Łódź tonie – sukcesy na kredyt (2)

1Jakiś czas temu pisałem o łódzkiej ulicy Abramowskiego, ulicy  włókniarzy, włókniarek, wszelkich innych robotników oraz wielopokoleniowej bandyckiej  familii  – fenomenie  i postrachu, mającym swe miejsce w miejskich  legendach. Ludzie z tejże ulicy zasilali również rzeszę pracowników  zakładu, matki – dającej chleb wielu łódzkim rodzinom. Idąc z Abramowskiego ulicą Kilińskiego na południe, po kilkuset metrach za  poprzeczną ulicą Tymienieckiego, widzimy po lewej stronie odnowiony stadion Włókniarza (dziś SMS), gdzie mecze rozgrywa obecnie reaktywowany Widzew Łódź, a po drugiej stronie Kilińskiego pojawiają się porośnięte fronty dawnej okazałej fabryki, z wyblakłym banerem, mającym  przypominać, że papież-Polak nie zapomniał o łódzkich włókniarkach lecz potem sama Łódź nie potrafiła odwdzięczyć się za ten dar, tworząc w murach dawnej fabryki muzeum jego imienia. Niestety, w ostatnich latach zabytek obraca się w ruinę. Najpierw „wypatroszono” fabrykę pod przyszłe inwestycje (a było tych urzędowych wizji bez liku), potem nękali ją złomiarze – skutkiem czego  zawalił się dach. Na koniec, w maju 2012 r., w tkalni wybuchł groźny  pożar, który poczynił kolejne spustoszenia. Dzisiaj zostały po niej jedynie mury zewnętrzne i wygląda, jakby była naturalnym plenerem do wojennego filmu. Zarośnięty i zrujnowany teren kontrastuje z efektownie odnowioną przędzalnią przy ul. Tymienieckiego, gdzie mieści się m.in. Art Inkubator oraz liczne miejsca, gdzie mogą spotykać się nowobogaccy, czy wybudowane nieopodal zamknięte osiedla mieszkaniowe.

Garść historii: teren pod nową fabrykę Karol Scheibler kupił w 1873 roku. Fabrykant wybudował tam m.in. bielnik, nową wykańczalnię, farbiarnię, drukarnię i magazyny. Zwieńczeniem inwestycji była budowa elektrowni. Oddany do użytku w 1910 roku zakład energetyczny był sercem całego kompleksu fabrycznego Scheiblerów i jednym z największych tego typu obiektów w Królestwie Polskim. Nowa tkalnia powstała w 1899 roku za prawie dwa miliony rubli. Budynek był olbrzymi – miał 200 m szerokości i 180 długości. Zajmował powierzchnię 3 ha i został zbudowany na planie litery U. Został zbudowany w stylu eklektycznym z akcentami neorenesansu.  Fasada fabryczna ma bogatą dekorację – z gzymsami, płycinami i attyką schodkową. Była to największa i najnowocześniejsza tkalnia w ówczesnym Królestwie Polskim. Składały się na nią rzędy parterowych szedów, z północy i południa zamknięte piętrowymi budynkami, a od strony wschodniej skrzydłem z ryzalitami, pełniącym rolę fasady. Gmach zaprojektował prawdopodobnie Paweł Rübensahm, zatrudniony w zakładach Scheiblera. Na zespół nowej tkalni składają się też wolno stojące budynki kotłowni i maszynowni w zachodniej części.

2

Po II wojnie światowej Łódź uniknęła dużego zniszczenia, zaś sama  tkalnia została przejęta przez państwo i weszła w skład nowego, państwowego giganta: Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Obrońców Pokoju „Uniontex”. 13. czerwca 1987 r. z łódzkimi włókniarkami spotkał się tam papież Jan Paweł II. Ani nigdy wcześniej, ani nigdy później nie odwiedził on podczas pielgrzymek fabryki.  „Jest to wydarzenie bez precedensu. Odwiedzałem już wiele wspólnot pracy, we Włoszech czynię to systematycznie. Każdego roku na św. Józefa jadę do jakiegoś miasta robotniczego, do jakiejś fabryki, ale nigdy jeszcze nie odwiedzałem fabryki, w której pracują kobiety lub przede wszystkim kobiety. Ja tak bardzo się nastawiłem na to, że tutaj pracują kobiety, że po drodze, gdy tu szedłem i witałem się – a byli także i mężczyźni – to mówiłem: wy tu jesteście na drugim miejscu. Z całego serca pragnę spełnić wypowiedziane tu życzenie i udzielić błogosławieństwa wam wszystkim i każdej z was, i osobom, które są wam drogie, waszym rodzinom, waszym współmałżonkom, waszym dzieciom i tej ciężkiej, codziennej pracy, którą tutaj wykonujecie. Pragnę pobłogosławić całe wasze powołanie, na które składa się dom, rodzina, małżeństwo, dzieci i praca – razem. Taki jest styl życia naszej epoki. Można zastanawiać się nad tym, czy to lepiej, czy to gorzej jest w ten sposób i musimy starać się z tego, co jest i jak jest, wyciągać możliwie najwięcej dobra’’ – powiedział Jan Paweł II na zakończenie spotkania.

