Dziś wolni w niewoli. Czy płk Kukliński uratował nas, czy zdradził? (2)
Wietnam lat 60. XX w. przybyłego z siermiężnego kraju komunistę mógł zaskoczyć paletą barw, wykwintnym jedzeniem, luksusem i rozmaitymi pokusami – kobietami i hazardem. Kukliński miał słabość do kobiet i to mogło być wykorzystane przez obcy wywiad jako forma szantażu, stąd mogło zdarzyć się i tak, że to nie moralność popchnęła oficera Ludowego Wojska Polskiego do zdrady – a zwyczajne ludzkie słabości. Kukliński z podróży wrócił z nowym samochodem, kupionym w Paryżu, co na warunki polskie było nieosiągalne nawet dla wysoko postawionych członków partii komunistycznej i na pewno kłuło w oczy.
Żołnierz Ludowego Wojska Polskiego ślubował dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Wielu publicystów sugeruje, iż taka przysięga, oddawana w obliczu stacjonowania na terenie Polski wojsk sowieckich – nie ma racji bytu. Ale jednak ów oficer nie był byle kim, szeregowcem z rozterkami moralnymi czy lekkoduchem, oglądającym się za szeleszczącymi, zielonymi papierkami. Był maszyną, szkoloną do zabijania wrogów ZSRR i temu mocarstwu służył. Mimo, że był Polakiem – był również wysoko postawionym żołnierzem połączonych sztabów, ślepo wykonującym polecenia z Moskwy. Kierując się wprost do CIA miał świadomość, iż on sam staje się pionkiem w grze kontrwywiadów wielkich atomowych mocarstw. Agenci CIA mieli jednak inne plany. Wyperswadowali Kuklińskiemu sprzysiężenie i zaproponowali prowadzenie działalności szpiegowskiej. Pułkownik zgodził się na to rozwiązanie.
Inna wersja mówi o zupełnie innym początku owej współpracy wywiadowczej. W połowie sierpnia 1972 roku polski oficer przez nikogo niepokojony cumuje w zachodnioniemieckim porcie Wilhelmshaven. Następnie wysyła z miejscowej poczty list do attaché wojskowego przy ambasadzie USA w Bonn. „Jestem oficerem armii jednego z państw Układu Warszawskiego. Chciałbym spotkać się w tajemnicy z przedstawicielem armii USA”.
Publicyści, stojący po stronie Kuklińskiego – „narodowego bohatera i zbawcy” – używają również argumentu, jakoby wyjawił on tajemnice wojskowe Układu Warszawskiego oraz Związku Radzieckiego, a nie działał na bezpośrednią szkodę Polski. Prawda jest taka, że Kukliński nie posiadał dostępu do materiałów Moskwy, bo żaden oficer satelicki nie był aż tak wtajemniczany w owe plany. Te, do których miał dostęp (tu zgadzają się historycy – Paweł Wieczorkiewicz i Franciszek Puchała), obejmowały plany modernizacji LWP i system obronny kraju. Przekazywał to co wiedział, a wiedział wszystko o obronności państwa polskiego. Spośród 40 tysięcy dokumentów, większość dotyczyła właśnie Polskiej Republiki Ludowej. Kukliński przekazał te dokumenty państwu, które obronność Polski wówczas bez oporów by naruszyło, a gdyby zaszła taka konieczność – wręcz je unicestwiło, kładąc na atomowym ołtarzu. Jeśli taka decyzja była zgodna z wyższą moralnością i niebywałym patriotyzmem, to czyn ten można przypisywać jedynie schizofrenikowi. Kukliński wykradał przede wszystkim plany operacyjne i mapy. Szczególnie cennym informatorem stał się od roku 1976, kiedy został szefem Oddziału Planowania Strategicznego i bliskim współpracownikiem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Dzięki Kuklińskiemu w ręce amerykańskie dostała się pewna ilość planów radzieckiej broni, m.in. czołgu T-72 i ręcznej rakiety przeciwlotniczej Strieła. Fani działalności Kuklińskiego-szpiega podkreślają, iż dzięki swoim niezwykłym zdolnościom ujawnił najważniejsze sekrety Bloku Wschodniego, m.in. sposoby maskowania strategicznych obiektów, lokalizację trzech największych kompleksów wojskowych (położonych w Bułgarii, Polsce i ZSRR), plany obrony przeciwlotniczej Układu Warszawskiego czy wreszcie plany inwazji na zachód w przypadku III wojny światowej. Absolutnym hitem była informacja, przekazana Amerykanom a dotycząca planów wprowadzenia w Polsce stanu wojennego i zakończenia brutalnie „festiwalu Solidarności”. Nasi „sojusznicy” z Zachodu niezbyt się tym faktem przejęli, ale i same władze komunistyczne owych wywrotowców na internowaniu potraktowały bardzo łaskawie (Lech Wałęsa podczas internowania przetrzymywany był w „restauracyjno – hotelowych” warunkach). Działalność szpiegowska zakończyła się gwałtownie. 2. listopada 1981 roku poinformowano go o przecieku. Kukliński miał zapewnione luksusowe życie, pieniądze za zdradę jak również polisę ewakuacyjną, z której skorzystał, uciekając do USA.
Dziwi również fakt, że młodego, zdolnego oficera nikt nie prześwietlał na możliwość ewentualnych słabości a ten, nie niepokojony przez niemal dekadę, wykonywał swoje tajne zadania, nie wzbudzając żadnych podejrzeń swoich współpracowników. Co więcej – jako człowiek zdolny, sumienny i dobrze zorganizowany zaskarbił sobie sympatię najwyższych polskich dowódców. Mimo to codziennie zdradzał swoich przyjaciół, przełożonych i podkomendnych. Czy luksus, jaki przerastał możliwości większości oficerów, dorównujących Kuklińskiemu rangą, nie powinien zwrócić uwagi kontrwywiadu? Odpowiedź brzmi: tak, powinien i zwrócił uwagę. Prof. Paweł Wieczorkiewicz mówił kiedyś o wysokim rangą oficerze Wojskowej Służby Wewnętrznej, który nadzorował Sztab Generalny, w tym Kuklińskiego. Dziwiło go, że choć obaj są pułkownikami, to Kukliński ma świetny samochód, piękną chałupę i jacht. Doniósł tedy przełożonym, a ci stwierdzili, że kierownictwo służby w Moskwie wie o wszystkim. A co, jeśli Kukliński był tylko kurierem, przekazującym pewne nastroje, panujące w Związku Radzieckim? Tamtejsi stratedzy opracowywali wiele scenariuszy, również destrukcyjnych dla nich samych. Mocarstwa atomowe, będące w stałym wyścigu zbrojeń, nie mogły sobie pozwolić na radykalne ruchy, ich walką była stałą partia szachów na światowej szachownicy. (Dok. nast.)
Roman Boryczko