Łódzkie więzienie zagłady dla Polaków – „Radegast”. Tych zbrodni Niemcom nie zapomnimy NIGDY… (2)

***

Eksterminacja i depopulacja fizyczna miały doprowadzić do korzystnej nierównowagi narodów europejskich a pozostałych przy życiu „podludzi” sprowadzić do roli analfabetów, niewolników usługujących tak długo, jak będzie potrzebna darmowa siła robocza. Niemcy leczyli swe niedoskonałości sami. Kontrola urodzeń, eugenika, sterylizacja czy z drugiej strony odhumanizowane ośrodki (Lebensborn Źródło życia), powołane do odnowienia nordyckiej rasy i hodowli nadludzi. Pierwszy ośrodek otwarto 15. sierpnia 1936 roku niedaleko Monachium. Potem na terenie Niemiec powstało kolejnych osiem. Po 1939 Lebensborn organizował ośrodki w Austrii, w Belgii, we Francji, Norwegii i także Polsce. W Polsce istniało pięć ośrodków Lebensbornu: w Bydgoszczy, Krakowie, Otwocku, Połczynie-Zdroju, Smoszewie koło Krotoszyna i w Helenówku pod Łodzią. Helenowski ośrodek był jednym z największych w Polsce. Został utworzony w lecie 1941 w przedwojennym Żydowskim Domu Sierot w Helenowie, dziś to ulica Krajowa 15. W ośrodku tym znajdowały schronienie porywane dzieci polskie – chłopcy i dziewczęta – które służyły potem do prokreacji. Nieodległa Łódź na prośbę mieszkających tam Niemców oraz volksdeutschów została wcielona do „Kraju Warty” a 9. listopada 1939 roku – do III Rzeszy. Dla Polaków, narodu podbitego zdradziecką ekspansją z 1. września 1939 roku był to szok. Ulicom w mieście nadano nowe nazwy. Główna łódzka ulica, Piotrkowska, przemianowana została na Adolf-Hitler-Straße. Dotychczasowy herb miasta Łodzi – złotą łódź w czerwonym polu, zmieniono na złotą swastykę na granatowym tle, a barwy miasta ze złoto-czerwonych na granat – barwy rodu Litzmannów.

W mieście Łodzi – jak i w wielu innych polskich miastach – doszło do zdarzenia nieludzkiego, w którym uczestniczyli oprawcy w niemieckich mundurach. Hitlerowcy, czując nadchodzący swój kres, nie wahali się zacierać śladów i łajdactw, likwidując fizycznie ostatnich świadków – wrogów III Rzeszy. Wrogowie hitlerowców mieli w Łodzi bardzo ciężko, bowiem teren wcielony do Rzeszy charakteryzował się tendencjami antypolskimi. Bez większego oporu społecznego już w październiku 1939 roku Niemcy podjęli akcje represyjne przeciwko łódzkiej inteligencji, głównie polskim nauczycielom, ludziom kultury, urzędnikom państwowym, działaczom społecznymi i politycznym.  Wśród aresztowanych znajdowali się również obywatele pochodzenia niemieckiego (którzy nie ześwinili się podpisaniem volkslisty) oraz duchowni. Osadzonych przybywało, rozpoczęły się też „doraźne egzekucje” – skazano w tym trybie na śmierć 500 osób. W styczniu 1940 utworzono obóz w pobliżu dawnej fabryki Samuela Abbe, przy zbiegu ulic gen. Sowińskiego i Zgierskiej. Ten niewielki teren – zabudowania fabryczne, składające się z czterokondygnacyjnej hali głównej i parterowej bocznej, otoczone wysokim ogrodzeniem – adaptowano na więzienie. Więzienie podporządkowano Policji Państwowej, nadając mu ostateczną nazwę Erweitertes Polizeigefängnis und Arbeitserziehungslager Radegast, czyli Rozszerzone Więzienie Policyjne na Radogoszczu. Więzienie nie było obozem koncentracyjnym a miejscem przetrzymywania Polaków do dalszego rozdysponowania. W więzieniu przebywali wyłącznie mężczyźni, najdalej do dwóch miesięcy w oczekiwaniu na procesy lub dalszą podróż w kierunku obozu koncentracyjnego. Za jaki występki Polacy trafiali do Radegast? Głównie za nielegalny ubój i szmugiel żywności ze wsi, ucieczki z robót przymusowych do Rzeszy lub nielegalne przekraczanie granicy, która przebiegała niedaleko Łodzi. Więziono też ludzi bez powodu, zatrzymanych w osławionych łapankach ulicznych oraz przedstawicieli inteligencji i duchownych katolickich z okolic Łodzi. Więzienie Radegast, mimo że nie było obozem eksterminacji, niczym nie różniło się od wielkich kaźni, szykowanych Polakom na ostateczną zagładę.

