„Żółte kamizelki” – detonator dotychczasowego ładu w Europie, czy pacynki w rękach globalistów? (4)

Twarz pochodzącego z Armenii Siergieja Nigojana szybko stała się rozpoznawalna. Od grudnia bowiem kilkukrotnie zdążył się wypowiedzieć do kamery, recytował też fragment poematu Tarasa Szewczenki. Nagranie na YouTube obejrzało w ciągu kilku dni od jego śmierci milion osób. Był na barykadzie, spał w namiocie – zginął od kul mundurowych lub swoich w centrum ukraińskiej stolicy. „Jesteśmy jednością, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, walczymy brat za brata, swój za swojego. (…) To moja przyszłość, że tu dzisiaj jestem”. Na spotkaniu „grupy roboczej USA-Ukraina”, V-ce-sekretarz Stanu, Wiktoria Nuland w grudniu 2013 potwierdziła, że od roku 1991 rząd USA wydał „na demokrację” na Ukrainie aż 5 000 000 000 dolarów. Ta gigantyczna suma pieniędzy wydatkowana była w określonym celu, by zwrócić się z nawiązką. Aktywny bojownik na barykadzie Majdanu dostawał dziennie 200 dolarów, a dodatkowo – 500 dolarów, jeśli grupa liczyła ponad 10 osób. Koordynatorzy otrzymywali od 2000 dolarów za każdy dzień masowych zamieszek, pod warunkiem, że kontrolowana przez niego grupa bojowników realizuje bezpośrednie działania agresywne, skierowane przeciwko stróżom prawa. Fundusze wpływały do ambasady USA w Kijowie drogą dyplomatyczną. Z kolei ambasada USA przekazywała pieniądze do biur centralnych WO Swobody i WO Batkiwszczyny. 20 milionów tygodniowo w gotówce! Radykałowie, w tym Prawy Sektor, otrzymywali bezgotówkowe przelewy na ich osobiste konta bankowe. Liderzy radykalnych struktur prawicowych otrzymali gwarancję pomocy USA w ewakuacji z terytorium Ukrainy w przypadku niepowodzenia rewolucji, zabezpieczenie mieszkań i środków do życia w dowolnym kraju Unii Europejskiej, zgodnie z ich wyborem. I z gwarancji takiej już skorzystał lider politycznej grupy prowokatorów tak zwanego Automajdanu – Siergiej Koba. Transfery pieniężne obsługiwały Western Union, MoneygramRaiffeisen Bank Aval.

30. stycznia roku 2018 rząd francuski ogłosił, że przez cały 2017 rok Francja odnotowała najszybszy wzrost w ciągu dekady – 1,9 proc. wobec 1,1 proc. rok wcześniej i przekroczono wcześniejsze prognozy rządu, zakładające wzrost na poziomie 1,7 proc. Bezrobocie, choć w czwartym kwartale było nadal wysokie i wyniosło 9,7 proc., a nawet nieco wzrosło w porównaniu z poprzednim kwartałem, to jednak było bliskie najniższego poziomu od początku 2012 roku. Zatrudnienie było na najwyższym poziomie od sierpnia 2011 roku. Przedsiębiorczość we Francji łapie oddech. Wprowadzono Tech Visa, wizy dla pracowników, co ma pomóc firmom w zatrudnianiu talentów z zagranicy, mieszkających poza Francją i tych, już będących w kraju, a także innych działań w celu zlikwidowania utrzymujących się od dawna przeszkód biurokratycznych, zniechęcających nowe firmy.

