów ludzkiej wyobraźni. Po parkiecie snuje się ostatnia para, nie do końca wyczuwająca rytm jakiegoś przeboju z lat siedemdziesiątych. Nowy rok, więc należy rozpocząć go od mszy świętej. Kościół z wolna wypełnia się wiernymi, wśród nich wielu takich, których nie opuściły jeszcze do końca fantazje minionej nocy, rozkochane w sobie na zabój pary trzymają się kurczowo swoich partnerów, wokół roztacza się zapach drogich perfum i czegoś jeszcze… Nie wiadomo dlaczego, a może właśnie z tych powodów przychodzi mi na myśl Requiem b-moll Antonina Dworzaka op. 89, będące utworem, ukazującym ludzką egzystencję. Dziwna radość, z którą mieliśmy do czynienia jeszcze niedawno, miesza się z jakże odmiennym uczuciem. Euforia, czy podzwonne dla świata? Podobne myśli nachodzą tych wszystkich, którym przyszło na trzeźwo spojrzeć na pierwszą kartkę kalendarza w nowym 2019 roku. Noc pełna kontrastów mija, zaś świat, po zwalczeniu sylwestrowego kaca wróci do jakiejś rzeczywistości – jakiej?

Wracam do domu. W kącie skulony pies jeszcze się trzęsie, spogląda na mnie proszącym wzrokiem. Pocieszam go: nie bój się, to już koniec, szampan został rozlany, jak mleko, które rozlałeś, kiedy w panice starałeś się wczołgać pod łóżko. Ileż mądrości wyczytać można z oczu naszych zwierząt, byleby tylko znaleźć na czas, by w nie spojrzeć. Kudłaty przyjaciel powinien wyjść na spacer lecz za nic nie chce opuścić swojego kojca. Wytrzyma, bo taka jest natura zwierząt, a mnie trochę wstyd, że musi cierpieć, bo to przecież z ludzkich pobudek zmuszony jest co roku walczyć ze stresem. Czasami mam wrażenie, iż ostatnimi czasy świat cały jest jakby na lekkim haju i nie dostrzega zwykłych spraw, problemów czy cierpienia, biedy i tylko bawimy się w tworzenie nowych konfliktów, a wokół śmierć i zło grają swoją symfonię, za naszym pozwoleniem. Paradoksalnie niejako, właśnie w czasie, kiedy to wielu rozpamiętuje upojne chwile minionej nocy, na myśl przychodzą mi zupełnie inne tematy.

Oto w najmłodszym państwie świata, jakim jest Sudan Południowy, z powodu głodu cierpi ok. 1,25 miliona osób (dane z roku 2017). 6 milionów mieszkańców Sudanu doświadczyło w tym czasie uczucia głodu, zaś 2 milionom dzieci w Demokratycznej Republice Konga grozi śmierć w wyniku niedożywienia. Ponad 300 tysiącom dzieci w Somalii może zagrozić śmierć głodowa i już teraz zjawisko to nosi znamiona katastrofy – informuje Anthony Lake, dyrektor generalny UNICEF-u.

Konieczna jest natychmiastowa pomoc rodzinom polskim na Wschodzie, zdaniem członków wielu fundacji nie może być to tylko pomoc, udzielana doraźnie, ale most pomocy powinien działać nieprzerwanie. Wiele rodzin wielodzietnych, żyje w tych krajach w skrajnie trudnych warunkach, przy czym słowo skrajnie należy tu podkreślić w sposób znaczący, bowiem sytuacji tej nie da się porównać z naszą biedą, która także w naszym kraju zagląda do wielu rodzin. My tymczasem wydajemy setki tysięcy złotych na fajerwerki, petardy i bale, gdzie szampan leje się strumieniami, a kaca co niektórzy liczą nie w godziny a dni – dosłownie. Czyż naprawdę nie trapią nas wyrzuty sumienia z tego powodu?

Źródła:

https://www.gość.pl/doc/925653.wkrótce-zagrozi-im-smierc

https://www.tvn24.pl/wiadomości-ze-swiata,2/kongo-dwa-miliony-dzieci-zagrozonych

https://www.02.pl/artykuł/mieszkancom-najmlodszego-kraju-swiata-grozi,smierc-glodowa

Tadeusz Puchałka

Fot.: Andrzej Wróbel & Lech L. Przychodzki

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*