Czyżby wielka wojna? Konflikt zbrojny Azerbejdżanu z Armenią (2)

Najemnicy są dla Turków i Azerów bardzo wygodnym rozwiązaniem, ponieważ nie tylko sprawdzają się w walkach w siłami zbrojnymi danego kraju, ale także przeprowadzają czystki etniczne w sposób bezwzględny.

Idlib to północno-zachodnia prowincja Syrii i ostatni bastion wspieranych przez Turków bandytów, którzy kiedyś mieli nadzieję na obalenie legalnego rządu syryjskiego. To tam miesiąc temu rozpoczęła się akcja rekrutacyjna do Azerbejdżanu, czego nie ukrywali  tamtejsi terroryści. Dwaj bracia z Azaz powiedzieli, że 13. września zostali wezwani do obozu w Afrin i dowiedzieli się od dowódcy dywizji, Sułtana Murada, że istnieje możliwość zarobku w Azerbejdżanie. Oględnie mówiono o trzymiesięcznych lub sześciomiesięcznych kontraktach ochroniarskich do „ochrony punktów obserwacyjnych oraz obiektów naftowych i gazowych” w Azerbejdżanie za pensję w wysokości od 7 000 do 10 000 lir tureckich miesięcznie, co w złotówkach wynosi od 3 500 do 5 000. Wynagrodzenie jest bajeczne w porównaniu z miesięcznym wynagrodzeniem w wysokości 450-550 lir tureckich (225 – 275 zł), jakie Ankara płaci terrorystom za walkę z rządem syryjskim. Od co najmniej dwóch tygodni Turcja intensywnie rekrutuje syryjskich terrorystów do Azerbejdżanu na „ochroniarzy”.

„Nasz przywódca powiedział nam, że nie będziemy walczyć w Azerbejdżanie, tylko będziemy pomagać w strzeżeniu niektórych obszarów” – powiedział jeden z mężczyzn, których stał przed sklepem, przedstawiając się jako Muhammad. „Nasze pensje nie wystarczają na życie, więc postrzegamy to jako świetną okazję do zarobienia pieniędzy”.

„Brak jest ofert pracy. Jest bieda” – dodał  brat Muhammada. – „Kiedyś pracowałem jako krawiec w Aleppo, ale odkąd przesiedlono nas do Azaz, wielokrotnie próbowałem pracować w swoim fachu, ale dochody nie dają możliwości utrzymania rodziny”.

Sugerowano, aby syryjscy terroryści podjęli pracę w Azerbejdżanie, chociaż tureckie firmy ochroniarskie nie potrafiły określić, na czym praca tak naprawdę ma polegać, na jak długo mają wyjechać, kiedy mieliby ją skończyć. Nie znali nawet nazw tureckich firm ochroniarskich, które oficjalnie miały ich zatrudnić. Wiadomo, że każda firma ochroniarska jest związana ze służbami w danym państwie. Dzięki nim wojna może trwać latami, tak jak w Syrii, Jemenie czy Libii. Dla handlarzy bronią z północnoatlantyckich satrapii demokratycznych jest to też złoty interes.

Prezydent Azerbejdżanu, Ilham Aliew, postrał się również zapewnić sobie dobre stosunki z Rosją. Współpraca z mocarstwem rozwija się wielopłaszczyznowo. Znając pozycję Rosji, umacniał z nią przyjazne relacje. Także z Gruzją Ormianie mają znacznie gorsze stosunki niż Azerowie. Jest to dość zaskakujące dla zwiedzającego Kaukaz. Należy wiedzieć, iż Armenia należy do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, z której wystąpiły oba kraje, to jest Azerbejdżan oraz Gruzja. Wraz z Uzbekistanem utworzyły organizację GUAM, jednakże Gruzja jest wybitnie antyrosyjska, natomiast Azerbejdżan utrzymuje dobre relacje z Rosją. Atoli sojusz GUAM oparty jest na kanwie antyrosyjskości.

