Ukraińsko-polska miłość na siłę z decentralizacją naszego kraju w tle… (5)

Widać dobitnie, że Ukraina jest rozbita i nie może zdecydować się jednak, jaki wariant wybrać. To, co śmieszy Polaków, to fakt gorącego popierania wojny z pozycji emigranta zarobkowego. Prawda jest taka, że gdyby ci wszyscy emigranci zarobkowi wsparli wojnę, jak i poszli na front, obraz wojny wyglądał by inaczej niż dziś, gdzie w okopach siedzą albo fanatycy, albo nieszczęśnicy bez pieniędzy na łapówkę.

W geopolitycznym sensie nasz sąsiad jest częściowo stracony, co wraz z wchłanianiem Białorusi przez Rosję oznacza, że teraz my znajdziemy się na pierwszej linii konfliktu z Kremlem. Konfliktu, do którego gorąco zachęca nas administracja USA, tworząc bazy w Polsce i dając gwarancje iluzorycznego bezpieczeństwa. Nie jest to jednak bezpieczeństwo na miarę Państwa Izrael, a takie być powinno, biorąc pod uwagę naszą wysuniętą „redutę demokracji”. Ukraiński mentor, z którym rozmawiałem, widział wojnę. Widział trupy, ludzi porywanych z ulicy, strach Ukraińców przed aresztowaniem. Tereny wolne od wojska ukraińskiego są militarną twierdzą ze zwiększoną ilością posterunków kontrolnych, a także bardziej rygorystycznie przestrzeganą godzinę policyjną, obowiązującą od dwudziestej trzeciej do szóstej rano. Ukraina wstrzymuje dostawy wody, prądu, dostaw leków jak i świadczeń pieniężnych. Ludzie próbują żyć jak dotychczas – chodzą do pracy, posyłają dzieci do szkół, uprawiają swe działki. Władza miejska na terenach separatystów nadal urzęduje jak dotychczas, by zapewnić normalne funkcjonowanie na podległym sobie obszarze. Ci, którzy mogli wyjechać – wyjechali. Ci, którzy nie mogli – siedzą w domach i czekają, aż im spadnie na głowy pocisk. Żyją z dnia na dzień, pomiędzy kolejnymi ostrzałami, często bez prądu i wody, pozbawieni dostępu do sklepu i bankomatu. Część zakładów jest zamkniętych, toteż zostaje emigracja ekonomiczna w głąb Rosji lub wyjazd do Polski.

Tu dochodzimy sedna i tego, dlaczego Ukraina się rozpadła. Akurat rejony Ukrainy, graniczące z Rosją, nie zmieniły swojej tożsamości i jest to tożsamość radziecka, która niemal nie zmieniła się przez 23 lata ukraińskiej niepodległości. Tendencje unijne tam nie występują, nikt nie podnieca się demokracją i Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej, jak również bogactwem UE i Brukseli. Ponadto w regionie tym dość słabo wypadały ugrupowania prozachodnie, dominowała w nim prorosyjska Partia Regionów. Do sukcesu powstańców przyczyniła się także postawa miejscowych milicjantów i służb mundurowych, które wypowiedziały zwierzchnictwo Kijowowi. Na ok. 17-18 tys. funkcjonariuszy w obwodzie donieckim tylko nieliczni stawili opór separatystom. Pozostali udzielili im wsparcia, poprzez werbowanie i przywożenie ludzi na antyukraińskie akcje oraz przejmowanie budynków użyteczności publicznej. Nielojalnie wobec nowych kijowskich władz zachowali się również przedstawiciele aparatu miejskiego w Donbassie. Separatyści mają prawo do samostanowienia wobec słabego państwa, które już tylko dryfuje. Polska oparła swoją politykę o taką państwowość i dziś może się okazać, że wobec upadku zapału do wojny przez stronę ukraińską, współpraca z Kijowem zostanie przez Warszawę (czyt. Washington i Jerozolimę) zamrożona. Mrzonki o Międzymorzu, nierealistyczne widzenie rzeczywistości, te wszystkie absurdalne odwoływania się do przedwojennego prometeizmu właśnie umierają! Prezydent Ukrainy, Zełenski, nie należy do partii wojny i może się okazać, iż odegra wobec swojego narodu dziejową rolę, już nie jako aktor a mąż stanu!

Polska i jej włodarze nie mają się co martwić, bo swój cyrk odstawiają, począwszy od cichej umowy z komunistami w Magdalence. Ci, którzy mają mieć dobrze, mają dobrze i umowa ta stosowana jest już wielopokoleniowo, mimo że pamiątki po PRL spotkać możemy już tylko w muzeum. Nomenklatura ręka w rękę trwa przy sterze, doprowadzając Polskę do roli scenariusza, pisanego poza naszym krajem.

Są też i koncepcje, pojawiające się znienacka, pisane przez znudzonych globalnych miliarderów, którzy w naszym grajdole posiadają kupione marionetki, przydatne do lobbingu. Jedną z takich sprytnych inicjatyw jest Wielka Polska Obywatelska. Oderwana od koryta liberalna hołota wchodzi śmiało w buty lewicowego, oddolnego przejęcia władzy przez „obywateli”, kierowanych przez prezydentów z Platformy Obywatelskiej. To nic innego, jak skok na kasę u źródła, bez oglądania się na władzę centralną, gdzie trzeba czekać, co komu skapnie ze stołu! (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

31.12.2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*