We Francji zarejestrowano w pierwszych trzech kwartałach 2017 roku 528 tysięcy nowych firm – o 21 tysięcy więcej niż w tym samym okresie w 2016 roku. Zaufanie francuskich konsumentów wzrosło do poziomu najwyższego od dziesięciu lat. W kraju otwarto, zapowiadaną jako „największy na świecie kampus startupów“, Station F – dawna stacja kolejowa w Paryżu stała się miejscem funkcjonowania dla oszałamiającej liczby 1000 startupów. Emmanuel Macron wprowadził – przy społecznej akceptacji – plany zlikwidowania 120 tysięcy miejsc pracy w sektorze publicznym i cięć w wydatkach tego sektora. Cięcia spowodowały sporadyczne strajki – Macron nie wycofał się z niczego. Nawet, gdy zaproponował obniżenie podatków dla bogatych i wprowadzenie reform na rynku pracy, jego pozycja nie obniżyła się. Strajki we Francji roku 2018 trwają od marca. Publiczny sektor transportowy strajkuje około 12 dni każdego miesiąca. Do kolejarzy dołączyli także funkcjonariusze publiczni oraz sektor edukacji. Strajki dotykają wszystkich sektorów, które korzystają z transportu kolejowego. Ceny paliw w roku 2018 wzrosły o około 40 proc. Macron twierdził, że forsowane przez niego reformy gospodarcze (kontynuacja reformy rynku pracy, likwidacja przywilejów branżowych, próba ujednolicania systemu emerytalnego, likwidacja liczby zatrudnionych a strefie budżetowej) mają zwiększyć globalną konkurencyjność Francji. Powtarzał, że protestującym nie uda się „zablokować kraju”, a reformy będą kontynuowane.

Pod koniec maja na ulice francuskich miast wyszło około ćwierć miliona ludzi, demonstrując swoje niezadowolenie z gospodarczej polityki prezydenta Macrona. Przeciw rządowi stanęło 60 związków zawodowych z lewicowym CGT na czele oraz opozycja, a tutaj aktywna jest przede wszystkim ultralewicowa partia France Insoumise, prowadzona przez Jeana-Luca Melonchona. Związki nieustannie oskarżają Macrona o wspieranie reform faworyzujących już i tak uprzywilejowane, najbogatsze warstwy społeczeństwa (chodzi o likwidację tzw. podatku od fortun). Lewica nie akceptuje cięć w strefie budżetowej uważając, iż państwo francuskie wycofuje się ze swoich obowiązków względem obywateli. Co ciekawe –  większość obywateli Francji popierała likwidację przywilejów sektora publicznego, zwłaszcza ujednolicenie systemu emerytalnego sektora publicznego i prywatnego (70 proc.) oraz zmniejszenie liczby zatrudnionych w sektorze publicznym (52 proc.).

Ruch „żółtych kamizelek” jako wybuch gniewu początkowo zaczął się w peryferyjnych miasteczkach i obszarach wiejskich całej Francji (mieszkańcy, korzystający z samochodów osobowych, aby dostać się do pracy, stanęli przed widmem wyboru – dojazd do pracy, albo brak jedzenia). Skoordynowani (przez bliżej nieokreślone siły) w Sieci wyszli walczyć. „Żółte kamizelki” to ludzie o niskich dochodach, pracownicy fabryk, magazynów, sekretarki, pracownicy IT niższego szczebla, pracownicy transportu, pracownicy systemu opieki zdrowotnej, krótko mówiąc, osoby najbardziej dotknięte rosnącymi kosztami i stagnacją płac. Główni przywódcy lewicowego związkowego ruchu robotniczego próbowali zdystansować się od „żółtych kamizelek”, uzasadniając, że „nie będą maszerować razem z faszystami z Frontu Narodowego”. Grając na antagonizmach lewica próbowała demagogicznie zdobyć kontrolę nad ruchem i wykoleić go. Jednak szeregowi związkowcy CGT, w opozycji do własnego przywództwa, sporadycznie się solidaryzowali i popierali ruch od samego początku, a kilka oddziałów (FNIC, UD13, UD31 itd.) wezwało do strajków i okupacji, pokazując swoją solidarność. Społeczne niezadowolenie francuskiej klasy pracującej zdetonowano zupełnie bez właściwej koordynacji i przywództwa, które przejęłoby odpowiedzialność i stało się ciałem do negocjacji z rządem. W ruchu są elementy, które opierają się obecności „polityki” – w postaci partii politycznych lub związków zawodowych – przedstawiając „żółte kamizelki” jako zjawisko wyłącznie „antypolityczne”. “Żółte kamizelki” nie mają formalnych struktur ani wybieranego przywództwa, a jedynie pewną liczbę niewybranych „rzeczników”, którzy odzwierciedlają zdezorientowany, niejednorodny politycznie charakter ruchu jako całości. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

 grudzień 2018

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*