Wir nieprzewidywalnych zdarzeń

Ludzie od zawsze pragną swobód, bo to jedyna możliwość na funkcjonowanie i normalne „oddychanie” tu i teraz. Człowiek nie rodzi się w klatce, by potem całe życie uczyć się, jak z niej wyjść. Człowiek wolny ma również wybór, bo nie musi mieszkać w miejscu urodzenia, może się swobodnie przemieszczać i realizować swoje pasje i marzenia. Globalizm umożliwia imigrację, ponieważ na świecie nigdy nie zapanuje ogólna równość i dobrobyt, a masy poszukujące lepszego jutra, skazane są na gromadne przemieszczanie. Wybierają przy tym miejsce, które osiągnęło wysoki poziom dobrobytu poprzez wykorzystywanie ekonomiczne i gospodarcze innych regionów. Imigranci stanowią konkurencję dla rdzennych mieszkańców danego kraju, wygryzając ich z rynku pracy i zaniżając im wynagrodzenie, zmuszając tym samym do obniżenia ich stopy życiowej, bądź emigracji. Dzisiejszy twór, zwany globalizacją, jest koncepcją światowej kontroli bogatych nad możliwościami Planety Ziemia i populacji, mającej być na łasce i niełasce współczesnych ludzkich wcieleń boga. Globalizacja ściśle powiązana jest z liberalizmem, kapitalizmem, kosmopolityzmem oraz multikulturalizmem. Kapitaliści tak długo rozmiękczali międzyludzkie więzi, aż doszło do kuriozalnej sytuacji gdzie, by spotkać się na proteście, trzeba wpierw zwornika w postaci specjalnej strony na social mediach, manifestów w Internecie i właściwie pełnej przejrzystości niedoszłych buntowników.

Zarzewiem buntu stały się ruchy sprzeciwu zwane – alterglobalistami/antyglobalistami. Konserwatyści i zwolennicy globalnego kapitału uważają ludzi inaczej myślących za kolejną pokoleniową odmianę sztafety, która idzie przez całe dzieje. W różnych okresach historycznych różnie się nazywali: dzieci-kwiaty, sufrażystki, hipisi, feministki, antyglobaliści… Wielki Brat zdaje sobie sprawę, że aby panować nad ogółem, musi poluzować pęta. Ruchy protestu – całkowicie kontrolowane – są w zasadzie bardzo zdrową niezgodą na istniejący świat, który zawsze jest ogromnie daleki od ideałów. Młode generacje zawsze w jakiś sposób usiłowały dać wyraz swojej postawie, co miało wpływ na obyczaje, kulturę i zjawiska natury politycznej. Wielu z buntowników nie chce jednak wejść w szablon kulturowy! Antyglobaliści chcą działać wspólnie, ale wynikiem takiej współpracy mają być szczęśliwe jednostki we wspólnotach lokalnych. Antyglobaliści kwestionują jednak proponowany model tej globalizacji i podstawowe wzorce tworzenia globalnego porządku, narzucane przez kraje bogate ubogim krajom Trzeciego Świata. Antyglobaliści dołączają do tych, którzy są przekonani, że nowy światowy ład należy budować przez konfederację wolnych autonomicznych państw, z uwzględnieniem specyficznych warunków ich rozwoju gospodarczego i rodzimej tradycji kulturowej. Buntownicy nie chcą przywództwa Wielkiego Brata, jednej konsumpcjonistycznej filozofii życia, dominującej w krajach bogatych, jednego rządu, jednej armii i jednego modelu gospodarki, którego istotę stanowi nieograniczony wzrost gospodarczy.

Alterglobaliści w różnorodności widzą tylko globalny ład! Człowiek rozumny ma mieć świadomość swojej wolności, ale i przykazania, do których ma się stosować, bo Ziemia jest tylko jedna! Antyglobaliści podważają zasadność akceptowanej przez kraje bogate dominacji gospodarki nad innymi wymiarami życia społecznego, w tym nad przyrodą. Domagają się oni nowego stylu życia, polegającego na ograniczaniu konsumpcji i marnotrawstwa surowców oraz energii także w krajach bogatych, które czerpią korzyści z rabowania zasobów surowcowych. Antyglobaliści wyszli z ruchu ulicznych protestów lat 90. XX w. do równorzędnej krytyki na poziomie polityki i NGO’ s-ów (Greta Thunberg). I to chyba ich zgubiło – stawiając oddolny ruch w obliczu rozwodnienia prawdziwych pragnień ludzi wolnych. Na szczęście przychodzą kolejne wolne głowy, stanowiące przeciwwagę dla globalnego kapitału. Ludzie muszą działać i mieć cele. Jednak wiele zależy od determinacji i często fanatyzmu. Bywa nawet, iż ktoś z dumą nazywa fanatykiem samego siebie myśląc, że właśnie zakomunikował wszystkim, iż bardzo pewnie stoi na swoich poglądach, bo według niego są absolutnie niepodważalne. To delikatna kwestia, bo ślepe wyznawanie poglądów religijnych, politycznych lub utożsamienie się na śmierć czy życie z ulubionym klubem piłkarskim może prowadzić na manowce. Fanatyk zawsze będzie tylko wykonawcą, ślepym wyznawcą tych poglądów i nie chce o nich rozmawiać, bo nawet rzeczowe argumenty nie są w stanie go przekonać. „Fanatyk” to określenie człowieka, który nie chce racjonalnie myśleć, czyli człowieka  ograniczonego niestety na bodźce zewnętrzne, na wszelkie sygnały mówiące o niebezpieczeństwie – tak więc człowieka głupiego!

Można by pomyśleć, że dobrze jest być fanatykiem, jeśli koniec końców i tak wierzy się w dobre rzeczy. Czy np. fanatyk religijny, ślepo wierzący w dobre wartości chrześcijaństwa i nie pytający o podstawy żadnej z jego zasad ani doktryn, nie jest dobrym człowiekiem? Okazuje się, iż jednak nie jest! Człowiek, który wszystko upraszcza, wpada w pułapkę posądzania wszystkich o bycie gorszymi – a to już prosta droga do szowinizmu, rasizmu i ksenofobii. Fanatyzm może rozwinąć się w obsesję – a to już jest choroba, którą magowie współczesnej psychiatrii sklasyfikowali po swojemu jako DSM 5. Liberalna medycyna powoduje, że katalog dysfunkcji człowieka w dążeniu do wolności (robiącego czasem złe rzeczy na pograniczu fanatyzmu) się rozdyma. Pomysł psychiatrycznego leczenia fanatyków religijnych wzbudza spore kontrowersje. Czy nie jest tak, iż dziś zbyt łatwo każdą ludzką odmienność uznajemy za „syndrom” czy „chorobę”? Profesorowie Dąbrowski, Kępiński i Pańków mieliby w tej kwestii co najmniej wątpliwości. W XXI granica między „normą” a psychiczną chorobą niebezpiecznie łatwo się zaciera… Wynajdywanie kolejnych odstępstw od normy powoduje fakt, że ponad 46 proc. Amerykanów choruje co najmniej na jedną z nowych, opisanych chorób. Widzimy to dobitnie dziś na płonących ulicach amerykańskich miast, które wybuchają, gdyż balon nierówności społecznych pękł! A co robią media i politycy? Gniew właśnie nazywają chorobą!

Poniżej przedstawię Wam, Drodzy Czytelnicy, różne wymiary działań ekspresyjnych i często smutne konsekwencje, z nimi związane. Każdy ma jednak prawo do własnej drogi… (Cdn.)

Roman Boryczko,

czerwiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*