Śląskie betlejki. Minionego czasu wspominanie

100_9402Ojcem budowy stajenek bożonarodzeniowych jest św. Franciszek z Asyżu. Należy więc uważać, że tradycja ta pochodzi z Włoch, a narodzić się miała za sprawą o. Franciszka w XIII wieku.

Na Śląsku tradycyjnie te najokazalsze, najpiękniejsze stajenki, są dziełem ojców franciszkanów. Jedna z największych, a przez wielu uważana za największą ołtarzową szopkę w Europie, znajduje się w bazylice pw. św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach-Panewnikach. Początki budowy szopki bożonarodzeniowej w katowickiej bazylice sięgają 1908 roku. Szopkę zdobi 120 figur, autorami tych biblijnych postaci są mistrzowie snycerscy z Oberammergau w Bawarii. (Więcej na (www. gliwiczanie.pl/Albumy betlejki/ html.).

Szopka budowana jest rok rocznie od podstaw i zarówno sam wygląd jak otoczenie stajenki, różnią się nieco od poprzedniej.

W Panewnikach można także podziwiać betlejkii z różnych stron świata, jest także szopka ruchoma i z żywymi zwierzętami.

 

Betlejka – jako stały element wystroju świątecznej izby

 

,,A proroctwo jego zgonu, już się w świecie szerzy”

( Fragment pieśni kolędowej) 

Betlejka na Śląsku od dawien dawna stanowi stały element wystroju izby, w której rodzina spożywała wigilijną wieczerzę, wielu twierdzi, że niegdyś betlejka ważniejsza była u nas od choinki. W tym wigilijnym familijnym wieczerniku stała ubrana dzień wcześniej lub na krótko przed wigilijną kolacją choinka, pod drzewkiem stawiano betlejki a obok nich prezenty dla każdego z domowników.

Rozmawiano ze sobą wtedy jakby inaczej, więcej przykładano uwagi do wypowiadanych słów, to był szczególny czas. Stół odświętnie ubrany, choinka, betlejka i radość ale też gdzieś w myślach wspomnienie o proroctwie męczeńskiej śmierci tego co dopiero się narodził. Już jako dzieci byliśmy świadomi tych zdarzeń, nikt nie kwestionował tej prawdy. Dobrze nam z tym było i w niczym to nikomu nie przeszkadzało.

Dziś słyszymy, jakoby święta Bożego Narodzenia należały do najbardziej stresujących świąt w roku. To niezrozumiałe dla kogoś, kto uważa siebie za osobę wierzącą, przykro tylko słuchać takich opinii, które obrażają nas, ludzi wierzących. Przecież nie o bogactwo podarków tu chodzi, nie chodzi o prześciganie się w pomysłach na te trafione i chybione upominki.

Sami stwarzamy sobie ogrom problemów, dzieciątko nie wymaga od nas abyśmy bliskich obdarowywali złotem, kładli pod choinkę najnowszej generacji sprzęt elektroniczny… Kiedyś wystarczał miły uśmiech i drobny upominek często wykonany własnoręcznie – to nie wiara stanowi tutaj problem, ale my sami, jeżeli nie potrafimy wychować dziecka, aby cieszyło się każdą przeżytą chwilą ze swoim rodzicem, najmniejszą rzeczą, którą otrzyma od mamy czy taty, powiedzmy sobie wprost – jesteśmy złymi rodzicami i pewnie wychowamy kolejnego snoba i życiowego egoistę…

 

Garść wspomnień

Pamiętam czas, kiedy w domu z jakiegoś powodu bardzo brakowało pieniędzy. Tato w tajemnicy, w pocie czoła, by zdążyć na czas, własnoręcznie wykonał tak bardzo wymarzone przeze mnie sanki. Spawał to wszystko na długo przed Wigilią a ja udawałem, że o niczym nie wiem. Te sanki stoją do dziś i są mi tak samo drogie jak wtedy, kiedy nie dosięgałem wzrostem nawet do połowy drzewka, stojącego w pokoju…

Stajenkę wykonywał ojciec rodziny, zwykle była to szopka, wykonana z drewna – wszystko tworzyło niepowtarzalny nastrój zbliżających się świąt. To był taki szczególny czas, bez Coca Coli i Santa Clausa. Mieliśmy wrażenie, jako małe podówczas dzieci, że wokół nas roztacza się aura czegoś może bajkowego, może nie do końca przez nas rozumianego. Warto wrócić do tych wspomnień z lat dzieciństwa, za oknem śnieg, mróz malował swoje arcydzieła na szybach, w żeleźnioku błyskały płomienie i raz po raz wyskakiwały czerwone iskierki.

Staroszek z ojcem rozprawiając na niezrozumiane przez nas tematy, kończyli budowę kolejnej stajenki, bo przecież co roku musiała być nowa. Ojciec stawiał obok Świętej Rodziny kolejną nowo zakupioną postać biblijną, bo przecież nie stać było nikogo na kupno całego wystroju, co roku kupowano coś kolejnego i to także była swego rodzaju celebra – oczekiwanie, co też rodzice dodali do stajenki w tym roku. Ileż radości było z każdej, najmniejszej nawet rzeczy; wszystko miało swoje miejsce w tym rodzinnym ,,kodeksie Świąt Bożego Narodzenia”.

