USA miały być strażnikiem porządku – a same skąpane w ogniu! (3)

Jest rok 1991. Monterrey Park na przedmieściach Los Angeles. 25-letni wówczas Rodney King wracał z dwoma kolegami, Bryantem Allenem i Freddie Helmsem z imprezy. Pędzili jak szaleni swoim autem. Po zatrzymaniu wywleczony z samochodu został zakneblowany przez policjantów. Mężczyzna był bity pałkami i rażony paralizatorem. Oprawcy z policji obrzucali go przy tym rasistowskimi wyzwiskami. King otrzymał 33 uderzenia pałką, został też sześciokrotnie kopnięty i dwukrotnie porażony prądem. Policjanci przeciągnęli go po ulicy na pobocze, gdzie skuty czekał na przyjazd karetki. Ciężko pobity 25-latek trafił do Pacifica Hospital, przeszedł operację, ratującą życie – 11 złamań kości twarzy, wybite zęby, uszkodzenie mózgu i nerki oraz trauma fizyczna i psychiczna.

Mężczyzna nie był świętoszkiem, bił żonę, jak również odsiedział wyrok za napad na sklep. Interwencja policji była nacechowana strachem przed, jakby nie było, kryminalistą! King oskarżył policję o napaść. Kolejne sądy przyznały czarnoskóremu mężczyźnie łącznie 3,8 mln dolarów odszkodowania oraz 1,7 mln dolarów zwrotu kosztów. W ich następstwie odbył się kolejny proces, tym razem karny, przeciwko czworgu funkcjonariuszom o nadmierne użycie siły. Zakończył się 29. kwietnia 1992 roku skazaniem Laurence’a Powella i Stacey Koon oraz uniewinnieniem Timothy Winda i Theodore Briseno. Funkcjonariuszy skazała bowiem ława przysięgłych, złożona z dziewięciu białych oraz mężczyzny o pochodzeniu mieszanym, Latynosa i Azjaty. Media szeroko relacjonowały proces i podgrzewały atmosferę, sugerując rasizm i nieuczciwość systemu! Wybuchła rebelia. 55 zabitych, ponad 2 tysiące rannych i ponad 11 tysięcy aresztowanych, straty materialne oszacowane na miliard dolarów. To bilans niemal tygodniowych zamieszek. Atakowano nie tylko policję. Dla wielu była to okazja do plądrowania sklepów, kradzieży i podpaleń. Celami stały się przede wszystkim sklepy, prowadzone przez Koreańczyków oraz przedstawicieli innych azjatyckich narodów. Mieszkańcy organizowali straże obywatelskie, które broniły dobytku, dochodziło więc do strzelanin. „Przy okazji” wybuchło 3,6 tys. pożarów, które strawiły przeszło 1,1 tysiąca budynków oraz wiele pojazdów.

Jednym z najgłośniejszych incydentów był atak na kierowcę ciężarówki, Reginalda Denny’ego. Pierwszego dnia zamieszek 36-letni biały mężczyzna został wywleczony z pojazdu i pobity przez grupę czarnoskórych napastników. Po uderzeniu pustakiem w głowę przez niejakiego Damiana Williamsa doznał 91 pęknięć kości czaszki. Cudem przeżył. Jego rehabilitacja trwała kilka lat, ale mężczyzna nigdy nie odzyskał pełni sprawności. Robotnik Fidel Lopez, imigrant z Gwatemali, został wywleczony ze swojego pickupa i obrabowany z 2 tys. dolarów. Damian Williams, który wcześniej rzucił pustakiem w Denny’ego, także w tym przypadku dał upust zezwierzęceniu – niemal zmiażdżył ofierze czoło, uderzając go radiem samochodowym. Prezydent George Bush skrytykował zajścia, nazywając je anarchią. Następnego dnia, powołując się na Akt o Buntach, wydał rozkaz, podporządkowujący Gwardię Narodową rozkazom władzy centralnej. Na ulice Los Angeles wysłano oddziały gwardii, później do tłumienia zamieszek wezwano także żołnierzy 7. Dywizji Piechoty oraz 1. Dywizji Piechoty Morskiej. Porządek udało się zaprowadzić dopiero po sześciu dniach. Łącznie aresztowano około 11 tys. osób. W ramach programu pomocowego przeznaczono 6 miliardów dolarów, które miały także pójść na stworzenie 74 tys. miejsc pracy.