Załogę Radogoszcza w liczbie około 100 osób, stanowili volksdeutsche z Łodzi i okolic, słabo mówiący po niemiecku, przysłowiowi „dekownicy”, którzy mając na uwadze fakt, że są daleko od krwawego frontu, gdzie można było szybko zginąć za Hitlera, swym okrucieństwem pokazywali niemieckim panom, że dostatniego życia nie dostali za darmo.

Do najgorszych kanalii należał hausmeister  Józef Heinrich – dorożkarz z Pabianic – obdarzony przez więźniów przydomkiem Krwawy Józio, potężny ryżawy drab o odrażającej fizjonomii, wsławiony niezwykłym okrucieństwem, wykonawca wszystkich wyroków śmierci na terenie Radegastu. Komendantem więzienia był revierleutnant Walter Pelzhausen – reichsdeutsch, czyli Niemiec z Rzeszy, systematycznie okradający więźniów z – i tak głodowych – racji żywnościowych, odpowiedzialny za osobiste zamordowanie 35 więźniów. Niebywałym okrucieństwem wysławił się łódzki folksdojcz Mathäus, z zawodu kowal, pełniący obowiązki… sanitariusza (!), przezwany przez więźniów Doktorem Mateuszem. Sadysta zwyrodnialec, przeprowadzający amatorskie eksperymenty medyczne, zabijający dla żartu. Swoistym „humorem” odznaczał się hausmeister Józef Flescher – folksdojcz z Ozorkowa, określany jako Rolowany, urządzając nowo przybyłym więźniom „chrzest” polegający na tym, że więźniowi zanurzano głowę w beczce z wodą i dopiero wówczas go bito. Stosowano też szczególne męczarnie, do których należał tzw. „warsztat”, polegający na tym, że więźnia kładziono na drewnianej skrzyni wypełnionej kamieniami i zamykano w pozycji leżącej przy pomocy stalowych prętów. Unieruchomionego w ten sposób nieszczęśnika bito specjalnymi pałkami. Szczególną formą męczenia więźniów były nieustanne apele, będące  tylko pretekstem do zbiorowego bicia. „Pomysłowość”  niemieckich zwyrodnialców w zadawaniu więźniom cierpień nie miała granic.  W „trosce o higienę stóp” kazano im „myć” nogi w roztworze sody przy użyciu szczotki ryżowej, którą zdzierali sobie skórę do krwi. Pamiętano także o „higienie jamy ustnej”, przy czym zamiast proszku do zębów stosowano proszek do prania i szorowano uzębienie szczotką od podłogi. Każdego dnia na skutek głodu, chorób, wycieńczenia oraz sadystycznego znęcania się niemieckich wachmanów, ginęli więźniowie. Te trudne warunki powodowały, że więźniowie z utęsknieniem czekali na relokację do obozów koncentracyjnych w nadziei na lepsze traktowanie. O skali zbrodni może świadczyć fakt, że z 40 tysięcy przetrzymywanych w obozie Radegast zginęło 20 tysięcy Polaków. (Cdn.)

Roman Boryczko

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*