Łódź, miasto – złe, lubiło handel! (2)

1Górna to „od zawsze” dzielnica cudów. Dzielnica ludzi pracy, kamienic, do których w akcie nacjonalizacji wkwaterowano przybyłe do pracy w fabrykach ludzkie masy. Ludzie po robocie chodzili na popularny „Górniak”, gdzie od zawsze coś się działo. Ten niewielki, kwadratowy ryneczek przejął szybko funkcje głównego rynku handlowego osady Łódka. Obecnym „Górniakiem” kończyła się ul. Piotrkowska i zaczynała, prowadząca do Pabianic, ul. Pabianicka (to znów wcześniejsza droga, prowadząca do Rudy Pabianickiej i Rokicia). Jeszcze przed wojną Górny Rynek uzyskał nazwę placu Reymonta. Wcześniej zwano go również Rynkiem Geyera, od nazwiska właściciela znajdującej się nieopodal Białej Fabryki i dworku. Położony jest między placem Niepodległości, ulicą Wólczańską i ul. Sieradzką.  17. grudnia 1916 r. wydano rozporządzenie, dotyczące odbywania się targów miejskich we wtorki i piątki na: Starym Rynku, Targowym Rynku, Zielonym Rynku, Wodnym Rynku, Górnym Rynku (Geyera), placu Zarzewskim i ulicy Zarzewskiej oraz na Rynku Bałuckim. Powyższe rozporządzenie zastąpiono nowym już na początku następnego roku. Zmieniono w nim liczbę dni targowych na trzy: poniedziałki, wtorki i piątki. Początkowo handel skupiał się w rejonie obecnego placu Reymonta, który nosił nazwę najpierw Górnego Rynku – po zachodniej stronie ul. Piotrkowskiej plac targowy nazywany był Górniakiem. By ucywilizować handel z wozów, zaprzęgniętych w konie czy z brezentu, rzuconego na ziemię, władze postanowiły postawić halę targową, by sprzedaż odbywała się w bardziej higienicznych warunkach. Hala powstała według projektu autorstwa Pawła Sperra z 1932 r., a jej cechą charakterystyczną jest fakt, że całe sklepienie dachu jest wykonane z drewna. Unikatowe jest też to, iż halę wybudowano dwupoziomowo – handel odbywa się również na stoiskach położonych na piętrze i obiegających całe wnętrze hali. 

Zdjecie umieszczone w galerii forum lighting-gallery.pl chronione licencja Creative Commons NC-BY-SA. Wykorzystywanie do celow komercyjnych bez zgody Autora zabronione.

Od zawsze okolice targowiska Górniak były i są miejscem, gdzie kręci się wielu naciągaczy, grających w trzy kary i handlujących trefnym złotem. Kręci się tu też wielu Cyganów, oferujących wróżbę czy patelnię wykonaną ręcznie. Jeśli masz pecha, spotkasz tu też kieszonkowców czy zwyczajnych bandytów. Pewnie i zaczepią cię i naganiacze, oferujący spirytus i dorabianą wódkę, papierosy bez akcyzy, dowody osobiste, dyplomy wszelkich uczelni czy leki na potencję. Co ciekawe, swój proceder uprawiają oni pod nosem komendy policji, istniejącej od lat przy ulicy Wólczańskiej 250.

24

Rynek przyciągał „niebieskie ptaki”, stanowiąc jedną wielką pasernię. W okresie komuny po przekazie od cioci z Ameryki kilka dolarów można było upłynnić w Pewexie (róg Sieradzkiej i Piotrkowskiej) a to, co zostało, przeznaczyć na kulturalne widowisko cyrkowe (cyrk rozbijał się na terenie targowiska). Rzędy blaszanych „szczęk”, drewnianych lekkich konstrukcji czy już porządniejszych i większych pawilonów, okalały targową halę pajęczym labiryntem. Słodycze, ryby, chemia, papierosy, wszelkie nowe i używane tekstylia. Zegarki, niekiedy biżuteria… Zamożnych klientów czekał na rynku sklep z futrami czy garniturami, szytymi na miarę a poszukujących przygód – „sex shop”. Lata 90. XX w. dodały do handlu kakofonię pirackiej muzyki, sprzedawanej z kaset lub przegrywanej na miejscu magnetofonami dwukasetowymi. Tam też gromadzili się łódzcy wielbiciele filmu, w cieniu hali wymieniali się w sobotę pirackimi taśmami vhs, uchylając rąbka Zachodu. Lewa strona rynku należała się drobnicy. Wcześniej z klepiska, potem już z betonowych stołów, kwitł handel dóbr wszelakich. Od futra teściowej po komiksy z kapitanem Żbikiem, sfatygowane bambusowe wędki czy klocki hamulcowe do samochodu Syrena 105. Okres otwarcia na Zachód przygnał do Łodzi „turystów” zza wschodniej granicy a wraz z nimi broń niewiadomego pochodzenia, mundury, granaty… W samej hali targowej od początku jej istnienia króluje mięso. Czasem nawet tańsze od oferowanego w sklepie, ale za to kupowane w mało higienicznych warunkach, co ma swój urok. Schab bez kości już nie pierwszej świeżości, kurczak schłodzony w „Ludwiku”, polędwica „Wodoszczelna”, czy kiełbasa robotniczo-chłopska o dużej zawartości tłuszczu i wody. Dla mniej wybrednych pozostają w menu podroby – ozorki, świńskie nogi czy mózgi.

