Mordercy Joli Brzeskiej wciąż śmieją się nad jej grobem (3)

Pani Jolanta Brzeska od urodzenia (tuż po wojnie) związana była z Warszawą. W 1962 ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Antoniego Dobiszewskiego. W grudniu 1967 poślubiła Kazimierza Brzeskiego. Naukę kontynuowała po zamążpójściu i ukończyła ją, zdając maturę w 1970. Pracowała w firmach wydawniczych, a ostatnim miejscem jej pracy był Instytut Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej. Zwyczajny życiorys przeciętnej Matki Polki!

Horror jej życia rozpoczął się od przykrej wiadomości. Obecny Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, podczas kampanii wyborczej do Ratusza bronił swojej poprzedniczki, wobec stwierdzeń, że Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna była zareagować natychmiast po doniesieniach prasowych na temat afery reprywatyzacyjnej. Obecnie mówi się delikatnie, iż Gronkiewicz-Waltz pozwalając na toksyczne działania handlarzy roszczeniami, po prostu zaufała zbyt wielu ludziom.

Media grzmiały i wkrótce okazało się, że niestety część z nich albo uczestniczyła w tym nieprawdopodobnym procederze, albo przymykała na to oko.

Decyzją ówczesnego sekretarza m. st. Warszawy, Mirosława Kochalskiego, w roku 2006 kamienicę, w której mieszkała Jolanta Brzeska, przekazano trojgu spadkobiercom dawnych właścicieli i znanemu „handlarzowi roszczeń”, Markowi Mossakowskiemu. Owa nieciekawa persona w latach 80. była właścicielem antykwariatu w Warszawie, lata 90. to jego biznes z Domem Aukcyjnym Noble House, potem zajął się bardzo opłacalnymi roszczeniami.

12 lat temu M. wpadł na pomysł, który uczynił go milionerem. Razem ze swoją matką założył stowarzyszenie o nazwie Pokrzywdzeni. Główną działalnością owego stowarzyszenia jest kojarzenie autentycznych spadkobierców, posiadających dokumenty własności, z jego własną osobą. Spadkobiercom raczej nie obiecywał wiele, raczej nakłaniał ich do sprzedaży swoich praw. Czasami ma fart i odkupuje roszczenia do ziemi czy kamienicy od spadkobierców – czasami za bardzo małe pieniądze, często jest to kilkaset złotych. Kupuje je od starszych osób, dla których to spore kwoty. Zwykle kwotą, jaką płacił za kamienice, było kilkaset tysięcy złotych co jak na Warszawę było po prostu za darmo! To on spisał 51 roszczeń, schował je w jednej teczce, zatytułowanej Moje grunty warszawskie i zaniósł do Ratusza.

Dba o to, żeby być praktycznie niewidzialnym. Bezczelny typ, niezatapiany, mający ogromne koneksje w Ratuszu miejskim. Z tymi roszczeniami idzie do sądu, ten postanawia zwrócić nieruchomość. Następnie z sądowym wyrokiem udaje się do Ratusza. W ten sposób za kilka procent wartości staje się właścicielem kamienicy, wartej dziesiątki milionów. Problemem kamienic, które wyszarpywał nielegalnie, stawali się ludzie. Mossakowski wcale nie zamierzał stosować uczciwych metod, oferując mieszkania zastępcze, stosował zwykle metody bandyckie.

Do sprawy wyrzucania opornych podchodził psychologicznie. Jeśli ktoś popadał w strach, to zaczynał go nękać na wszelkie możliwe sposoby. Zalewanie lokali fekaliami, zasypywanie robactwem, zastraszanie, żądanie pieniędzy za korzystanie z chodnika, podwyżka czynszu z 3 zł do 32 zł! Marek Mossakowski dba o swoją anonimowość, regularnie zmienia adresy zamieszkania i zameldowania oraz telefony, stąd bardzo trudno go namierzyć a zarazem dla warszawskich urzędników znany jest z tego, że przejmuje 20 kamienic a walczy o około 60! Sam nie posiada majątku, pracy ani oszczędności – za to jego matka, 90-letnia staruszka ma miliony, bo na nią przepisuje nieruchomości! (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

listopad 2019

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*