Starka z mamą krzątały się przy brand rule, by nie przypalić ciasta. Na stole bakalie, przygotowane na moczkę i mak na makówki, w komórce oczekiwały na talerzu porcje biednego karpia, który stracił swój żywot, by nacieszyć nasze podniebienia cudownym smakiem podczas wigilijnej kolacji. Zapach wędzonki i swojskich kiełbas, bo przecież co roku przed świętami zarządzano świniobicie i przygotowywano domowe wyroby.

Ukradkiem spoglądanie na zegar, którego wskazówki jakby stały w miejscu – i te marzenia – co w tym roku przyniesie dzieciątko pod choinkę: rękawiczki, może ciepłe skarpety a może

buty, bo te – które mam – trochę już uwierają… A już za chwilę ogromna radość, bo znalazły się i zabawki i książka i katejmus z łobrozkami, biblyjka kolorowa od starki w prezencie.

Pocałunki, życzenia, opłatek, a później wspólne kolędowanie przy choince. Otoczeni prezentami, zasypialiśmy obok pastuszka w betlejce i nagle słychać było ciepły głos mamy: Wstań, słyszysz już dzwonią, czas się ubierać na Pasterkę.

 

Pierwszy dzień świąt

Ustał gwar i wigilijna krzątanina, wyczuwało się ,,niecodzienność” czasu, który nastał. Rano do kościoła a później wielki świąteczny czas, ja zasiadałem w moim ulubionym leżaku, otwierałem kolejny tom powieści Juliusza Verna, otrzymany pod choinką i uciekałem wyobraźnią w odmęty morskich głębin jako jeden z członków załogi ,,Nautilusa”…

W tym dniu mama ze starką miały wolne, nie było obiadu, każdy podjadał ze świątecznego stołu – a komu było mało, ukradkiem zaglądał do komórki – tam już sam zapach zwalał z nóg… Szynki, pres woszty, woszty wędzone na swojskich przepisach… Wspomnienia – już tylko wspomnienia babcinej kuchni… Nieco później spacer i odwiedziny bliskich, a po drodze – na cmentarz.

 

Dzień drugi i betlejki

Oczywiście kościół, uroczysta msza święta, obiad a później zwiedzanie parafialnych betlejek, zwyczaj, tradycja… Nie wszędzie przestrzegano tego niepisanego świątecznego prawa, lecz wszędzie bywało podobnie, świątecznie, inaczej niż zwykle. Rodzinne święta, było coś szczególnego i wiele pozostało, dzięki umiłowaniu tradycji, ale czy tylko..?

 

Merry Christmas

Tak wygląda dziś czas przeżywania pięknych chwil, nie nasze pozdrowienia, hasła jakieś – nie bardzo pasujące do naszej kultury. Można i tak, ale czy tak trzeba..? Kolorowe wystawy witryn wielkich hipermarketów, na długo przed okresem Adwentu. Bo trzeba sprzedać drogą tandetę… Mikołaje jakoś nie po naszemu ubrani i śnieżynki w mini spódniczkach, przemykające ukradkiem na wrotkach obok nas… Fajne, lecz jakoś czujemy się zagubieni, coś jest nie tak…

Kolorowa tandeta, cukierki bez smaku. A może to jest powód naszego stresu, bo koniecznie trzeba kupić coś pod choinkę – co jest na topie, to nic, że drogie, są przecież banki, kuszące nas ,,dogodnymi” świątecznymi kredytami. – Po co?

 

Stajenka jako jeden z przykładów rodzinnej miłości

Betlejka, jako prosta grota skalna czy zbita z desek szopka, ma stanowić dla nas przykład spójności, miłości – domowego ogniska ,w którym – aby zaistniało szczęście – nie trzeba bogactwa ni przepychu. Ważne, aby w najskromniejszych nawet warunkach na pierwszym miejscu zaistniała miłość, ta prawdziwa, szczera, której tak brak nam współczesnym. Tak pięknie wyrazili to biskupi w liście pasterskim na Niedzielę Świętej Rodziny – 28. grudnia:

,,Wspólna modlitwa, posiłek przy jednym stole, rodzinne świętowanie sprawiają, że odkrywamy radość życia ze sobą i dla siebie. Niestety wielu rodziców ze smutkiem stwierdza, że nie mają czasu ani dla współmałżonka, ani dla swoich dzieci. Brak rozmowy, wspólnego spędzania wolnego czasu często skutkuje nieufnością i załamaniem się relacji rodzinnych”.

(Wybrane fragmenty treści Listu Pasterskiego na Niedzielę Świętej Rodziny 28. grudnia 2015, więcej na www.episkopat.pl / dokument/listy_pasterskie/7043.1,Rodzina_Szkoła_Miłosierdzia).

Warto więc spojrzeć na ten przedmiot, jakim jest prosta na pozór i prymitywna konstrukcja stajenki czy śląskiej betlejki (betlyjki) nieco inaczej, warto także zastanowić się nad sobą, spojrzeć z pokorą na samego siebie a później skierować wzrok i myśli ku ukochanej osobie, mając w pamięci słowa zawarte w liście do nas w tym szczególnie ważnym dniu.