33a

Dziś targowisko za radą lokalnych kupców zmieniło się w mały hipermarket z zadaszonym miejscem targowym i przeszklonymi boksami, co wytrąciło z pejzażu to, co najbardziej kochamy – szczerość do bólu.

W sumie zmodernizowano 9 tys. m. kw. targowiska, w tym 4,5 tys. m kw. powierzchni handlowej. Od podstaw zbudowano całą infrastrukturę – przeprowadzono roboty kanalizacyjne, wodociągowe i energetyczne. Na terenie „Górniaka” powstał zadaszony pasaż z 84 kioskami i pawilonami, 64 miejsca pod dachem dla rolników, gdzie sprzedaż prowadzona jest wprost z samochodów oraz 50 stanowisk, zarezerwowanych na handel obwoźny i sezonowy. W nowej hali o pow. 2,1 tys. m kw. utworzono 74 stanowiska handlowe. Powstało także ok. 300 miejsc parkingowych. Wielbicieli miejskich przygód oraz poszukiwaczy legend obecne miejsce nie natchnie specjalnie. Jest schludnie, ale nie jest prawdziwie biednie, biednie po  łódzku. Świat się zmienia.

5

 

Dzielnica Górna w swym charakterze nie zmieniła się w ogóle. Tu od końca wojny wszystko zostawało po staremu. PRL to czas, gdy umocniła się opinia o Łodzi, jako o brzydkim mieście. Ludzki czyn odbudowywał Gdańsk, Warszawę a Łódź, chociaż stała i niemal nie ucierpiała – nieremontowana od końca XIX w. sukcesywnie niszczała. Nadeszła upragniona „wolność” i znów Stolica zdecydowała o losie tego przeklętego miasta. Po 1989 r. decyzją rządu zostały zamknięte zakłady włókiennicze – powód, dla którego Łódź powstała 170 lat wcześniej. Tylko w ciągu roku pracę straciła połowa ze 171 tys. osób, głównie kobiet, którym nie zapewniano żadnej pomocy ze strony państwa. Terapia szokowa, której skutkiem było najwyższe w Polsce bezrobocie, pociągnęła za sobą biedę, kradzieże, alkoholizm i inne patologie życia społecznego. Wtedy Łódź na wiele lat znów stała się żywą ilustracją swojego odwiecznego stereotypu – miasta zdegenerowanego. Do zubożałych dzielnic zaczynają ściągać ludzie z eksmisji i niebieskie ptaki. Coraz więcej tam agresji, alkoholu, przestępczości. Nikt tu już nie szuka pracy, ludzie masowo przestali płacić czynsze (to pierwszy sygnał pogrążania się społeczności w ubóstwie). W dzielnicy Górna w ubiegłym roku było ponad 350 kradzieży aut, ponad 600 zgłoszonych uszkodzeń mienia a fotel lidera przypadł za liczbę zabójstw (policjanci pracowali aż przy 10 takich zdarzeniach). 

6

Górna przyciąga do siebie developerów, tworzących enklawy zamkniętych, chronionych osiedli, by za oknem zarysować obraz budynków z brudnymi oknami, zdewastowanymi klatkami schodowymi, pozamykanymi kinami i domami kultury. Kto jeszcze ma pieniądze, szybko zmienia adres zameldowania. Prawdziwe problemy z mieszkańcami Górnej zaczną się dopiero za kilka lat, kiedy wymrze pokolenie emeryckie – ostatni bastion względnego dostatku, utrzymującego od lat całe rodziny. Dziś zapijaczeni ojcowie wysyłają swe pociechy na ulice, by kradły lub sprzedawały swoje ciała. 

Łódź obecnie upodobniła się do Rio de Janeiro. Na co dzień można tu spotkać jadące ulicą auta, warte miliony. Obrzeża miasta to wille lekarzy, prawników, polityków czy innych hochsztaplerów. Lecz jest jeszcze druga strona medalu. Łódzkie fawele (favelas), dzielnice nędzy, tak jak ich brazylijskie pierwowzory, tworzą się wokół centrów miasta. Mijając uśmiechniętych Europejczyków, kilka metrów dalej natykamy się na wyciągniętą rękę, błagającą o jałmużnę.

 

Roman Boryczko,

wrzesień 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*