Pracowały w „Uniontexie” na kilka zmian tysiące robotników. Dzisiaj nie ma po nich śladu. Po przełomie w 1989 r. tkalnia kilka razy zmieniała właścicieli. Kupiła ją znana łódzka firma budowlana „Varitex”, aby szybko sprzedać firmie „Leclerc” (francuscy Arabowie). Dzisiejszym właścicielem tkalni jest firma „Opal Property Developments” (kapitał australijski), zupełnie niewiarygodna – zadłużona na 22 mln zł. Po raz wtóry właściciel przymierza się do ratowania tkalni i jej otoczenia. To inwestor, który stworzył lofty w przędzalni Scheiblera. Okazał się jednak niewypłacalny, dlatego od pewnego czasu lofty można kupić od syndyka za bezcen. Na licytację komorniczą trafił i „Uniontex”. Cena wywoławcza wynosiła kilkanaście milionów złotych a chętnych nie widać. Inwestorów do tej pory było już wielu – ale żaden z nich nie miał realnych wizji, co do nabywanego budynku. Chodziło raczej o pośrednictwo i szybki zysk niż uratowanie historycznego dziedzictwa.

W latach 90. XX w. pojawił się pierwszy pomysł na zakłady „Uniontexu”. „Old Factory Supermarket” – tak miało się nazywać centrum sprzedaży środków czystościowych, które zająć miało 2,5 tys. mkw. dawnej przędzalni zakładów przy ul. Tymienieckiego. Określano go jako pierwszy taki supermarket w Europie Środkowej, budowany przez  „Vexcon Europe”. W hali miały się znaleźć artykuły do profesjonalnego sprzątania: najnowocześniejsze maszyny, narzędzia, środki chemiczne, a nawet całe technologie. „Leclerc” zaś który miał postawić tam hipermarket. Kolejny właściciel planował w tym miejscu budowę Centrum Papieskiego oraz outletu odzieżowego. O fiasku tych planów dobitnie przypomina niemal zupełnie wyblakły billboard z wizerunkiem papieża, pozostały do dziś od strony ul. Kilińskiego.  Wreszcie Australijczycy przedstawili swoje wizje dla zamożnych łodzian – „Posiadło Księży Młyn” – czyli artystyczno-biznesową przestrzeń miejską dla łodzian i turystów. Usunięto przybudówki, powstałe w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, które nie przedstawiają żadnej wartości historycznej – inwestycja miała objąć  37 tys. mkw. powierzchni, z czego pierwszy etap to 6 tys. mkw. Miały tam powstać kawiarnie, klubokawiarnie, sklepy z wyposażeniem wnętrz, sklepy sportowe, odzieżowe, a także pracownie architektoniczne, agencje reklamowe i studia fotograficzne. Głównym najemcą jest Wojciech Trzciński, który w budynku secesyjnej elektrowni chce stworzyć centrum artystyczne, na wzór warszawskiej „Fabryki Trzciny”, gdzie odbywałyby się koncerty i inne imprezy kulturalne.  Dodatkowo w dwóch parterowych budynkach istniały plany stworzenia „Starego Targu”, gdzie handlowałoby się ekologiczną żywnością, owocami,  warzywami, miodami, winami, ale także rękodziełem. Swoje stoisko mógłby mieć także szewc.

3
Dawne zakłady „Uniontexu”, znane jako miejsce wizyty papieża Jana Pawła II, trafią na komorniczą licytację. Czy znajdzie się ktoś, kto uratuje choć resztki zabytku? (cdn.)

Roman Boryczko,

lipiec 2016

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*