Miłość i wojenna tułaczka (2)

 

Lata płyną, okazuje się, że kobieta i dziecko żyją, mieszkają w Związku Radzieckim i mają się nieźle. Oboje są dobrze traktowani przez rodzinę nowego wybranka, którym – jak pamiętamy – został właśnie nie kto inny, a pilot z polowego lotniska i – jak należy przypuszczać – to on stał za uprowadzeniem dziecka i matki z terenu Niemiec. Faktem jest, że otoczył dziecko opieką, wykształcił i – jak wiemy – wszyscy żyli szczęśliwie. Dziecko otrzymało imię Gienadij, po ojcu nazwisko Astachow. Przypomnijmy zatem, iż chłopczyk żył i dorastał w niewiedzy, kim jest, skąd przybył i kim jest jego prawowity ojciec.

Jako dziecko został otoczony miłością przez swojego ojczyma, którego to Gienadij (Gert), do późnych lat swojej starości uważał za biologicznego ojca. Skończył najlepsze podówczas szkoły, stał się ogólnie szanowanym człowiekiem… W całym tym szczęściu, brakowało tylko jednego, prawdy, którą zarówno matka, jak przybrany ojciec traktowali niczym rodzinną wstydliwą tajemnicę…

Frontowa miłość dzieci wojny, zarówno ta pierwsza jak druga, wystawiana była na wiele prób. Kobieta na początku – jak pamiętamy – opuściła swojego pierwszego wybranka, za drugim szła wraz z postępującym frontem na zachód. Ryzykowała wiele, porzuciła wygodne życie w Niemczech i po raz kolejny zdecydowała się na tułaczkę za kolejnym wybrankiem serca. Ich życie jednak nie było tylko pasmem miłosnych uniesień. Rosjanin, a tak naprawdę Mołdawianin, także wiele ryzykował. Trzeba było sporządzić nie do końca legalne papiery, z których wynikało, że jego wybranką jest Rosjanka. Sam nie do końca  posłuszny władzom, lotnik został zesłany na Sybir. Szczęśliwym zrządzeniem losu przeżył, wrócił i – jak to w każdej baśni bywa – należałoby powiedzieć: wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Należy dodać, że pierwsze lata powojenne w Związku Radzieckim były szczególnie trudne. Nędza, wręcz śmierć głodowa, były w owym czasie zjawiskiem powszechnym. Mimo to  mały Gienadij miał się dobrze.

Mijały lata, z chłopca stał się dorosły mężczyzna, posiadał wysokie wykształcenie, o co zadbał przybrany ojciec. Długo jednak przyszło żyć temu człowiekowi w niewiedzy.

O swoim pochodzeniu i korzeniach dowiedział się, tak naprawdę, dzięki zabiegom swojego syna Andrieja, który korzystając z Internetu trafił na nikły ślad pochodzenia rodziny. Ślad ten po długim, żmudnym poszukiwaniu zawiódł go do Polski, a dokładnie miejscowości na Górnym Śląsku. Gienadij po konsultacji z rodziną i synem Andriejem, który to stał się pewnego rodzaju zaczynem do odtworzenia historii jego rodziny, postanawia iść za tym śladem i w ten sposób – być może – odnaleźć swoje utracone korzenie… Wyraźny ślad, mówiący o dziecięcych latach Gerta (Gienadija) prowadził do Przyszowic. W tym czasie pewne sygnały, których autorem był Andriej, krążyły już na falach internetowych, szczęśliwie natrafili na ten sygnał członkowie T.M.P. Niedługo potem prezes tegoż towarzystwa odbiera zupełnie przypadkowy e – mail. Okazało się, że osobą wysyłającą informacje był człowiek poszukujący swojego utraconego życiorysu. („Przypadkowy strzał, okazał się strzałem w dziesiątkę”). Ruszyła lawina  informacji i w ten sposób Gert vel Gienadij przybył z jednodniową wizytą do swojej rodzinnej miejscowości, jednakże krótki pobyt pozwolił zaledwie na poznanie członków swojej rodziny.

Nasz gość, po krótkim pobycie odjechał w swoje strony, tak to właśnie los kieruje naszym życiem. Jak widać – dodaje mój rozmówca, w tym przypadku opowiadanie choć na początku dramatyczne, jak niewiele wspomnień z tego okresu, ma swoje szczęśliwe zakończenie. Czy jednak tak miało ono wyglądać, a może powinno być zupełnie inaczej, bo przecież w miłości wierność jest najważniejsza. Czy wojna to usprawiedliwienie dla wszystkich naszych czynów? Nie wiem, nie znam odpowiedzi na to pytanie, które sam sobie często zadaję. Wydaje się jednak, że wojna na swój sposób potrafiła nas także wychować, często bywało, iż nasze uczucia wystawiane bywały podówczas na wielką próbę…. Próbę której nie wszyscy potrafili sprostać.

Źródło: Na podstawie wywiadu, przeprowadzonego z mieszkańcem Przyszowic, panem Hubertem Szewiołą. Konsultacja T.M.P – Przyszowice.

Spisał i fotografię rozmówcy wykonał:

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*