Spłynęło na polskich polityków wiadro rosyjskich pomyj… (8)

1. września 1939 roku Niemcy Hitlera atakują niepodległą Polskę! Pakt Ribbentrop – Mołotow godził się na współpracę dwóch rywalizujących ze sobą potęg. W chwili wojny tajny protokół zakładał z woli Stalina likwidację państwa polskiego w momencie, gdy obaj agresorzy musieli się ze sobą zetknąć. Stalin czuł awersję do Polski od czasu wojny 1920 roku. To jego postawa, jako ówczesnego komisarza przy dowództwie Frontu Południowego, zadecydowała o niepowodzeniu próby zdobycia Warszawy i uniemożliwiła bolszewikom dalszy marsz na Zachód, w celu niesienia rewolucji. Gdyby wówczas Stalin polecił Armii Konnej Siemiona Budionnego zaatakowanie polskiej stolicy, w czasie pochodu ze Lwowa do Warszawy bolszewicy mogliby wejść na skrzydło wojsk polskich, uderzających znad Wieprza. Nie wiadomo, jakby wówczas wyglądała jakby wówczas wyglądała kontrofensywa armii Józefa Piłsudskiego.

Stalin nosił się z zamiarem uderzenia na Polskę po zajęciu przez Niemców Warszawy. Ale ta broniła się przecież długo, a wojska niemieckie wchodziły coraz głębiej w terytorium Polski, zajmując miejscami obszar, który na mocy umowy z 23. sierpnia miał przynależeć do Związku Sowieckiego. Nie wyznaczono konkretnej daty sowieckiego uderzenia, pakt zawierał jedynie akapit, iż ZSRR przystąpi do działań w „odpowiednim momencie”.

Wschodnie rubieże Polski infiltrowane już były przez szereg grup terrorystyczno-dywersyjnych. Po 10. września uzbrojone bandy z czerwonymi opaskami zaczęły się pojawiać na terytoriach obecnej Ukrainy i Białorusi. Tworzyli je głównie przedstawiciele mniejszości narodowych, w tym m.in. Żydzi. Za ich szkolenie odpowiadali wcześniej oficerowie NKWD. Rząd Polski nie spodziewał się ataku ze wschodu, marszałek Rydz-Śmigły zakazał ataków na wojska sowieckie, mimo że o groźbie inwazji meldował wojskowy attaché w Moskwie, płk Stefan Brzeszczyński. Sowiecki atak pierwotnie miał być przeprowadzony siłą 800 tys. żołnierzy, ponad 5 tys. czołgów i ponad 3 tys. samolotów bojowych.  17. września Polskę najechała „zaledwie” połowa z zaplanowanych oddziałów, do tego źle wyekwipowana. Brakowało paliwa do czołgów, ale też amunicji i karabinów. Mimo przewagi Armii Czerwonej słabo wyekwipowany Korpus Ochrony Pogranicza stawiał zacięty opór. Oddziały, dowodzone przez gen. Orlik-Rueckemanna i gen. Kleeberga, cofały się w sposób zorganizowany, prowadząc też działania zaczepne.

Prezydent Putin tłumaczy dziś, że Rosja była ostatnim z państw europejskich, które zawarły porozumienie z Hitlerem, a Polsce wytknął, że porozumiewała się z nim od 1934 r. Według jego narracji ZSRR miał prawo najechać państwo, jakie – co jest niestety smutnym faktem – pozbyło się dowódcy! 17. września 1939 roku, tuż przed północą, na wieść o wkroczeniu bolszewików na teren Polski, opuszczają przecież Polskę przez granicę z Rumunią: prezydent Mościcki, premier Składkowski oraz naczelny wódz Edward Rydz-Śmigły. Do mostu nad rzeką Czeremosz zbliża się kolumna samochodów – kilka limuzyn oraz dwie ciężarówki. Z historii polskiego oręża wiemy, iż prawdziwy hetman nigdy nie opuszcza swoich wojsk! Miast czekać i wycofać się pod ogniem karabinów – rząd dezerteruje. Po wjeździe kolumny samochodów na most drogę zastąpił im 47-letni pułkownik, Ludwik Bociański, który chcąc bronić honoru polskiego żołnierza miał zamiar uniemożliwić marszałkowi ucieczkę z pola walki. Bociański w akcie desperacji, wyjąwszy pistolet, próbował popełnić samobójstwo, strzelając sobie w serce. Zdrada sanacyjnych dowódców pokazała polskiemu żołnierzowi, że wszystko jest stracone. Po internowaniu pozbawiony swobody działania prezydent Ignacy Mościcki przekazał swój urząd, zgodnie z Konstytucją RP, wskazanemu przez siebie następcy, Władysławowi Raczkiewiczowi. Tym samym ciągłość prawna państwa polskiego została zachowana. Jak wiadomo władze RP nie zamierzały kapitulować i będąc koalicjantem Anglii i Francji chciały kontynuować walkę z Niemcami. Z tego względu w polskim MSZ i w dowództwie wojskowym powstał zamiar sformowania jednostki Wojska Polskiego we Francji. W kwietniu 1939 r. w ambasadzie polskiej w Paryżu opracowano projekt utworzenia dywizji wraz z niezbędnymi oddziałami wsparcia; oceniano wówczas, iż we Francji zdolnych do służby wojskowej będzie 60–70 tys. Polaków. Ponadto sądzono, że można będzie pozyskać 30 tys. Polaków z Belgii i nawet do 170 tys. z Kanady (większość z nich miała polskie obywatelstwo). Rok 1939 przekreślił jednak definitywnie istnienie polskiej niepodległości! (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

styczeń 2020

One thought on “Spłynęło na polskich polityków wiadro rosyjskich pomyj… (8)

  • 16/02/21 o 14:03
    Permalink

    A czego się można było spodziewać po Rosjanach? Jak przez 31 lat pluje się na nich i Rosję, to innej reakcji być nie mogło. Jak niszczy się pomniki radzieckich żołnierzy i opowiada jakieś brednie, pod pozorem mówienia prawdy, to czego się spodziewaliśmy? Że Rosjanie nas pokochają? Trudno – zbieramy teraz to, co posialiśmy pod dyktando USraela i RFN. I długo będziemy musieli naprawiać nasze stosunki z sąsiadami, które zepsuto w imię jakichś historycznych zaszłości, bo w przeciwnym wypadku w razie rosyjskiej agresji nawet nie będziemy mieli dokąd uciekać, bo sąsiedzi szczelnie zamkną swe granice przed nami…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*