Medialna prostytucja (4)

Duma i Nowoczesność, by nie wchodzić w buty adwokata, to nie byli święci. Ludzie ci mieli powiązania z międzynarodówką skrajnie prawicową, firmowali się na imprezach narodowych (stowarzyszenie miało na terenie festiwalu Orle Gniazdo w lipcu 2017 roku swoje stoisko, dobrze widoczne były też banery z logo Dumy...). Stowarzyszenie korzystało niezgodnie ze statutem z pieniędzy ze zbiórek publicznych i darowizn na cele propagowania ustroju III Rzeszy, będące prywatną fascynacją części ich członków. Formalnie Duma i Nowoczesność odcięła się od tego typu działań, niezgodnych ze statutem – a mimo to została rozwiązana.

Kolejną drażliwą kwestią dla Prawa i Sprawiedliwości był niewygodny happening, w jakim uczestniczyli członkowie DiN. W półgodzinnej manifestacji z listopada 2017 r., której uczestnicy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów, głosujących za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Manifestacja miała nazwę Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych i oprócz takiej niegroźnej symboliki – nic nikomu się nie stało. Politycy Platformy Obywatelskiej zarzucili później prowadzącej sprawę prokuraturze opieszałość i wyrażali zdziwienie, że organizatorom happeningu nie przedstawiono najcięższych zarzutów. Róża Thun oświadczyła wręcz, iż europosłowie obawiają się o swoje zdrowie i życie. Zawieszenie wizerunków na szubienicach określiła jako „symboliczną egzekucję” a sami politycy oczekiwali, że winni będą skazani z zarzutu podżegania do zabójstwa. Koniec końców, ku rozczarowaniu polityków Koalicji Obywatelskiej, katowicka prokuratura umorzyła śledztwo ws. manifestacji W opinii śledczych uczestnicy zorganizowanego przez środowiska narodowe zgromadzenia nie dopuścili się przestępstwa. Postępowanie było prowadzone pod kątem art. 119 Kodeksu Karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób albo osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Ku oburzeniu polityków KO „ich” sędziowie wydali wyrok uniewinniający. Śledczy zaznaczyli, że sposób wyrażania przez uczestników happeningu poglądów i niezadowolenia należy ocenić bardzo krytycznie w kategoriach moralno-etycznych, co jednak nie pozwala na ściganie karne.

„Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wolność słowa obejmuje bowiem nie tylko przychylnie przyjmowane wypowiedzi, lecz także te, które »obrażają, szokują, przeszkadzają lub wprowadzają niepokój«”. Jednocześnie, jak stwierdził Trybunał, „granice komentarza krytycznego są szersze w przypadku osoby publicznej, gdyż osoba taka nieuchronnie i świadomie wystawia się na kontrolę publiczną, a zatem musi wykazywać się szczególnie wysokim stopniem tolerancji”. Niezadowoleni – czy to z jednej czy z drugiej strony politycznej barykady – są solą w oku klasy politycznej i marzeniem ich jest ustawowe pozbycie się niewygodnych komentarzy i głosów. Co ciekawe, lista kandydatów do delegalizacji nie ograniczała się do Dumy i Nowoczesności, tylko sięgała aż do „tych nazioli z Marszu Niepodległości”.

Naziol, kibol, bandyta – to kolejny ładunek, zdetonowany przez Bertolda Kittela i Annę Sobolewską w Superwizjerze pod koniec roku 2019. Nie jest to jednak opowieść o neonazistach, bo tego wątku rzeczony dziennikarz w materiale nie eksploruje. Opowieść o młodym (dziś 42-letnim) Olgierdzie L. to historia chuligana Lechii Gdańsk a zarazem nazi skinheada, który zaczynał od napadów na kolorowych studentów i turystów, odwiedzających portowe miasto, zaś po odsiadce zajął się w grupie lokalnego mafioso Zachara robieniem przestępczej kariery. Olgierd jest wyjątkowo niebezpiecznym i brutalnym przestępcą. Posłuszeństwo wymuszał, używając maczet i tasaków. Kiedy jego ludzie kogoś dopadali, zwykle kończył w szpitalu albo w śpiączce (…)”, W weekendy potrafił zebrać kilkudziesięciu ludzi z bronią, jeździł po mieście i szukał zadymyMówił otwarcie, że jest rasistą, mówił o Hitlerze, często odpowiadał, fascynował się tym, czytał książki – tak o bohaterze materiału Superwizjer TVN mówili ludzie, którzy znają Olgierda L. – byli członkowie gangu i policjanci.

