Irak żąda, aby żołnierze amerykańscy „wrócili do domu”, w związku z rozszerzaniem się wpływów Iranu od Lewantu po Morze Czerwone

To był pracowity weekend również w Lewancie i na Morzu Czerwonym. Po pierwsze, według Centralnego Dowództwa USA (CENTCOM), 20. stycznia około godziny 18:30 (czasu w Bagdadzie) „wspierani przez Iran bojownicy w zachodnim Iraku” wystrzelili kilka rakiet i pocisków balistycznych w stronę bazy lotniczej al-Assad, w której stacjonują wojska amerykańskie. Większość rakiet została przechwycona, ale niektóre wymknęły się systemowi obrony i baza doznała pewnych uszkodzeń.

Rannych zostało także kilku amerykańskich pracowników. Jednak następnego dnia generał brygady Yahya Rasool, rzecznik Wspólnego Dowództwa Operacyjnego Iraku, odnosząc się do obecności armii amerykańskiej, oświadczył, że rząd jego kraju „jest zdecydowany położyć kres rozmieszczaniu obcych sił w kraju. Opracowała plan wizji na kolejny etap, który obejmuje wspólne działania techniczne mające na celu wyjście koalicji pod przewodnictwem USA i późniejszą współpracę w zakresie bezpieczeństwa i wojskowości”.

18. stycznia podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos iracki premier Mohammed Shia’ al-Sudani ponowił wezwanie do opuszczenia wojsk: „Zakończenie misji koalicji pod przewodnictwem USA jest koniecznością dla bezpieczeństwa i stabilności Iraku. Jest to również konieczne dla zachowania konstruktywnych stosunków dwustronnych między Irakiem a krajami koalicji”.

Od czasów prezydenta USA, Donalda Trumpa, który nakazał zabójstwo (atak dronem w pobliżu międzynarodowego lotniska w Bagdadzie) irańskiego generała Qassema Soleimaniego w 2020 r. wiele głosów w Iraku wzywa do opuszczenia tego kraju przez obce wojska. Zabójstwo zostało pochwalone zarówno przez Izrael, jak i grupę terrorystyczną ISIS. Soleimani i dowódca irackiej milicji, Abu Mahdi al-Muhandis, który również zginął podczas ataku, byli czołowymi postaciami w walce z ISIS w Lewancie. Premier Iraku, Sudani, wielokrotnie żądał, aby Amerykanie opuścili Irak, a jego kraj przyjął ustawę, nakazującą wydalenie obcych wojsk.

Jednak po ataku na bazę lotniczą al-Assad w zeszły weekend Stany Zjednoczone próbują wykorzystać ten epizod do usprawiedliwienia swojej obecności w kraju. Premier kraju nie był zbyt skłonny zgodzić się z takim tokiem rozumowania, dlatego 21. stycznia, następnego dnia po ataku, ambasador USA w Iraku, Alina Romanowski, spotkała się z byłym premierem Iraku, Nurim al-Malikim. Chociaż al-Maliki podczas spotkania podkreślił „znaczenie wzmocnienia więzi przyjaźni i współpracy” między Washingtonem a Bagdadem, jednak pozostaje czołowym przywódcą ruchu, który można określić jako blok proirański w swoim kraju. Wpływy Iranu w Iraku ogromnie wzrosły w ostatnich latach i faktycznie Teheran można określić jako głównego zwycięzcę wojny w Iraku po porażce neokolonialnego projektu Washingtonu.

Epizod, dotyczący bazy lotniczej al-Assad, jest najnowszym z serii ataków na amerykańskie pozycje w Lewancie (zarówno w Syrii, jak i Iraku) od października 2023 r., kiedy doszło do eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Ataki te przeprowadzają w regionie wspierane przez Iran grupy. Jednak nie jest to jedyna rzecz, dotycząca Iranu, która niepokoi USA i jego wasali, wystarczy na przykład spojrzeć na Morze Czerwone. (Cdn.)

 

Uriel Irigaray Araujo

Tłum. A. Filus

 

Uriel Irigaray Araujo, badacz specjalizujący się w konfliktach międzynarodowych i etnicznych

Źródło: InfoBrics

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*