To globaliści wkrótce zdecydują, czy mamy prawo żyć (3)

By chronić swoje interesy w kraju niesfornych, ale pokornych tubylców, potrzebna jest autentyczna okupacja. 15.08.2020 r. zawarto polsko-amerykańską umowę wojskową. Zgodnie z nią amerykańska obecność w Polsce zostanie zwiększona o ok. 1000 żołnierzy i będzie stanowiła 5,5 tys. Amerykanów, np. eskadrę bezzałogowych statków powietrznych MQ-9 i wspólne Centrum Szkolenia Bojowego. Roczny koszt stacjonowania w Polsce owego 5,5 tys. amerykańskich żołnierzy wyniesie 50 mln. dol. Poza opłatami za obecność Amerykanów na terenie naszego kraju, Polska poniesie koszty zbudowania budynków mieszkalnych dla żołnierzy, magazynów, hangarów i reszty infrastruktury, co w sumie ma przekroczyć 2 mld. dol. Rząd – wbrew Konstytucji – pozbył się części polskiego terytorium, dając go obcemu państwu a  pozbawiając siebie  jakiejkolwiek nad tymi miejscami kontroli. Jednocześnie ponosimy wszelkie konsekwencje finansowe obecności obcych wojsk i zwalniamy je ze wszelkich obowiązujących w Polsce podatków i ceł (np. zakup paliwa dokonany przez amerykańskich żołnierzy na polskiej stacji paliwowej jest zwolniony z akcyzy i podatku VAT, import towarów jest zwolniony z cła, akcyzy i VAT i jakiejkolwiek kontroli granicznej). Żołnierze amerykańscy na służbie są wyjęci spod działania polskiego prawa, dodajmy, iż często do naszego kraju trafiają rekruci, odbywający w USA wyroki, a wszyscy Amerykanie (wojskowi i cywile) mają prawo do posiadania broni. Polska armia i administracja ma obowiązki służebne wobec Amerykanów, polegające na zapewnieniu nieodpłatnych przewozów, udostępnieniu dróg, torowisk, korytarzy powietrznych i szlaków wodnych oraz poligonów dla przemieszczających się oddziałów amerykańskich, dostarczanie nieodpłatnie mediów i odbioru śmieci, remontów i budowy infrastruktury. 5 tysięcy żołnierzy to niby niewiele, lecz nie zapominajmy, że dziś zupełnie legalnie będzie można na terenie Polski tworzyć bazy, takie jak w Guantanamo na Kubie, gdzie ludzie będą torturowani i przetrzymywani bez wyroku. Doczekaliśmy się apokalipsy!

Po przegłosowaniu przez Sejm „Piątka dla zwierząt” trafiła do Senatu. Senatorowie opozycji (Koalicja Obywatelska, w tym Polskie Stronnictwo Ludowe) zapowiedzieli, że chcą przeprowadzić pełną debatę w sprawie ustawy, co ich zdaniem zaniedbał Sejm. Na posiedzenie senackiej Komisji Ustawodawczej, zaproszeni zostali przedstawiciele organizacji rolniczych, branż przetwórców mięsa i eksperci przeciwni ustawie oraz zwolennicy przepisów, głównie z organizacji skrajnie pro-zwierzęcych. Rolnicy dziś sprzeciwiają się tzw. piątce dla zwierząt, czyli ustawie, która zakazuje chowu zwierząt na futro oraz zakazuje uboju rytualnego na eksport. „PiS to partia zdrajców polskiej wsi”. Kaczyński wiedział kiedy uderzyć i ugrać jak najwięcej. Przypomnijmy, że po 2020 roku polscy rolnicy będą otrzymywać mniej pieniędzy z Unii Europejskiej (tzw. dopłaty bezpośrednie). Dzięki nim w minionych latach (2007-2013) oraz w obecnej perspektywie finansowej (2014-2020) setki tysięcy rolników w Polsce dokonało modernizacji swoich gospodarstw i w trudnych czasach kryzysu czy zdarzeń naturalnych (np. susza lub powódź) przetrwało na rynku. To się jednak skończy, bo po 2020 roku polscy rolnicy stracą ok. 80 proc. wartości dopłat, które są ważną częścią ich dochodów. Jeśli stracą też rynki zbytu na swoje towary, to ich majątek będzie szedł na sprzedaż za ułamek procenta! Ustawa nie ma na celu li tylko zamyka nie fermy, w których źle się dzieje, dzięki pozarządowym organizacjom finansowanym z UE i z pieniędzy Sorosa rolnicy będą kontrolowani, czy spełniają kryteria ochrony zwierząt. Branża rybna na zakazie, a co za tym idzie likwidacji ferm zwierząt futerkowych, straci 100 milionów złotych rocznie – za ilość kupowanych co roku odpadów z przetwórni ryb. W procesie przetwarzania ryb powstaje bowiem pewna pula odpadów rybnych, które chętnie w tym momencie kupują hodowcy zwierząt futerkowych. Tych odpadów jest 70 tysięcy ton. Podobnie rzecz się ma z odpadami z ferm drobiu – 700 tys. ton pozostałości po produkcji drobiowej trafia na takie fermy. W przypadku zmian w prawie, drobiarze musieliby płacić za utylizację odpadów, co wpłynie na rentowność biznesu. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

październik 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*