Liberalne media nie wyciągnęły wniosków i dalej w mainstreamowej prasie, niemal każdego dnia na pierwszych stronach krajowych gazet można było przeczytać o młodych, czarnych mężczyznach, którzy padli ofiarą policyjnych strzelanin. W roku 2015 Freddie Gray – 25-letni czarnoskóry mężczyzna został skatowany w policyjnym furgonie i zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych ran. 18. stycznia 2016 roku na korytarzu w hotelu La Quinta, w arizońskiej Mesie, od kul z policyjnej broni zginął 26-letni Daniel Shaver. Klęcząc z podniesionymi rękami, błagał przez łzy, aby do niego nie strzelano. Jakieś pół roku później, 6. lipca, patrol drogówki z Minnesoty zatrzymał ze skutkiem śmiertelnym 32-letniego Philando Castile’a. Shaver był biały, Castile – czarnoskóry.

Dziś mieszkańcy Minneapolis i St. Paul są zrozpaczeni, bo zamaskowani czarni plądrują i palą wszystko na swej drodze! Zmęczeni przemocą mieszkańcy, właściciele splądrowanych i spalonych sklepów czy wreszcie lokalni politycy zarzucają gubernatorowi Timowi Walzowi, że nie potrafił sobie poradzić z kryzysem i pozwolił na to, aby przemoc wyrwała się spod kontroli.

Demonstranci podpalają radiowozy, sklepy i ścierają się z policją. W Indianapolis doszło do strzelaniny, w wyniku której zmarła jedna osoba. W całym kraju w 32 zapalnych punktach zatrzymanych zostało już około 1500 osób. Szykowana jest interwencja Gwardii Narodowej – obecnie do akcji weszło już około tysiąca jej członków, którzy wsparli siedmiuset zmobilizowanych wcześniej. W rezerwie pozostaje jeszcze 11 tysięcy paramilitarnych milicji.

Donald Trump podgrzewa atmosferę strachu, włączając w zamieszki tło polityczne. Sugeruje, że za podpaleniami stoją anarchiści i radykalna Antifa! „To Antifa i radykalna lewica!”. Marco Rubio, związany z Trumpem, mówi: „Coraz więcej znaków, że skrajnie lewicowe bojówki Antify korzystają z oburzenia po śmierci Floyda, aby podsycać przemoc na protestach”. „Znaczna część protestujących”, biorących udział w zamieszkach w piątkową noc, przyjechała spoza jego miasta. To właśnie oni mieli wybijać okna, rabować sklepy czy palić samochody. „Wydają się być ludźmi, którzy robią takie rzeczy regularnie, niestety, w całym kraju”. Amerykańska dyplomacja po mistrzowsku potrafi „polować na czarownice”, by tylko nie szukać błędów u siebie! Pamiętamy jak po japońskim ataku na bazę morską Pearl Harbor internowani zostali wszyscy Amerykanie pochodzenia japońskiego, zamieszkali na zachodzie USA i osadzeni w obozach koncentracyjnych. W 1988 roku władze USA w odpowiednim dokumencie przeprosiły rodziny wszystkich internowanych osób, wypłacono również poszkodowanym przez te działania zadośćuczynienia w wysokości 1,6 miliarda $!

Okręt, którego sternik stracił panowanie nad sobą i nad jednostką, jest śmiertelnym zagrożeniem dla innych statków. Dziś USA targają sprzeczności i namiętności, ulokowane w kuluarach ogromnych fortun, które powstały na niskich pensjach i ludzkiej krzywdzie oraz kolejnych „kryzysach” finansowych, jakie sztucznie po raz enty zubożyły większość klasy pracującej w USA.

Czy świat ma wciąż kierować się wartościami, jakie przyświecają bajecznie bogatym?

Roman Boryczko,

czerwiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*