Niewyrobiony widz może pomyśleć, że materiał Kittela jest paszkwilem na układ polityczny, rządzący od lat Gdańskiem (śp. Adamowicz a dziś Aleksandra Dulkiewicz z Platformy Obywatelskiej), który mógłby coś zrobić w sprawie prześwietlanego bandyty a – jak widzimy z materiału – ów napakowany kark ze swoimi przestępstwami i działalnością specjalnie się nie kryje. Jednak nie o tym jest owa sensacyjna historia. Teza, przyświecająca materiałowi jest naciąganą wizją autora, iż obecnie nam panujący rząd ni to przypadkiem, ni to ukradkiem wpada na takie persony jak Olgierd L., wytatuowane swastykami, noszące nazistowskie emblematy i koszulki. Okazją do sfilmowania niecodziennej sytuacji była pomoc, udzielona przez dowodzony przez głównego bohatera programu gang motocyklowy Bad Company mieszkańcom gminy Rytel po zniszczeniu jej przez wichurę. Miejscowość została wówczas odwiedzona przez rządową delegację, a ludzie Olgierda L. przedstawili się jako wolontariusze. Filmujący siebie motocykliści uwiecznili wejście delegacji rządowej a z ministrem obrony, Antonim Macierewiczem zrobili wspólne zdjęcie. Na nagraniu widać, że premier Szydło nie jest zadowolona z takiego towarzystwa. U pani premier widać grymas na widok motocyklistów, wręcz pewien niesmak. Beata Szydło niechętnie się wita, a potem szybko się oddala. Stosowny komentarz zamieściła sama pani premier. „Sugerowanie, że przypadkowe spotkanie z ludźmi, podającymi się w Rytlu za wolontariuszy, było „kontaktami polityków PiS z gangsterami” jest szczególnie obrzydliwym kłamstwem. Wobec osób, rozpowszechniających tego typu pomówienia będą zastosowane kroki prawne”.

Bertold Kittel, idąc tokiem domysłów, łączy nazi skinheada z próbą wypłynięcia gangsterów i kryminalistów motocyklowych – jak ich nazywa – z politykami. Nie wystarczy już im uczestniczenie w lokalnych komórkach międzynarodówki neonazistowskiej Blood and Honour. Ilustracją tego stwierdzenia są zdjęcia ze spotkania z 2016 roku w Sejmie z nacjonalistą, posłem Robertem Winnickim (wówczas był parlamentarzystą Kukiz ‘15, dziś Konfederacji). To jednak niczego nie dowodzi, bo w materiale nie ma nawet sugestii, że bandyci sponsorują narodowców w jakikolwiek sposób. Oprócz tego autorzy sugerują, iż bohater ich reportażu może znać dyrektora Muzeum II Wojny Światowej – Karola Nawrockiego (choć ten w nagranej scenie twierdzi, że go w ogóle nie kojarzy) oraz pokazują wspólną fotografię L. z księdzem Jarosławem Wąsowiczem, określającym siebie jako „duszpasterz kibiców” Lechii Gdańsk, członkiem Rady Muzeum przy Muzeum II Wojny Światowej. W filmie również kapłan zaprzecza, jakoby osobiście znał Olgierda L., kojarząc jego osobę ze stadionu a nie ściśle związanego z Marszem Niepodległości, czy coroczną pielgrzymką kibiców na Jasną Górę. Skazywany między innymi za sutenerstwo (dosyć dziwna profesja, jak przystało na patriotę) 42-letni dziś gdańszczanin Olgierd L., po męsku wychował swoją córkę, pozwalając jej na zabawę z lokalnym oddziałem grupy Szturmowcy, jawnie odwołującej się do ideologii III Rzeszy. Dziewczyna została szybko aresztowana za rozklejanie na vegan barach rasistowskich plakatów, nawołujących do zniszczenia tych przybytków. Klub Motocyklowy BCMC Poland na swojej stronie FB wydał oświadczenie, że materiał zawarty w programie jest zmanipulowany, oczernia i szkaluje cały klub jak i jego członków.

Nikogo jednak dziś to nie będzie interesowało, bowiem w pamięci widza pozostanie szok i niedowierzanie, iż Antoni Macierewicz jest prawie nazistą, bratając się i poklepując z gdańskimi osiłkami w koszulkach Bad Company. (Cdn.)

Roman Boryczko,

 grudzień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*