Lustra bez ram. O książce Kazimierza Świegockiego myśli różne

WSTĘP

 

1.

Teoretycznie od roku 1945 żyjemy na kontynencie bez wojen. Teoretycznie, bo przecież najpierw Sowieci „dogaszali” partyzantkę niepodległościową w krajach nadbałtyckich czy w Polsce, zaś Amerykanie w Grecji, potem wybuchały powstania / rozruchy – we Wschodnim Berlinie, następnie w Poznaniu i w Budapeszcie. Można by tak długo jeszcze, bo również po roku 1989 i oficjalnym upadku socjalizmu (komunizmu na szczęście nigdy nawet ZSRR się nie doczekał) mieliśmy demontowanie przez Zachód federacyjnej Jugosławii (masakra w Srebrenicy, ludobójcze naloty NATO na Serbię i odłączenie od niej Kosova, głównej teraz bazy przerzutowej narkotyków z Azji do Europy) i wojnę na wschodzie Ukrainy, trwającą od roku 2014 do dziś.

Polska, sprowadzona gospodarczo i politycznie do parteru przez dyrektywy Wall Street, zwane tu „planem Balcerowicza”, ma w obecnym podziale ról pełnić rolę neokolonii, gdzie upycha się nadprodukcję towarów miernej jakości i produkuje, dzięki taniej sile roboczej, maszyny czy auta dla koncernów o udziałach międzynarodowych (spory procent należy do Chin, najbardziej – jak powiada Vanda Zakrzewska, która nieco lat tam spędziła – kapitalistycznego państwa świata). Z omijaniem polskiego systemu podatkowego i wyprowadzaniem zysków jak najdalej od Wisły przy pełnej zgodzie kolejnych rządów w Warszawie.

W dodatku RP naraża się na śmieszność, demontując na rzecz Kijowa własny system obronny i w wielu przypadkach los uchodźców ukraińskich stawiając wyżej niż opiekę (zdrowotną choćby) nad obywatelami Rzeczypospolitej. W zamian od decydentów znad Dniepru otrzymuje głównie pogardę i pretensje o brak realizacji absurdalnych żądań kabareciarza Zełeńskiego i jego, kurczącej się w miarę postępów bezobjawowej ofensywy, ekipy giermków.

Czy mamy szansę na pozytywne zmiany? Z pewnością nie w nadchodzącym roku 2024, który nie tylko w Europie zapowiada się nerwicowo. By jednak zmiany nastąpiły kiedykolwiek, potrzebne są wzorce, prawdziwe autorytety nie tylko zawodowe, ale też etyczne. Nie są nimi na pewno telewizyjni celebryci, lansowani dzięki swojej absolutnej przeciętności ani też tzw. eksperci, z których analiz rzeczywistość kpi, niczym z fachmanów ws. Covida-19 czy równie siebie pewnych generałów / b. generałów, wieszczących błyskawiczną klęskę armii rosyjskiej już wiosną 2022 roku.

I tu każdy, kto chciałby wskazać młodym obywatelom RP wzory do naśladowania, napotyka mur. Po pierwsze – dzisiejsze, zero-aktywne pokolenia Polaków autorytetów nie potrzebują i nie chcą. Odrzucają tak historię, jak doświadczenie, przynoszone przez starość. Starość w ogóle jest faux pas – głupio się ubiera, słucha melodyjnej muzyki, bredzi jakieś androny i trzeba jej niekiedy ustąpić miejsca w tramwaju.

Po wtóre – młodzi nie słuchają też sami siebie – od ćwierćwiecza co najmniej mamy społecznie do czynienia z sytuacją, gdy każdy chce głosić jedynie swoje prawdy, nie zamierzając słuchać cudzych. W wielu krajach Afryki czy Azji, gdzie funkcjonowanie w ramach rodziny nie jest niczym wstydliwym, rzecz to nie do pomyślenia. Chińczyk czy Taj żyjący poza rodziną jest społecznym wyrzutkiem, człowiekiem napiętnowanym. Toteż wbrew obiegowym osądom Europejczyków, manipulowanie mieszkańcem Azji jest trudniejsze niż przykładowymi – Ukraińcem czy Polakiem. Pokazała to „pandemia”, gdzie Polacy denuncjowali niepokornych, wyrzucali ludzi bez maseczek ze środków komunikacji miejskiej i kolejek sklepowych. Sami, w „czynie społecznym”, „dla dobra braci, rodziców i dzieci”…

Można domniemywać, iż gdyby dzisiaj własny rząd czy teoretyczny okupant ścigał między Bugiem a Odrą przedstawicieli jakiejś mniejszości narodowej czy etnicznej, odniósłby szybko pełen sukces, którego do końca II wojny nie udało się odnieść Niemcom w stosunku do Żydów.

Cóż tedy można?

 

2.

Jeśli starczy niektórym z nas sił i pomysłów – można wciąż dbać o pamięć. Nie tylko pięknych, pouczających (ludzi, którzy zechcą się uczyć) klęsk, ale (dawniejszych znacznie) zwycięstw. Tych, odnoszonych na polach bitew, jak też rozwijających kulturę i jeden z jej przejawów, czyli naukę. Przy tej interpretacji historii narodu Andrzej Frycz Modrzewski czy Kazimierz Kelles-Krauz w niczym nie ustępują hetmanowi Koniecpolskiemu czy Janowi III Sobieskiemu.

Był czas, zwłaszcza po Powstaniu Listopadowym i podczas Międzywojnia (kulturowo łącznie z II wojną światową), gdy społeczeństwo polskie gorączkowo poszukiwało autorytetów i stawali się nimi nader często literaci. Był to zresztą okres formowania się współczesnej wersji narodu, czas kształtowania się inteligencji, klasy średniej i uwłaszczenia / przebudzenia świadomościowego chłopów. Odzyskanie niepodległości było tu zwornikiem procesów dziejowych i katalizatorem przemian.

II wojna przyniosła RP zagładę powstającej i nie wykształconej jeszcze do końca inteligencji. Zadbali o to, tragicznie skutecznie, obaj okupanci – niemiecki i radziecki. Sowieci w „przydzielonych” im przez zdradę Zachodu krajach Europy kontynuowali niszczenie wszelkiego rodzaju „panów”, produkując własną „szlachtę” (partyjną) i własnych, w założeniu służalczych, „inteligentów”. Do roku 1939 inteligent służyć nie musiał, częstokroć mając własne, spore źródła dochodów. Lewica po Manifeście PKWN wzięła przykład z Piłsudskiego po roku 1926 – pozbawiając własności, skazała tysiące ludzi na etaty. O których przyznaniu – decydowała ona i nikt inny! Marszałek bazował na podobnym pomyśle. Acz nikogo nie wywłaszczał, wiedział, iż ludzi cechują bezwład i lenistwo. Toteż propozycje nieźle płatnych etatów satysfakcjonowały wielu. A potem? Potem trzeba było pilnować stołków i być posłusznymi (Sanacji) obywatelami.

Inteligencja XX-lecia Międzywojennego umiała jednak pisać i czytać, niekiedy ze zrozumieniem. Tę powojenną trzeba było najpierw wydobyć z analfabetyzmu. Co, przyznać wypada, Bierut i jego towarzysze uczynili skutecznie. (Cdn.)

 

Lech L. Przychodzki

Świegocki Kazimierz, Norwid i Poeci Powstania Warszawskiego, Wyd. Stowarzyszenie imienia Witolda Hulewicza, Warszawa 2023, ss. 380

Norwida i poetów Powstania Warszawskiego dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*