Atak najemników pod sztandarem Azerbejdżanu rozpoczął się rankiem 27. września, od 28. września przerwali oni linie obronne Ormian. Armia azerbejdżańska poinformowała, że zajęła siedem wiosek i kilka kluczowych punktów strategicznych w rejonach Fuzuli i Jabrayil. Wojsko ogłosiło również, iż Azerbejdżan zdobył Murow na wysokości Murowdagu i ustanowił kontrolę ognia na drodze Wardenis-Aghdar, łączącej Karabach z Armenią. Ministerstwo Obrony oświadczyło, że uniemożliwiono w ten sposób transport dodatkowych wojsk oraz sprzętu z Armenii wzdłuż trasy w kierunku regionów Kelbajar i Aghdar w Karabachu.

Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu stwierdziło również, iż w walkach zginęło ponad 550 armeńskich żołnierzy, a wiele  armeńskiego sprzętu wojskowego, w tym co najmniej 15 systemów obrony powietrznej Osa, 22 czołgi bojowe i 8 dział artyleryjskich, zostało zniszczonych. Natomiast wszystkie oświadczenia strony ormiańskiej o ofiarach wśród sił azerskich zostały potępione przez armię i media Azerbejdżanu oraz określone jako fałszywe wiadomości.

Azerbejdżan nazywa swoją agresję „kontrofensywą”, potrzebną do położenia kresu łamaniu zawieszenia broni przez Armenię i do ochrony ludności cywilnej, która prawie w całości jest ormiańska. Prezydent Ilham Alijew podpisał dekret o stanie wojennym i zapowiedział „przywrócenie sprawiedliwości historycznej” oraz „przywrócenie integralności terytorialnej Azerbejdżanu”. Turcja natychmiast zadeklarowała pełne poparcie dla Azerbejdżanu, mówiąc, że jest gotowa udzielić mu wszelkiej pomocy, w tym wsparcia wojskowego, co zmienia całkowicie układ sił na niekorzyść Armenii.

Z kolei armeńska armia przyznała, iż armia azerska zajęła niektóre pozycje w pobliżu Talish, ale zaprzeczyła, jakoby droga Wardenis-Aghdar została odcięta. Według doniesień Ormian zginęło co najmniej 200 azerbejdżańskich żołnierzy, 30 pojazdów opancerzonych i 20 dronów produkcji izraelskiej zostało zniszczonych. Ministerstwo Obrony Armenii poinformowało również, że ma dane o zaangażowaniu Turcji w konflikt, użyciu tureckiej broni i obecności najemników, powiązanych z Turcją. Wcześniej pojawiły się doniesienia, iż Turcja rozmieszcza swoich najemników z syryjskich grup wojskowych w Azerbejdżanie. Prezydent Republiki Górskiego Karabachu, Arayik Harutyunyan, otwarcie stwierdził, że republika jest w stanie wojny zarówno z Azerbejdżanem, jak i Turcją.

Bezpośrednie zaangażowanie Rosji w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (Układ Taszkiencki, Pakt Taszkiencki) z dnia 20. kwietnia 1994 roku po stronie Armenii, jest mało prawdopodobne, dopóki nie dojdzie do bezpośredniego ataku na jej terytorium. Jak już było powiedziane z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym wystąpił Azerbejdżan, który jest bardzo demokratycznym krajem, wręcz wzorem demokracji na świecie oczywiście po USA i Anglii.  Należy do Organizacji na Rzecz Demokracji i Rozwoju Ekonomicznego (GUAM) wraz z Mołdawią, Gruzją i Ukrainą.  Moskwa zainterweniowała politycznie, zwracając się do stron o przerwanie ognia i przystąpienie do dialogu politycznego. Interwencja militarna może mieć miejsce tylko w tym przypadku, kiedy będzie to konieczne, aby zapobiec naruszeniu granic Armenii. Niektórym obserwatorom wydaje się, że Rosja raczej nie pomoże Armenii w przywróceniu kontroli nad Górskim Karabachem w przypadku zajęcia tego regionu przez Azerbejdżan.

Jeśli wojna regionalna między Azerbejdżanem a Armenią rozwinie się dalej w obecnym kierunku, Armenia może stracić przynajmniej część swoich pozycji w spornym regionie. W najgorszym przypadku dla ormiańskich przywódców, Azerbejdżan z pomocą Turcji ma realną szansę na zajęcie spornego regionu Górskiego Karabachu. To spowoduje ich kompromitację i upadek złowieszczej ideologii, opartej na iluzjach.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*