Ekonomiści establishmentu w końcu zdają sobie sprawę, że nadszedł czas, aby zlikwidować stary system pieniężny

Oddajemy głos wolnemu ekspertowi finansowemu  z USA, głos, który dotyczy każdej satrapii atlantyckiej, ponieważ opisany mechanizm społeczny jest taki sam. Co więcej – tak było w PRL-u i teraz w PRL-bis. Zapraszam do ciekawej lektury, jak nie tylko ekonomicznie ocalić  siebie.

Andrzej Filus

 

Jedyną rzeczą, która nigdy nie przestaje mnie zadziwiać w świecie finansów, jest to, jak daleko w tyle są ekonomiści głównego nurtu. Nie tak dawno mieliśmy Janet Yellen i Paula Krugmana, ekonomistów rzekomo na czele stawki, oboje okazali się całkowitymi ignorantami (lub strategicznie nieuczciwymi ludźmi) na temat skutków środków stymulacyjnych banku centralnego (FED) i zagrożenia inflacją. W rzeczywistości oboje konsekwentnie zaprzeczali istnieniu takiego zagrożenia, dopóki nie zostali zmiażdżeni przez dowody.

To zwykle modus operandi czołowych analityków establishmentu, a większość ekonomistów po prostu idzie w ślady tych strażników – może dlatego, że walczą o ograniczoną liczbę wygodnych pozycji w terenie, a może dlatego, iż są boją się, że jeśli przedstawią teorię sprzeczną z panującą ideologią, to zostaną wykluczeni. Ekonomia ma często charakter absurdalny, ponieważ „eksperci” z Ivy League mogą raz za razem się mylić, a mimo to potrafią zachować pracę i awansować. Taki tryb postępowania urzędniczego przypomina trochę Hollywood – spadają w górę.

W międzyczasie ekonomiści alternatywni wciąż trafiają w cel swoimi obserwacjami i przewidywaniami, ale nigdy nie dostaną ofert publikacji przez establishment, ponieważ ludzie z niego nie szukają tych, którzy mają rację, lecz szukają osób, które im się podporządkują.

I tak to idzie. Nie mogę się doczekać szybko zbliżającego się dnia, kiedy wszyscy ci faceci (i dziewczyny) gorączkowo oświadczą, że „nikt nie widział nadchodzącego kryzysu”. Gdy sytuacja się pogorszy, wszyscy wyjdą i powiedzą, iż faktycznie „widzieli nadchodzący kryzys i próbowali nas ostrzec”.

Nadzieja polega nie tyle na zdobyciu uznania tam, gdzie należy się uznanie (ponieważ tak się nie stanie), ale na obudzeniu jak największej liczby ludzi, którzy będą słuchać, jak to możliwe, o nadchodzących niebezpieczeństwach i być może ocalą kilka istnień ludzkich lub zainspirują kilku buntowników systemu. W przypadku klakierów establishmentu istnieje nadzieja, iż w końcu dostaną ten lewy sierpowy prosto w twarz od rzeczywistości i stracą wiarygodność w oczach opinii publicznej. Zasługują na to, by zatonąć wraz ze statkiem, ponieważ są albo agentami dezinformacji, albo są wielkimi ignorantami, by zobaczyć napis na ścianie. Nie powinni mieć pracy, którą mają.

Ostatnie bankructwa amerykańskich banków wydają się bić na alarm w ciągu ostatnich kilku miesięcy – to jest pewne. W ankiecie, przeprowadzonej przez Światowe Forum Ekonomiczne ponad 80% głównych ekonomistów twierdzi obecnie, że banki centralne „stoją w obliczu kompromisu między zarządzaniem inflacją a utrzymaniem stabilności sektora finansowego”. Ostrzegają teraz, iż presja cenowa prawdopodobnie utrzyma się na wyższym poziomie przez dłuższy czas i przewidują przedłużony okres wyższych stóp procentowych, który ujawni dalsze słabości sektora bankowego, potencjalnie osłabiając zdolność banków centralnych do kontrolowania inflacji. To OGROMNA zmiana ich pierwotnego przesłania o magicznym miękkim lądowaniu.

Wyobraź sobie, że to, o czym mówią alternatywni ekonomiści, w tym i ja, od „tylu” lat, to – o czym zwykle mówiono jako o „teorii spiskowej” lub podżeganiu do zagłady Małego Kurczaka, teraz jest akceptowane jako fakt przez większość uznanych ekonomistów.

Czy to nas zadowala?

Po akceptacji zwykle przychodzi panika.

Kryzys kredytowy dopiero się zaczyna, a wchłonięcie niewypłacalnego First Republic Bank przez JP Morgan jest pośrednim krokiem do większego krachu. Oczekuje się, że Rezerwa Federalna wkroczy, aby wprowadzić więcej regulacji do systemu, celem utrzymania go na powierzchni, ale jest już za późno. Zawsze uważałem, że banki centralne celowo inicjują kryzys płynności poprzez stałe podwyżki stóp procentowych. To też się stało.

Scenariusz „paragrafu 22” został zrealizowany. Podobnie jak w przypadku kryzysu kredytowego z 2008 roku, wszystko, co FED musiał zrobić, to podnieść stopy procentowe z około 5% do 6% i nagle całe zadłużenie systemowe stało się nie do utrzymania. Teraz też tak się dzieje. WIEDZIELI, że to się powtórzy z jednym wyjątkiem, iż tym razem mamy dodatkowe 20 bilionów dolarów długu publicznego, sieć bankową całkowicie uzależnioną od taniej wiary tanich ludzi w możliwości systemu i problem wykładniczej stagflacji.

Jeśli FED obniży stopy procentowe, ceny wzrosną jeszcze bardziej. Jeśli utrzymają stopy procentowe na obecnym poziomie lub je podniosą, więcej banków ulegnie implozji. Większość analityków głównego nurtu będzie oczekiwać, iż FED wróci do stóp zbliżonych do zera i QE w odpowiedzi, ale nawet jeśli tak się stanie (a wątpię, czy tak się stanie), wynik nie będzie taki, jakiego oczekują „eksperci”. Niektórzy zdają sobie sprawę, ale jest ich bardzo niewielu, że QE jest niepraktycznym oczekiwaniem i że inflacja zniszczy system równie szybko jak kryzys kredytowy.

Raport Światowego Forum Ekonomicznego za maj dość dokładnie przedstawia tę dynamikę, ale nie wspomina, że z nadchodzącym kryzysem wiążą się rozległe korzyści dla elit. Na przykład duże banki, takie jak JP Morgan, będą mogły przejmować mniejsze upadające banki za grosze, za dolara, tak jak to robiły podczas Wielkiego Kryzysu. A instytucje globalistyczne, takie jak WEF, otrzymają „Wielki Reset”, który, jak mają nadzieję, przestraszy opinię publiczną do przyjęcia jeszcze większej centralizacji finansowej, kontroli społecznej, walut cyfrowych i społeczeństwa bezgotówkowego.

Dla przeciętnego zaniepokojonego obywatela ta zmiana propagandy ma znaczenie, ponieważ jest sygnałem, iż wkrótce sytuacja się pogorszy. Kiedy establishment otwarcie przyznaje, że istnieje grawitacja i że spadamy zamiast latać, czas przygotować się i ukryć. Decydenci nigdy nie przyznają się do prawdy, chyba iż najgorszy scenariusz jest tuż za rogiem.

Brandon Smith

za pośrednictwem Alt-Market.us

Tłum. i opr. Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*