Służąc złej sprawie

W wywiadzie udzielonym lata temu czasopismu Vice, ikona mody, ekscentryk i celebryta Karl Lagerfeld odniósł się krytycznie do idei małżeństw homoseksualnych, a także adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Projektant domu mody Chanel, który sam pozostawał w wieloletnim związku z Jacquesem de Bascher (zmarłym na AIDS w 1989), wyśmiał  ideę „rodzin  homoseksualnych”. Jego zdaniem rewolucja kulturowa lat 60. XX w. była walką o akceptację dla „inności”, a nie zabieganiem o naśladowanie drobnomieszczańskiego stylu życia (a bourgeois life). Jeżeli dobrze można odczytać intencje Lagerfelda, relacje homoseksualne są ze swej natury nieodwracalnie związane z pewną niszowością, ze środowiskami artystycznej bohemy oraz buntem przeciw mieszczańskim normom.

Kreator mody zadeklarował również w wywiadzie, iż lubi paradoksy. Jego brak poparcia dla małżeństw jednopłciowych wywołał w środowiskach „postępowców” szmer niezadowolenia. Działacze gejowskich organizacji oskarżali Lagerfelda o egoizm w patrzeniu na problem. No cóż, nie wszyscy lubią paradoksy oraz akceptują odmienność poglądów (o ironio!); wybierając raczej pałkę indoktrynacji – a debatę zastępując szantażem: Jeśli nie jesteś z nami, to przeciwko nam jesteś! Złej służysz sprawie!

W dużo silniejszym ogniu krytyki znalazł się Renaud Camus. Ten urodzony w 1946 roku  francuski pisarz, pochodzący ze szlacheckiej rodziny, który brał czynny udział w marszach i protestach w Paryżu w roku 1968, walcząc o prawa mniejszości seksualnych, z czasem bardzo rozczarował „postępowców”. Od lat 70. XX w. aż do 90. Camus stał się wpływowym i rozpoznawalnym twórcą, deklarującym swój homoseksualizm. Miał opinię: influential „gay writer”; był w awangardzie kontrkulturowego fermentu, by w 2012 roku oficjalnie dać głos poparcia w wyborach prezydenckich… Marine Le Pen. Poglądy Camusa na pewno ewoluowały od dłuższego czasu, niemniej przełomową stałą się jego książka, opublikowana w 2011 roku Le grand remplacement (ang. The Great Replacement). Camus wyłożył w niej „teorię spiskową” na temat celowego niszczenia kultury i cywilizacji europejskiej, w tym francuskiej, przez ukryte, globalne  elity. Tytułowa „Wielka Podmiana”, to według autora „wielkie rozcieńczenie” lub wręcz ludobójstwo poprzez „zastępowanie” (genocide by substitution) rdzennej ludności europejskiej napływowymi (celowymi) nasiedleniami wielkich mas ludzi z Afryki czy Azji. Kto za tym miałby stać i czemu miałoby to służyć – to inna sprawa. Niemniej, diagnoza  Camusa  wydaję  się dość frapująca w kontekście działalności niejakiej Barbary Lerner Spectre, osiadłej w Szwecji Żydówki,  założycielki fundacji Paideia (gr. [paideia] – formowanie człowieka od najmłodszych lat przez edukację i wychowanie). Spectre otwarcie deklaruje, że państwa narodowe to przeżytek i postuluje dążenie do utworzenia  w Europie homogenicznego społeczeństwa „muli-kulti”, nad którym to pieczę mieliby sprawować… Żydzi; zdaniem Spectre najbardziej predestynowani do tej roli ze względu na największy bagaż prześladowań (sic!). Jak rozumiem autorkę tego pomysłu,  Żydzi mają się „nie mieszać” jako „rasa”, pozostając monolitem etnicznym… Trochę to rasistowskie pomysły, no, ale cóż… Ta wielka transformacja oraz przemiana oblicza Europy, to wszystko według Spectre miałoby stać się gwarantem nie odrodzenia się nigdy więcej nacjonalizmów jako takich – źródła wszelkiego zła.

(https://www.youtube.com/watch?v=G45WthPTo24 ).

