O co chodzi z tymi uchodźcami?

schengen-neinJednym z najbardziej gorących tematów w polskim społeczeństwie jest kwestia naszego stosunku do uchodźców/migrantów, czy też po prostu obcych nam kulturowo ludzi, przyjeżdżających lub raczej przejeżdżających przez nasz kraj. Tak jak to mamy w zwyczaju, od razu tworzymy głęboki podział, dzieląc się na ekstremistów – tych, co chcą przyjąć wszystkich jak leci i tych, co chcą, by Polska w żadnym wypadku nie wpuszczała „uchodźców”.

To ostanie zresztą jest jaskrawym przykładem zidiocenia, zwłaszcza wśród polityków i osób, które pretendują do przewodzenia naszym narodem. Polska nie ma bowiem wyboru przyjmowania lub nie uchodźców. Te kwestie uregulowane są prawem międzynarodowym (np. Konwencja dot. Statusu Uchodźców z 1951 r.), które Polska dobrowolnie włączyła w swój system prawny i dopóki tego nie zmieni, nasze państwo ma prawny obowiązek ich przyjmować, bez względu na to, co jakiś niedouczony polityk plecie.

Druga strona też nie jest wolna od bredni i kretynizmów. Różni Polacy, natchnięci wyrwanymi z kontekstu zdaniami papieża Franciszka, lub przekonani, że tego wymaga od nas europejskość – zaczęli domagać się przyjmowania wszystkich chętnych do przyjazdu do Polski z kierunku północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, tak jak to wskazała Angela Merkel. I znowu: Polska konstytucja zakłada równość wobec prawa – to oznacza, że jako państwo mamy obowiązek traktować wszystkich równo – gdy chcemy, by wszyscy mogli do Polski przyjechać, to niech będą wszyscy, inaczej faworyzujemy jednych kosztem drugich (to oznacza, iż kiedy otwieramy się na przybyszy z Syrii i Afryki Północnej, to musimy bezwarunkowo otworzyć się na Ukraińców, Rosjan, Białorusinów. I kogokolwiek, kto chce do nas przyjechać).

Obie postawy są przejawem głupoty, skrajnej naiwności i braku zrozumienia tematu. Polska ma obowiązek przyjmowania uchodźców, ale migrantów już nie. Warto byłoby odbyć dyskusję, jakiego społeczeństwa chcemy i jakiej migracji oczekujemy. I jak na to się przygotować. Toteż odpuśćmy sobie wzorowanie się na obłudnych i zarazem tonących w konflikcie krajach Europy Zachodniej. Stamtąd nie przypłynie żadna nauka, żadna dobra sugestia…

szkocja

I Rzeczpospolita była silna między innymi siłą swojej różnorodności. W zgodzie, w trosce o wspólne dobro, żyły razem różne narodowości religie i tradycje. Fakt, wypracowano model, który nie wszystkim od razu gwarantował równość, a wiele społeczności żyło w stanie, jaki dziś nazwano by gettami. I nie chodzi, by znowu wyznaczyć dzielnice dla muzułmanów, tak jak kiedyś dla Ormian czy Żydów, ale by wypracować jakiś sensowny model społeczny, biorący pod uwagę fakt, że przybysze się nie zintegrują – tzn. nie zostaną katolickimi Polakami, ale zachowają swoje tradycje, religie i kultury. Przyjmując migrantów nie jesteśmy skazani na konflikt, o ile ślepo nie powielimy pomysłów Europy Zachodniej a wypracujemy własne. Polska – będzie w stanie przetrwać jako znaczący gracz na arenie międzynarodowej tylko jako różnorodne społeczeństwo – które zarazi innych swoim umiłowaniem wolności. O tym mówi koncepcja, nawiązująca do tradycji jagiellońskiej. Co jest alternatywą? Polska będąca elementem niemieckiej idei Mitteleuropy – koncepcji, według której kraje między Bałtykiem a Adriatykiem mają być zapleczem surowcowo–ludnościowym dla wielkiej germańskiej struktury w Europie.

Aby wybić się na więcej niż bycie niemiecką kolonią, musimy odrzucić dwa histeryczne nurty – tych, co chcą, byśmy na każde skinienie Zachodu przyjmowali wszystkich i tych, co widzą w muzułmańskich rodzinach terrorystów.

 

Radosław Malinowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*