Wróćmy do tego co przemija, do daru serca. Dobre słowo, chwila rozmowy, odrobina szczerego uśmiechu. Poczuć ciepło ludzkiej dłoni w geście przyjaźni, serdeczności, mieć czas dla drugiej i drogiej nam osoby… I po naszemu – WESOŁYCH ŚWIĄT – TAK LEPIEJ!

 

 

Tadeusz Puchałka

 

Szopka bożonarodzeniowa w Sanktuarium Matki Bożej Patronki Środowiska Naturalnego w Bujakowie. Stajenka z panoramą biblijnych wydarzeń, umieszczona jest nad ołtarzem głównym kościoła. Poniżej także spotkać można wiele akcentów, związanych z narodzinami Jezusa.

DSC_0335DSC_0339DSC_0337DSC_0338DSC_0340DSC_0344DSC_0327

  

Jest jednak coś jeszcze, o czym warto pamiętać, odwiedzając bujakowskie Sanktuarium, są to ogrody, które warto zwiedzić. Przy samym wejściu przywita nas Maria z dzieciątkiem na ręku, warto właśnie w ten świąteczny czas zwrócić uwagę na tą figurkę. Twarz matki, która otacza przecież miłością swojego synka – nie przedstawia macierzyńskiego uczucia, widać artysta chciał nam wskazać ból, jaki miała  w sercu, wszak proroctwo Jego zgonu miało miejsce z chwilą Jego narodzin.  Dzieciątko, które jakby uciec chciało z objęć matki, zwracając się do nas.

Nieco dalej ciekawa figurka ojca Pio, wtopiona w pień starego drzewa. Kolejny symbol i odrobina wielkiej historii…

Szopka bożonarodzeniowa – parafia św. Michała Archanioła w Ornontowicach – umieszczona jest nad ołtarzem głównym. Niewątpliwie jest to jedna z piękniejszych stajenek, budowanych w kościołach na Śląsku. Corocznie budową stajenki zajmuje się 10 parafian i kościelny.

 DSC_0249DSC_0270DSC_0260DSC_0250DSC_0258DSC_0262DSC_0273DSC_0271DSC_0264DSC_0266DSC_0256DSC_0253 

Szopka u św. Michała Archanioła przedstawia bogatą panoramę biblijnych wydarzeń. Znajdziemy tam także wiele akcentów europejskich. Po lewej stronie umieszczono postać św. Franciszka w otoczeniu zwierząt. Stajenka wzbogacona jest również wieloma elementami łowieckich trofeów. Na Śląsku koła łowieckie były zawsze bardzo blisko spraw, związanych z Kościołem i wiarą. W otoczeniu stajenki znalazło się także miejsce na postać św. Huberta, patrona myśliwych.  (kościół.wiara.pl / patron myśliwych Marszałek Boży).

Szopka bożonarodzeniowa przy parafii św. św. Cyryla i Metodego w Knurowie. Wtopiona w wystrój kościoła stanowi jakby cząstkę rodzinnego klimatu, przepełnionego ciepłem i radością narodzin Tego, któremu już na samym początku zapisana była męczeńska śmierć…

DSC_0296DSC_0306

Knurów – miasto na węglu stojące od pokoleń. Nietrudno właśnie tu o szczególny klimat rodzinnych świąt, wszak stajenka jako symbol rodzinnego fundamentu i to ciągłe oczekiwanie, były stałym elementem górniczej rodziny a w szczególności odnosi się to do matek, żon oraz dzieci, oczekujących na swoich mężów, synów, ojców… Dziś, tak jak dawniej, świąteczne spacery młodych małżeństw zaczynają się od odwiedzin dzieciątka w knurowskim kościele – bo kochać, to znaczy czekać, wierzyć…

Stajenka przy parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Aniołów w Chudowie. Tradycyjnie schowana skromnie pod ołtarzem. Jakby dawała nam wyraz ważności i wielkości roli Kościoła nad tym, co sama przedstawia. Pokora – miarą wielkości, czy tak powinniśmy spoglądać na króla wszech czasów, spoczywającego w żłóbku w dobie wyścigu za sukcesem, pozycją społeczną?

DSC_0290DSC_0281

Chrześcijaństwo uczy nas pokory, skromności a zarazem radości z tego, co przychodzi nam przeżywać. Każdy z tych prostych – a przy tym jakże pięknych obrazów historii naszej wiary – daje powody do przemyśleń, warto więc odwiedzać kościoły w tym czasie, pozostawić zegarek w domu, usiąść przed roztaczającą się panoramą historii chrześcijaństwa, zastanowić się nad swoim losem, tam łatwiej doszukać się rozwiązań i odpowiedzi na pytania, na które jeszcze przed chwilą nie mieliśmy odpowiedzi – moc wiary w obliczu maleńkiej istoty – cud? To tylko sumienie, dusza otwarta – oto dowód, iż nie jesteśmy sami… Warto spróbować…

Betlejki odwiedził i sfotografował:

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*