Pierwszy z lewej – Renaud Camus

Nie wiem, na ile jest to bezmyślne działanie szalonej osoby a na ile wyrachowana oraz cyniczna część większej agendy. Ten dylemat pozostawiam do rozstrzygnięcia czytającym. Pamiętajmy jednak, że komuniści też byli na początku mało znaczącym ruchem społeczno-politycznym, który postulował rewolucję, odrzucającą stary ład – by znieść niesprawiedliwość społeczną i ucisk mas pracujących. Z czasem, w ramach walki ze „złem”, pod szczytnymi hasłami, wymordowali w sumie około 200 milionów  ludzi. Myślę więc, iż nie należy bagatelizować ani Barbary Lerner Spectre, ani też wsadzać między „teorie spiskowe” książki Camusa. Być może ten ostatni posiada zwykły instynkt zachowawczy i odwagę mówienia prawdy…

Każda racjonalna osoba, w tym gej, powinna zdawać sobie sprawę, że islamizacja Europy nierozerwalnie będzie się wiązać z ograniczeniem swobód obywatelskich – w tym wolności osobistej i bezpieczeństwa dla osób homoseksualnych. Nie ma się też co oszukiwać, że wśród młodych mężczyzn z Afryki, szukających wygodnego życia i „socjalu”, znajdzie się kwiat światłej muzułmańskiej inteligencji. I na nic się tu zdadzą akademickie wykłady „politycznie poprawnych” doktorantów, zaklinających rzeczywistość… Wystarczy posłuchać, co mają do powiedzenia młodym muzułmanom we Francji, Anglii czy Szwecji wahabiccy czy salaficcy imamowie. Jedyne środowiska, które nie widzą problemu w połączeniu wody z ogniem, to wojujące lewactwo – choć ja preferuję określenie „bananowa lewica”. Nie chcę oceniać islamu, analizować jego historii, nurtów ani bogatej oraz złożonej tradycji kulturowej; nie miejsce ani czas. Tak czy siak, islam rozwijał się na innym podłożu kulturowym niż tradycje europejskie i nie ma w nim akceptacji dla homoseksualizmu – żadnej akceptacji; włączając w to karanie śmiercią w jego fundamentalnych odmianach. Pew Research Center przeprowadziło w 2013 roku badania, z których wynika, że szariat ma bardzo wysokie poparcie społeczne w krajach islamskich, a 86% Egipcjan popiera karę śmierci za apostazję (pewforum.org/2013/04/30/the-worlds-muslims-religion-politics-society-beliefs-about-sharia/). Dlatego nie ma mowy o zunifikowaniu norm, panujących w Europie z zasadami, które przybywają wraz z imigracją z państw islamskich. W samej też Europie są – i będą istnieć – różnice, dotyczące kwestii światopoglądowych, obyczajowych i kulturowych. I to chyba dobra wiadomość – tak żartem mówiąc – dla ludzi ceniących „zróżnicowanie”. Największy zaś paradoks tej sytuacji polega na tym, że w kwestiach obyczajowych muzułmanie będą mówić tym samym głosem, co katolicy… A wydawałoby się, iż lewaccy aktywiści  nie  lubią paradoksów (?).

https://www.youtube.com/watch?v=WUbCTqVM0PU

I tak, dla przykładu, jeżeli ludzie w Iranie chcą żyć według jakiś zasad, to jest to ich „dom”, ich kraj, ich sprawa. Jeżeli będą chcieli zmian, to TYLKO oni sami powinni inicjować te przemiany na drodze takich reform społecznych i obyczajowych, jakie uznają za konieczne, stosowne czy skuteczne. Wolnoć Tomku w swoim domku. Powinniśmy  oczywiście – jako Europejczycy, humaniści – angażować się w sytuacje, kiedy naruszana jest wolność osobista drugiego człowieka. Musimy jednak zrozumieć bardzo prostą a zarazem podstawową kwestię, jaka dotyczy różnić kulturowych – pomiędzy społeczeństwami – kształtujących się setki, a czasem tysiące lat. Dlatego, jeżeli ktoś chce jechać do Iranu, musi zaakceptować panujące tam zasady, podobnie jak muzułmanie przyjeżdżający do Europy muszą zrozumieć, iż wedle naszych praw ustawodawstwo, obowiązujące w danym państwie, jest nadrzędne wobec jakiegokolwiek „prawa religijnego”…

Na szczęście sumienie działa tak samo pod każdą szerokością geograficzną (tu polecam film irańskiego reżysera Asghara Farhadiego Rozstanie). A pomimo, że Polska leży geograficznie na terenie Europy, to kulturowo różni się od Francji czy Szwecji. I podobnie jak Polacy nie witali z kwiatami niemieckich czołgów, ani nie kolaborowali ekonomiczne z nazistami, tak i teraz nie będą jako naród bezkrytycznie akceptować narzucanych norm kulturowych – w tym cenzury politycznej poprawności ani tym bardziej propagandy międzynarodówki LGBTQ i czegoś tam +. Opór będzie BARDZO silny. (Cdn.)

 

Włóczykij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*