Nowiny, nowiny, nowiny – polskie podniety (3)

Nasz artyzm jest lepszy niż twój…

Gdynia to specyficzne miejsce. Tu urodził się Zbyszek Rybak, legenda ruchu kibicowskiego Arki Gdynia (choć z kibicowaniem niewiele miał wspólnego). Na początku transformacji ustrojowej w Polsce z chłopaków, ćwiczących sporty walki, stworzył bojówkę chuliganów piłkarskich Arki Gdynia. Chłopaki wynajmowani byli wtedy do ochrony klubów nocnych, stali za barem, obstawiali agencje towarzyskie. Trójmiasto, a w szczególności Gdynia, ze względu na swój portowy i międzynarodowy charakter, podobnie, jak Hamburg czy Antwerpia, było historyczną zalążnią, gdzie stworzono pierwszy w Polsce, solidny system mafijny oraz modelowo ukształtowano układ korupcyjny, pajęczą sieć powiązań władzy lokalnej, organów sprawiedliwości, służb mundurowych i służb specjalnych, krajowych polityków a także różnego autoramentu biznesmenów – ludzi, prowadzących rozliczne interesy, częściowo legalne, częściowo nielegalne, bardzo często na styku państwowe – prywatne.

Dziś Zbyszek Rybak jest szanowanym obywatelem, bywającym u prezydenta. Założył klub Arka Gdynia Rugby, ma siłownie i układy. Były prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, czy Sopotu, Jacek Karnowski, mieli zarzuty karne i byli celem dochodzeń policji i prokuratury. Prezydent Gdyni, dr Wojciech Szczurek wizerunkowo odcinał się od tych układów, lecz i w jego mieście występuje ogrom nieprawidłowości, z których lwia część ma również charakter przestępczy. Wszyscy marynarze, którzy dziś wygodnie mieszkają w swoich willach, musieli być pozytywnie zweryfikowani przez SB. Nasączenie TW i członków PZPR było w ich grupie zawodowej najwyższe w Polsce.

Członkowie ich rodzin zajmowali się cinkciarstwem. Ktoś musiał sprzedawać korzystnie przywożoną walutę i towary. Wszyscy cinkciarze współpracowali z SB – synowie marynarzy na miejscu, pod parasolem służb, wykonywali zawód taksówkarza.
Ostatnio przy okazji Strajku Kobiet wybuchła w Gdyni mała afera. Za zgodą właściciela budynku na ścianie lokalny, „miejski”, dotowany artysta 
Jay Pop (Jacek Wielebski Traffic Design) namalował grafikę wkurzonej kobiety z karabinem. Dzieło zostało stworzone na fasadzie budynku, znajdującego się na przeciwko dworca SKM Gdynia Główna, w samym centrum miasta morza i marzeń. Można sobie dopowiedzieć, że ta lokalizacja sugeruje fakt zamówienia graffiti z samej góry, „pod patronatem” władz Gdyni. Całą zabawę popsuli kibice efemerydy, tępionej przez chuliganów Arki – prawicowego skrzydła Bałtyku Gdynia. Kibice Bałtyku Gdynia nazwali dzieło „bohomazem” i zamalowali, wystawiając za swoją akcję symboliczną fakturę. Akcją pochwalili się na Facebooku. Nagle wszystkich miejskich tak zwanych artystów i innych klakierów tamtejszych układów decyzyjnych ogarnęło święte oburzenie. Do głosu wprzęgnięto nawet działaczy SKS Bałtyk Gdynia, by od chuligaństwa jego fanów się odcięli. Mniemam, że za swój bohomaz stowarzyszenie Traffic Design wzięło okrągłą sumkę i teraz to kontrowersyjne acz komercyjne dzieło podlega specjalnej ochronie, toteż… nie może być niszczone!

Jacek Wielebski, absolwent trójmiejskiej Akademii Sztuk Pięknych, niczego nie robi w ramach wolontariatu. Traffic Design zaczął się 8 lat temu, jako festiwal z pogranicza graffiti i street artu. Aktualnie bieżącymi sprawami organizacji, a także prowadzeniem warsztatów i komunikacji, zajmuje się 7 osób. Poprawiają przestrzeń miejską w wielu miastach i za nie małe pieniądze! Ich projekty wspierają zaprzyjaźnione podmioty komercyjne, jak było w przypadku szyldów dla rzemieślników na Starowiejskiej i Abrahama, gdzie sponsorem był Bank BPH. Praskie szyldy w Warszawie były fundowane z budżetu miasta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. 

FordStore Euro-Car i ubezpieczalnia komunikacyjna UNIQA we współpracy z Łódzkim Centrum Wydarzeń zajmowały się artyzmem w Łodzi Hanny Zdanowskiej. Warto też zajrzeć do dorobku pana Jacka Wielebskiego, który na swoich grafikach Polskę przedstawia w postaci psich odchodów, zaś stosunek do religii i Kościoła akcentuje w mocno wulgarny sposób. Oczywiście jako artysta ma do tego prawo, ale tylko będąc wolną jednostką, a nie jakimś podmiotem non profit, sponsorowanym przez kapitał zagraniczny. Czy akcja zamazywania, wykonana przez zwykłych ludzi, kibiców z Gdyni, jest w czymkolwiek gorsza od komercyjnego malowania zamówionych przez lokalne władze treści, z którymi wcale nie wszyscy się zgadzają? (Cdn.)

Roman Boryczko,

grudzień 2020

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*