Lepsze słodkie kłamstwa od… gorzkiej prawdy (3)

Na brak długoterminowych planów mogą sobie tylko pozwolić prezydenci polskich miast czy rządzący nami od ‘89 roku ludzie. Tu wystarczy tylko dbać o zabezpieczenie swoich doraźnych interesów i wepchnięcie krewnych oraz  znajomych na intratne synekury z wielotysięcznymi pensjami – a dzieci na zagraniczne studia. Ci sami ludzie, nie mając pomysłu na zmiany ani potrzeby żadnych głębszych reform państwa, będą powtarzali kłamliwą mantrę o „darmowej edukacji”, która to bez całościowego pomysłu na Państwo jest samooszukiwaniem się. I tak, obecnie, według felietonu radiowego, 40% studentów Wrocławskiej Akademii Medycznej rozważa możliwość wyjazdu do pracy za granicę, a 20% jest pewna, że chce szukać pracy na Zachodzie Europy.

Fajnie! Zwłaszcza, że wykształcenie lekarza, w zależności od specjalizacji, to koszt kilkuset tysięcy złotych. Zatem ogromnym kosztem społecznym wykształcimy lekarzy po to, by tych najzdolniejszych, najbardziej ambitnych wyssał nam „Zachód”. Personelu, jak wiadomo, brakuje – i to również średniego. Sytuacja jest naprawdę bardzo poważna. Pomysłem rządu na istniejącą sytuację – przynajmniej do tej pory – było ściąganie pracowników z Ukrainy… Czyli, reasumując: kształcimy za nasze, społeczne pieniądze lekarzy dla Niemców i Szwedów, by ściągać zza wschodniej granicy często przypadkowe osoby, bez nostryfikacji dyplomów. Należy przy tym mieć świadomość, że skala korupcji na Ukrainie sprzyja temu, że nie będą należeć do rzadkości osoby z „kupionymi” uprawnieniami. Wszak za wschodnią granicą można wszystko załatwić za łapówki. I idąc w Polsce do internisty-Ukraińca, nie należy wykluczyć, że mamy do czynienia z przedsiębiorczym pielęgniarzem.

W Polsce studiuje obecnie 1,6 miliona ludzi. Jakość tego kształcenia, uśredniając, jest bardzo kiepska. Większość z absolwentów nie znajdzie NIGDY pracy zgodnie z kierunkiem ukończonych studiów. Zachowanie się naszego Państwa jest nieco  analogiczne do postawy rodziców-troglodytów, którzy nie mając pomysłu na zorganizowanie dziecku kreatywnych zajęć, podsuwają mu do oglądania jakieś bzdury w telefonie komórkowym: „Idź Jasiu, nie przeszkadzaj!”.

Podobnie traktuje Państwo Polskie młodych ludzi – jakby nie było, swój największy i najcenniejszy potencjał. Każdego niemal dnia, radio czy gazety informują o katastrofalnej sytuacji w wymianie pokoleniowej na rynku pracy. Lada moment, w każdym niemal sektorze życia zawodowego, deficyt rąk do pracy będzie liczony w dziesiątkach tysięcy. Ale co tam, ważne, że edukacja jest „darmowa”, a prawie każdy barman czy dostawca pizzy może się poszczycić dyplomem filozofa, socjologa, politologa, architekta krajobrazu czy kulturoznawcy…

                                                                                                          Jakub Pańków

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*