Rosjanie naszym wrogiem? (2)

 

Miłośnicy bratania się narodów najbliższych Polsce wystawiają postulat słowianofilstwa i w jego centrum wielkiej, niepodzielnej Rosji. I tu mylimy się, bowiem Rosjanie są w małym stopniu rasowymi Słowianami, gdyż są mieszańcami szczepów fino-turańskich z nieznaczną domieszką elementu słowiańskiego, który narzucił tym szczepom język słowiański. Musimy prawidłowo odczytywać Rosjan jako Mongoło-Moskali, stąd też wielka poezja polska w osobach Mickiewicza i Krasińskiego żywiła do Moskwy i Moskali największą nienawiść. Pamiętajmy również z pozycji Polski i Polaków, że pozorny slawofilizm rosyjski stanowił i stanowi narzędzie rosyjskiego imperializmu.

„Strumyki słowiańskie”, które według rosyjskich wieszczy mają zlać się w jedno wielkie, rosyjskie morze – wielkiej rusyfikacji języka, kultury i ducha polskiego – zawsze wychodziły z założeń slawofilskich. Natomiast rosyjskie „słowianofilstwo” jest nacechowane teorią eurazjatyzmu, stojącą na stanowisku samobytności Kosmosu rosyjskiego, nienawiści do Europy i Polaków (jako łacinników) i jest właściwym fundamentem współczesnego eurazyjstwa oraz filozoficzną treścią bolszewizmu, napędzanego kolejnym paliwem – kulturą żydowską.

II Rzeczpospolita nie była krajem jednorodnym. Znaczny odsetek ludności wschodnich województw RP stanowiły mniejszości narodowe, a w niektórych – wołyńskim, stanisławowskim, poleskim – Polacy znajdowali się w mniejszości. Narodowości, zamieszkujące tę część kraju, zazwyczaj okazywały radość z wkroczenia wojsk sowieckich (w wielu miejscowościach stawiano bramy powitalne) i satysfakcję z przegranej przez Polaków wojny. Było tak zwłaszcza w miasteczkach kresowych, zamieszkiwanych przez ludność żydowską, różniącą się od innych mieszkańców wyglądem zewnętrznym, strojem, sposobem bycia, zwyczajami, dlatego bardziej zwracającą uwagę swoim zachowaniem. W rzeczywistości podobną postawę prezentowały również mniejszości białoruska i ukraińska, uznające wkroczenie Armii Czerwonej za zmianę na lepsze. Nie znający prawdziwego życia w ZSRR biedni chłopi ukraińscy liczyli na chleb i ziemię – liczyli ponadto na uzyskanie większej autonomii niż w państwie polskim lub wręcz poważniejszych wpływów politycznych.

Sowieci zachęcali Białorusinów i Ukraińców do swoich postulatów na drodze referendum – frekwencja wyborcza wyniosła blisko 95 proc. uprawnionych, z czego 90 proc. poparło kandydatów do obu zgromadzeń. Na pierwszych posiedzeniach w końcu października 1939 r. zwróciły się one do Rady Najwyższej ZSRS z prośbą o przyłączenie do Związku Sowieckiego, na co wyrażono natychmiastową zgodę. Z tej okazji Mołotow wygłosił słynne przemówienie, w którym powiedział, że wystarczyło krótkie uderzenie wojsk niemieckich i Armii Czerwonej, by nic nie pozostało z Polski – „tego bękarta traktatu wersalskiego”, i „każdy musi zrozumieć, że o przywróceniu dawnej Polski nie może być mowy”.

Dziś statystycznego Polaka trudno przekonać do słuszności postulatów wielkiej rewolucji komunistycznej, wypływającej z Rosji i mającej zbawić cały świat. Kilkadziesiąt lat wstecz rzeczywistość wobec tej ideologii wyglądała zgoła inaczej. U schyłku imperium sowieckiego, pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku w 26 krajach świata (9 europejskich, 7 azjatyckich, 8 afrykańskich i 2 w Ameryce), rządziły partie, deklarujące się jako komunistyczne, nawiązujące w swoich programach do marksistowskiej wizji ustroju społeczno-gospodarczego. Komunistyczne było 30,7% ogółu powierzchni świata, a zamieszkiwało je w 1989 r. 1 766,2 mln osób, czyli 34,2% wszystkich mieszkańców naszego globu. Mimo swojej świetności (Związek Radziecki był uważany w latach osiemdziesiątych za drugą potęgę gospodarczą świata) – system gospodarczy oparty na izolacjonizmie, gospodarce kolektywistycznej, bez takich pojęć jak ceny, płace, stopa procentowa, zysk, oszczędności – w starciu z kumulacją kapitału musiał upaść.

ZSRR u swojego schyłku miał udział w handlu międzynarodowym, porównywalny z Holandią czy Belgią (w 1979 r. Związek Radziecki eksportował towary za 61 116 mln dolarów, natomiast Holandia 63 667 mln dolarów, a Belgia i Luksemburg za 56 258 mln dolarów), a patrząc na liczbę ludności w poszczególnych krajach tego zestawienia, dla Rosji sowieckiej wypada ono katastrofalnie. Równie nieciekawie gospodarczo wyglądała sytuacja sowieckich satelitów (w tym Polski), bowiem polityką konfrontacyjną swego „wyzwoliciela” ciągnieni byliśmy na dno naszego jestestwa, zaś w ewentualnym konflikcie atomowym Polska miała być pustynią (atomowym lejem), oddzielającą zwaśnione strony.

Po zakończeniu II wojny Jałta i decyzje Józefa Stalina nakreśliły byt państw, które rodzić się miały od nowa. Powojennej polityki i samodzielności być nie mogło, to logiczne, patrząc na długofalową wizję agresywnej retoryki krzewienia komunizmu na cały świat. „Zimna Wojna” zbudowała kolosy militarne do przyszłego konfliktu albo wzajemnego odstraszania. (Cdn.)

Roman Boryczko,

luty 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*