Turystyka bezwysiłkowa z biletem donikąd

Pustka

Kiedy wnętrze człowieka staje się krwawiącą pustką,

po wyrąbanym sumieniu,

wtedy on sam staje się marionetką bez kręgosłupa,

podatną na grzech,

szukającą radości w jego cieniu.

(J. Marczinski, Na czas dzisiejszy rozważania)

Warto dziś sięgać po słowa i myśli tych, którzy potrafią świat dostrzegać swoim wnętrzem,  a nie tylko dotykać i podziwiać kolorową suknię i ciało pięknej kobiety, które to zjawisko owszem jest atrakcyjne, lecz jakże ulotne. Nauczyć się od nowa podziwiać dzieło stworzenia sercem… Niewiele w tym spojrzeniu tęczowych barw – lecz ile nieskażonej kłamstwem prawdy.

Niestety, wspomniana na wstępie owa dyscyplina sportu i rekreacji stała się normą już przecież każdego z nas. Nie chodzi w tym przypadku o zachwycanie się krajobrazami przez szybę luksusowego autokaru, czy też podziwianie zachodów słońca z tarasu pięciogwiazdkowego hotelu. Świat, jaki nam wyłożono na tacy, ukazuje swoje kolorowe oblicze z zupełnie innej strony, my zaś nie domyślamy się nawet, że oto stajemy się kolejnym bezwartościowym produktem kolorowej tandety – turystą do świata, który tak naprawdę nie istnieje.

 

Apokalipsa miłości

Pośród zwęglonych kikutów bezwstydu i pychy,

Na gorących zgliszczach spopielonego zła,

będzie kiedyś  przechadzać się miłość

Gołymi stopami depcząc dogorywające resztki ludzkiego szaleństwa,

Na których to na nowo można będzie zasiać,

czyste, niczym nie skażone życie.

(J. Marczinski)

Dziwny jest ten dzisiejszy świat, a przecież nie tak miało być:

Samochody za nas parkują, ostrzegają dosłownie o wszystkich zagrożeniach, nawet tych, które mogą dopiero nastąpić. Kontakt ze światem jest wręcz natychmiastowy. Dzięki dzisiejszej technice randkujemy satelitarnie, w takiż sam sposób się kochamy i rozwodzimy. W pędzie do sukcesu za wszelką cenę nie zastanawiamy się, czy aby miłość w ten sposób przekazywana jest tym właściwym ludzkim uczuciem, a może to tylko program, jaki należy zresetować za jakiś czas… (Zakodowani bezinwazyjnie na swoje życzenie?).

Dziś zjawisko, nazywane życiem, przestało być czymś bardzo ważnym, duchowym, czymś, co należy przejść mimo licznych upadków, po których należy wstać o własnych siłach i iść dalej. Zaprogramowani na sukces, nazywając to pojęcie kreatywnością, przepychamy się na chama – byle szybciej, byle z przodu, dobijając po drodze słabszych. Gryząc i kopiąc, wykorzystując przy tym swoją władzę, brniemy z zadowoleniem różowym szlakiem, bo łatwy i przyjemny. Tym oto sposobem toczymy się (staczamy) do hotelu o nazwie Sukces. Lepszych od siebie już na początku przestajemy lubić, by za chwilę z nimi walczyć, uważając za wrogów tylko dlatego, że z jakiegoś powodu po prostu są od nas zdolniejsi. (Turystyka bezwysiłkowa, byle z mocnymi ramionami, „silnymi plecami” i koniecznie bezrozumna).

 

Ile

Ile można siebie komuś dać aby pomóc,

i aby nie zbankrutowało sumienie???

Czasami całego i… wciąż za mało,

wciąż będzie brak.

A czasami wystarczy jedno uczciwe spojrzenie.

(J. Marczinski)

Prawda – jak trudno o ten gest dobrej woli w dzisiejszym świecie?

Człowiek sukcesu… Ilu dziś jest takich, którzy zasługują na to miano, a ilu wypłynęło dzięki wspomnianej tak zwanej kreatywności lub inaczej – umiejętności sprzedania samego siebie na przekór zwyczajnie ludzkiemu postępowaniu… Nikt z nas do niedawna jeszcze, nie domyślał się, że nadejdą niebawem czasy, w których pragnieniem człowieka stanie się życie bez polityki. Bombardowani tym pojęciem stajemy – jedni na prawo, drudzy na lewo – nie domyślając się nawet, że znów ktoś nas programuje. Wszystko to gra na naszych umysłach, to między innymi dzięki tej podłej grze powstają podziały w rodzinach, czyli w podstawowej komórce społecznej, która powinna stanowić fundament naszego istnienia. Nagle atrakcyjna, z pozoru tęczowa, kolorowa turystyka, przy odrobinie zastanowienia staje się przerażająco realnym ziemskim piekłem, jakie stworzyliśmy sobie sami, bo przecież tak nam wmawiano, a my kupowaliśmy ów tani towar bez zastanowienia. Nagle stajemy z rozłożonymi ramionami – niczym bezbronne dziecko – na środku ruchliwej ulicy i pytamy samych siebie o drogę, bo cała reszta jest głucha na nasze wołanie. Odsuwani przez przepychający się wszechobecny tłum istot podobnych nam, wpadamy wprost pod pędzącą z szyderczym uśmiechem śmierć.

Kończy się turystyczny turnus, ku naszemu zdumieniu nie mamy do kogo wracać, dom także legł w gruzach i pozostał nam w dłoni tylko bilet donikąd.

Tadeusz Puchałka

Foto Autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*