List otwarty do v-ce naczelnego SięMyśli, Lecha L. Przychodzkiego, którego red. Andrzej Sikora nazwał kiedyś „Ostatnim hipisem Europy” (3)

Jeżeli zdamy ten test „pozytywnie”, to co nas czeka w następnej kolejności – likwidacja gotówki, przymusowe szczepienia, a w dalszej perspektywie nacjonalizacja majątków prywatnych, przepustki na poruszanie się i obowiązkowe chipy? U nas w kraju przypomina to trochę powtórkę z WRON-y. System ekonomiczny, wyrosły na długu i ciągłym dodruku pieniądza wali się, podobnie jak kiedyś socjalistyczna utopia. Obecna władza nie ma chyba wyjścia, będąc realnie na łasce Banku Centralnego, korporacji finansowych jak też obcych służb i musi grać w koronawirusa. Włodarze naszego kraju są zaledwie pionkami na większej, geostrategicznej  planszy. I jak kiedyś Jaruzel z Kiszczakiem – jako reprezentanci ówczesnej elity – musieli wprowadzić stan wojenny, aby zachować swoje wpływy, tak teraz „elity polskie” (może osobno w cudzysłowie powinny być „elity” jak i „polskie”) muszą się dostosować do globalnej gry – by samemu przetrwać. Nawet wbrew interesowi polskiego narodu. Zresztą gospodarka jak i ogólnie planowanie nigdy nie były w sferze zainteresowań żadnego z ugrupowań politycznych po 89 r. Ot, frazesy, populizm, socjotechnika… i upychanie pociotków na intratne synekury. Politycy już od lat wiedzą, że sentencja prawnuka Sienkiewicza jest stwierdzeniem stanu faktycznego, w jakim znajduje się nasze państwo, a nie cyniczną konstatacją.

W sensie globalnym, moim zdaniem, były już zakusy na rozpętanie takiej psychozy z AH1N1 w 2009 r., ale z jakiś względów tak się nie stało. https://www.youtube.com/watch?v=M7ZcDANqQ20

Być może miało na to wpływ przebadanie szczepionki przez czeskich naukowców i odkrycie jej toksyczności, zanieczyszczenia. Z perspektywy czasu, ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz jawi się jako kobieta niezłomna, nie ulegająca naciskom lobby farmaceutycznego na zakupienie szczepionek. Tym bardziej wydaje się podejrzane, że obecny rząd powołał na ministra zdrowia człowieka, będącego fanatycznym wyznawcą szczepionek. Człowieka, który wydał polecenie, że nawet najbliższa rodzina ma chodzić po pustych ulicach w dwumetrowych odległościach. Człowieka (profesora  nauk medycznych – podobno!), który twierdzi, iż ruch i sport nie mają żadnego przełożenia na system immunologiczny. I wreszcie osobę, która bezpośrednio przyłożyła rękę do zakazu wstępu do lasu i zamknięcia nas w domach. Nagle okazało się, że w niby demokratycznej Europie czy Polsce, bardzo łatwo i szybko można (wbrew Konstytucji RP) wprowadzać standardy rodem z Korei Północnej. Ciekawe jest też to, iż „pandemia” świńskiej grypy w 2009 r. pokryła się z zapaścią ekonomiczną, wywołaną pęknięciem bańki na amerykańskim rynku nieruchomości. Jak wiemy, po tym kryzysie sprawcy zostali „ukarani” sowitymi premiami, wypłacanymi z pieniędzy, przeznaczonych przez rząd USA na ratowanie sektora bankowego. W tamtym też okresie WHO zmieniło przepisy, dotyczące ogłaszania stanów zagrożenia epidemiologicznego, a także wynikających z tego restrykcji i ograniczeń. W globalnym świecie działają inne zasady, a Polska podpisała bardzo kontrowersyjny w swej formie dokument. Mam na myśli „akt 1066”… Tak na marginesie.

A może były jeszcze inne przyczyny niedopięcia wtedy takiego planu? Tak czy owak, w mojej ocenie, A.D. 2020. to „Im” się udało. To, co się dzieje obecnie, jest formą operacji socjotechnicznej, gdzie „zagrożenie” jest sztucznie podsycane i wyolbrzymiane. Z drugiej strony, nie rozumiem logiki zachodnich społeczeństw, które nie widzą niczego zdrożnego w liczbie 20 mln przeprowadzanych rocznie (oficjalnie!) aborcji, a panikują, bo we Włoszech zmarło (prawdopodobnie na koronawirusa jako przyczynę pośrednią) kilkuset schorowanych staruszków, którzy i tak byli na progu życia. W Polsce, według statystyk, co roku próbuje sobie odebrać życie ok. 10 tys. ludzi, a skutecznie udaje się to ok. połowie. Czyli codziennie popełnia w Polsce samobójstwo ok. 13 osób. A ilu ludzi cierpi na depresję? Jaki mamy procent nałogowych alkoholików, jakie żniwo zbierają zawały i nowotwory? Jakoś media ani rząd nie interesują się i nie interesowały takimi tematami na co dzień, ani tym bardziej profilaktyką owych zjawisk.

Zadałeś, Leszku, parę lat temu pytanie: Czy to się uda, Panie Duda? I ja też bym się pod tym podpisał. W tamtym czasie była to formuła, wypełniona duchem pewnej optymistycznej nadziei. Niestety, z perspektywy czasu okazało się to naiwnym, dziecinnym marzycielstwem. Teraz musimy już twardo stąpać po ziemi, nie ulegając złudzeniom, że w polskiej polityce może dojść do głosu jakaś ideowa opcja. Dla polskiego premiera czy prezydenta głosem rozsądku w kwestiach klimatycznych jest 13-letnia, niezrównoważona emocjonalnie szwedzka nastolatka. Polska władza nie jest natomiast zainteresowana dialogiem z polskimi naukowcami, z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem zawodowym, z dorobkiem naukowym w zakresie energetyki, górnictwa czy geofizyki. Nie da się oprzeć wrażeniu, iż rządzącym chodzi tylko o najbliższe przetrwanie, o ochronę stanowisk i apanaży,  w nurcie globalnej histerii, czy to klimatycznej czy epidemiologicznej.

Co mogę powiedzieć na koniec tego, może nieco chaotycznego, produktu epistolarnego, o dość pesymistycznej wymowie? Chyba to – paradoksalnie – że musimy być dobrej myśli, ufając w „czynnik opatrznościowy”. Z drugiej strony, powinniśmy się policzyć („koronawirus” już trochę się do tego przyczynił), szukając wokół siebie ludzi trzeźwo myślących, odważnych, prawych, którzy w sytuacji prawdziwego zagrożenia będą się w stanie zjednoczyć, nie ulegając szantażom ani bezprawnym działaniom władzy, toksycznej panice czy strachowi. Nie zjednoczyć się jednak przeciw czemuś, a bardziej dla czegoś –  istotnego oraz ważnego.

Serdecznie i ciepło – jak zawsze,

Włóczykij

Warszawa,  6. kwietnia, 2020 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*