O tożsamości elblążan (5)

Poważny wpływ na kształtowanie się poczucia tożsamości elblążan (mam na myśli pokolenia już nam współczesne, nie obciążone więc urazami, wyniesionymi z wojny) miał zatem postęp w badaniach historycznych, związanych z miastem i regionem, przyrost publikacji naukowych i popularno-naukowych, więc i działalność ludzi, skupionych wokół Rocznika Elbląskiego i kolejne, zawsze uroczyście obchodzone rocznice wydarzeń historycznych, coraz silniej zapadających w tutejszą zbiorową świadomość, nade wszystko zaś organizacje obchodów 750-lecia (początek w 1987 r.) i towarzyszące im akcje wydawnicze, z wieńczącą te obchody wielotomową Historią Elbląga.

Ważną tu rolę odegrał m.in. prof. z UG, Stanisław Gierszewski, autor ważnej dla środowiska (i nie tylko) publikacji Elbląg i teraźniejszość (Gdańsk 1970), ale i popularyzacji udokumentowanego założenia, że nadużyciem bywa przypisywanie dawnym elblążanom zarówno niemieckości (pogardliwe – „niemczyzna”), jak i polskości, zważywszy na okoliczność, iż niezależnie od przynależności do Polski czy Prus, elblążanie przez wieki  czuli się tylko elblążanami, choć wielokrotnie próbowano złamać tę ich solidarność. Zarówno o tym badaczu – inicjatorze i pierwszym redaktorze Historii Elbląga – jak i o wielu innych, tworzących środowisko, poczynając od prof. Mariana Biskupa z Torunia (m.in.  prof. Andrzej Groth), pisałem w książce Nie samym chlebem. Pisał też o powojennych elbląskich historiografach dr Janusz Hochleitner  w artykule zamieszczonym w Tyglu nr 43 z r. 2006. Szczególną także rolę wśród badaczy i najszerszej rzeszy odbiorców środowiskowych (i przecież nie tylko) odegrały odkrycia dr Marka Jagodzińskiego (odkrycie dawnej osady Truso) i prowadzone przez niego rozliczne wykopaliska na całym terytorium Ziemi Elbląskiej, ściślej zaś pomiędzy Wisłą a Pasłęką.

Wyrosło też wielu innych, młodszych już, badaczy przeszłości Elbląga, traktujących tę przeszłość z wnikliwością, bez kompleksów i z pełnym życzliwości obiektywizmem, pojawiło się również wiele publikacji naukowych, popularno-naukowych i wręcz popularnych. Rozwój ruchu wydawniczego w ostatnich dwudziestu latach sprawił, że sypnęło wprost inicjatywami książkowymi, okolicznościowymi, albumami, sympozjami, wystawami, widowiskami oraz działalnością już to oświatową, już to amatorsko-artystyczną, tematycznie związaną z dziejami regionu elbląskiego. Dawny folklor elbląski przeniknął do tekstów literackich poetyckich, prozatorskich i dramaturgicznych. Napomknąłem o działalności elbląskiej oświaty. Dodam, iż przynajmniej od 30 lat elbląska szkoła uwzględnia czynnik wychowania i edukacji, uwzględniający tradycje historyczne i kulturowe miasta, inicjatywa zaś w tym zakresie (koła zainteresowań, konkursy plastyczne, różnorodne wycieczki, widowiska szkolne, konkursy etc. są już i chlebem codziennym i poza-okolicznościowym życia szkół). Poczynając od dwudziestu lat, czynnikiem wspierającym ruch ku Elblągowi, jako miastu o roli niegdyś ogromnie prestiżowej, a niekiedy i dominującemu na ziemiach północnych, jest nadzieja na portową i w ogóle morską przyszłość ośrodka. Wyrazem tej nowej świadomości były i eskapada przez Cieśninę Pilawską E. Krasowskiego i z większym hukiem niż kiedyś obchodzone święta morza, i wymiana kulturalna a także i ekonomiczna między Elblągiem a innymi miastami nadbałtyckimi, wreszcie ruch na rzecz przekopania Mierzei i bezpośredniego połączenia Elbląga z Bałtykiem.

Szczególną rolę w ukształtowaniu się elbląskiej, solidarnej świadomości, odegrał i odgrywa nadal trwający (głównie od początku lat osiemdziesiątych) proces odbudowy i zabudowy Starego Miasta, pełen pieczołowitości wobec wykopalisk, w sposób szanujący tradycyjną substancję urbanistyczną oraz z nastawieniem retrospektywnym na jego niegdysiejszy, pełen nastroju, kształt architektoniczny. Retrowersyjna koncepcja odbudowy Starówki Marii Lubockiej-Hoffmann została w pełni zaakceptowana zarówno przez elbląskie społeczeństwo, jak i przez rzeczoznawców – architektów i urbanistów kraju i Europy. Oczywiste powodzenie przedsięwzięcia „odbudowy” Starego Miasta w ten właśnie sposób to także niebłahy czynnik dumy wszystkich obywateli Elbląga, jak zawsze wzbijanych w dumę, gdy jakiś rodzaj podjętej tu inicjatywy wieńczy pozytywny skutek, a w parze z tym idzie zainteresowanie również krajowe czy światowe.

Daleki jestem od tego, by wyliczać tu takie udane realizacje elbląskie na przestrzeni już sześćdziesięciu minionych lat. Aliści jest faktem, że duma z tego, iż przynależy się do wspólnoty obywatelskiej, która potrafi i w której nie brak „udaczników”, fachowców i w ogóle – mówiąc językiem już co nieco zleżałym – ludzi „dobrej roboty” – jest jednym z najważniejszych czynników lokalnego patriotyzmu i poczucia identyfikacji z miejscem przynależności. Z temperamentem satyryka niejednokrotnie i prowokacyjnie nazywałem Elbląg „Elblążkowem”. Tymczasem, że pozwolę sobie na prolongatę takiego dowcipkowania, tysiącami realizacji – i to z każdej dziedziny – w Elblągu się dowodzi, że jest „Elblążyskiem”. (Cdn.)

Ryszard Tomczyk

Fot.: Lech L. Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*