O tożsamości elblążan

Wielokrotne powroty do studiów i refleksji nad kształtowaniem się życia elbląskiego po r. 1945, szczególnie zaś nad działalnością ludzi różnych środowisk twórczych, dawały mi asumpt do konstatacji na temat cech specyficznych, rozpoznawczych i w ogóle tożsamościowych społeczności tego miasta. Zmiany świadomościowe, społeczno-ustrojowe i obyczajowo kulturowe w tym życiu stopniowo przyzwyczaiły mnie do stopniowego korygowania wcześniej formułowanych uogólnień. Stwierdziłem też, co zapewne należałoby odnieść do zmian we wszelkich zakresach  powojennego życia  (i to nie tylko polskiego), dokonywały i dokonują się dzisiaj w tempie znacznie szybszym, niż miało to miejsce przed wiekami, gdy normy życia zdawały się bardziej stabilne. Uwagi, na które tu się kuszę – powtarzam raz jeszcze – nie dotyczą elblążan dawnych wieków, ale tych pokoleń obywateli, którzy przybyli do spustoszonego wojną miasta i stanowią przy całej wymianie pokoleń jego wspólnotę terytorialną oraz społeczno-kulturową.

Wiadomo przecież, że kim innym był mieszkaniec np. miasta  dziewiętnastowiecznego, obrosłego tradycjami kształtującymi się od wieku XIII i nawykłego do walki o przetrwanie w warunkach ścierających się tu interesów Zakonu, Rzeczypospolitej, wreszcie trwającego od 1772 r. panowania zaborców pruskich jak i – że tylko napomknę – dramatycznej i dla elblążan nawet tragicznej, beznadziejnej rywalizacji z zyskującym dominację Gdańskiem. Kim innym zaś połamany przeżyciami wojny tułacz, osiedleniec, znajdujący tu swoje miejsce wśród pogorzelisk i ruin, a ześrodkowany na budowie życia od podstaw. Człowiek skazany na wykorzenienie z miejsca swej dotychczasowej przynależności – przyzwyczajony do wyrzeczeń i zrazu nie znajdujący żadnych więzi z miejscem, wyznaczonym mu przez los na swą ostateczną, „małą ojczyznę”. Jeszcze kim innym – reprezentant pokolenia od dzieciństwa po wiek dojrzały kształtowanego i funkcjonującego we wciąż podlegającym zmianom mieście peerelowskim. Kim innym dzisiejszy dwudziestolatek, nie pamiętający z autopsji Elbląga sprzed r. 1990. Myślę, że w ogóle zabiegiem naiwnym byłoby porównywanie tożsamości wszystkich tych generacji. Acz położenie geograficzne miasta, jego miejsce na mapie kraju – także w jakimś stopniu ważą na psychologii mieszkańców, na ich podświadomości i świadomości. To znaczy także je determinują.

Od przybycia do Elbląga pionierów powojennej społeczności miejskiej Elbląga mija właśnie 65 lat. Nie podobna nie dostrzec już trzech pokoleń, kształtujących to życie. Pierwsze – to pokolenie właśnie już to pionierów, już to w ogóle dojrzalszej wiekowo części osiedleńców, którzy nadawali ton tutejszemu życiu do schyłku lat sześćdziesiątych a nawet połowy lat siedemdziesiątych, w każdym razie ludzi, którzy – jak  powiedziałem – znaleźli się w Elblągu już w wieku dojrzałym, wnosząc tu ze sobą bagaż trudnych doświadczeń wojennych i jeszcze przedwojennych, mocne  poczucie własnego rodowodu i ukorzenienia w odległych od tutejszej ziemi innych małych ojczyznach. Pokolenie drugie, wkraczające do życia w latach siedemdziesiątych, to rzesze dwudziesto- i trzydziestolatków, nie obciążone już pamięcią rodowodów swych rodziców, wolne od kompleksów właściwych pionierom, skłonne do deklarowania swej oczywistej więzi z miastem, które jest już ich miastem rodzinnym oraz – ku czemu wychodzi na przeciw rozwój zainteresowań historyków, badaczy dziejów miasta – do traktowania miasta z jego historią jako tradycji przynależnej dziedzictwem, własnej tedy a zatem i zobowiązującej. Dodam tu, że ową skłonność wyraziście ucieleśnia obfitość studiów historycznych, przywracających zbiorowej pamięci dzieje Elbląga, ucieleśnione wreszcie znanym, epokowym, wielotomowym wydawnictwem monograficznym pt. Historia Elbląga. Wreszcie pokolenie wchodzące w życie w latach dziewięćdziesiątych, mniej już wrażliwe na spory o wartości czy o tradycje (skądinąd już ustalone). W większości  wolne od refleksji nt. lokalnego patriotyzmu, tożsamości i w ogóle teoretyzowania, ukierunkowane już to na zużytkowywanie ustrojowych tendencji liberalno-utylitarnych w ekonomicznej walce o byt i urządzenie się na wzór zachodni, już to na poszukiwanie pracy i jakichś podstaw życiowych w warunkach swobodnej konkurencji i bezpardonowej walki o miejsce w życiu. Myślę, iż problematyka tożsamości lokalnej jest tej formacji pokoleniowej raczej obca i narzucana sztucznie. Zjawiskiem powszechnym – niestety bolesnym a trwającym w Elblągu od lat – jest jakże znamienna dla całego kraju, odrabiającego swe zaległości, emigracja zarobkowa młodych, aktywnych i zdesperowanych. Że zjawisko to stoi w jaskrawej sprzeczności ze skądinąd pożytecznymi tendencjami do egzegezy problematyki tożsamości, raczej nie ulega wątpliwości. (Cdn.)

Ryszard Tomczyk

Fot.: Lech L. Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*