Co złego lub dobrego przyniesie Polsce „zaraza”? (3)

By podgrzać atmosferę w dobie sztucznej pandemii, Jarosław Kaczyński ostatniego dnia procedowania wyciąga obywatelskie wnioski do procedowania w Sejmie. Robi się głośno i kontrowersyjnie.

O zakazie edukacji seksualnej. Według wnioskodawców: zmiana Kodeksu Karnego w celu „zapewnienia prawnej ochrony dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją”.

O całkowitym zakazie aborcji. Według wnioskodawców: „o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”.

O dopuszczeniu dzieci do polowania. Według wnioskodawców: zmiana ustawy Prawo łowieckie.

Tzw. ustawa Stop 447. Według wnioskodawców: o ochronie własności w Rzeczypospolitej Polskiej przed roszczeniami Żydów, dotyczącymi mienia bezdziedzicznego.

Obywatele siedzący przed monitorami komputerów zawrzeli ze złości! Feministki nawet zorganizowały przejazd kolumny aut ulicami Warszawy. Był huczek, było odwrócenie uwagi, by po chwili wszystko wróciło na stare tory.

Sejm skierował do dalszych prac w komisjach (czyli do zamrażarki) cztery projekty – o niemal całkowitym zakazie aborcji, o zakazie edukacji seksualnej, o dopuszczeniu dzieci do polowań i ustawę Stop 447.

Projekt Kai Godek, który zmusza kobiety do rodzenia nawet uszkodzonych płodów, trafił do dwóch komisji: zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Zapewne prędko z nich nie wyjdzie. Projekt o dopuszczeniu dzieci do polowania – Sejm skierował ustawę do komisji rolnictwa. Stop 447, prezentowana przez Roberta Bąkiewicza z Marszu Niepodległości, trafiła do komisji – tej od sprawiedliwości i praw człowieka. Projekt zakazu edukacji seksualnej trafi do nadzwyczajnej komisji do zmian w kodyfikacjach.

Znów wszystkim zeszło powietrze a temat koronawirusa powrócił!

 

Co po zarazie, czyli różne scenariusze wychodzenia lub wpadnięcia w otchłań kryzysu…

Jak chyba każdy w Polsce widzi, wirus z naszym krajem obchodzi się wyjątkowo łagodnie. Wprowadzone restrykcje za to wpędzają wszystkie sektory gospodarki w olbrzymie kłopoty a obywateli w stany depresyjne.

Wizja ponownego ataku zarazy na jesieni nie napawa Polek i Polaków optymizmem. Zostańmy jednak tu i teraz i przyjrzyjmy się ewentualnym scenariuszom dla naszego kraju. Na początku roku 2020, gdy jeszcze zaraza nie była tematem numer jeden na PiS-owskich dywanach, prognozowano optymistycznie! Zadłużenie Skarbu Państwa (SP) oficjalne na koniec stycznia 2020 r. wyniosło 987 604,7 mln zł. Dług publiczny nie miał przekroczyć 50 proc. w relacji do PKB. Polska według Eurostatu może pochwalić się całkiem niezłym wynikiem na tle większości państw UE. Tylko 10 z 28 członków wspólnoty może pochwalić się lepszymi wynikami od Polski. Prymusami są Estonia – 9,2 proc., Luksemburg – 20,2 proc. oraz co ciekawe: Bułgaria – 20,6 proc. Większość państw dochodzi do kwot 80,1 proc.! Na niechlubnym czele zadłużonych upadła już Grecja – 178,2 proc. Włochy z wynikiem 137,3 proc., miejsce trzecie: Portugalia 120,5 proc.!

Instytucje finansowe jak i te, badające zdolność naszego kraju, wydały wyrok a ten okazuje się dla naszego kraju nad wyraz korzystny. Agencja Fitch potwierdziła w piątek długoterminowy rating Polski w walucie obcej na poziomie „A-” z perspektywą stabilną. Mamy małą, ale bardzo zdywersyfikowaną i relatywnie zamkniętą gospodarkę, umiarkowany rozwój sektora turystycznego, status eksportera netto, posiadanie płynnego kursu walutowego polskiej złotówki. Agencja szacuje, że relacja długu publicznego do PKB wzrośnie w 2020 r. z ok. 50 proc do 54,3 proc. Rok 2021 to stabilizacja kraju i obniży się ona do 52,1 proc. Spośród trzech największych agencji ratingowych wiarygodność kredytową Polski najwyżej ocenia Moody’s – na poziomie „A2”. Rating Polski wg Fitch i S&P to, przypomnijmy, „A-”, jeden poziom niżej niż Moody’s. Perspektywy wszystkich ocen są stabilne, nie wróżące upadku i załamania kraju oraz jego zdolności dalszej egzystencji.

Wszystko jednak zależy od decyzji rządu co do tempa odmrażania gospodarki i pewnej koniunktury, która być może będzie bardzo na rękę firmom, skupionym w koszyku polskiej gospodarki. Scenariusze obejmują:

Od maja gospodarka stopniowo wraca na normalnego stanu według rządowej czterostopniowej koncepcji, proces ten trwa co najmniej 1-2 miesiące. W tym scenariuszu wzrost gospodarczy w 2020 r. wyniósłby o dziwo 1,1 proc.(spadek z prognozowanych 3,5 proc. o 2,4 pkt. proc.) Takie spadki już notowaliśmy w polskiej gospodarce i nie są one ani czymś dziwnym ani nie wieszczą załamania i kompletnej destrukcji.

Scenariusz drugi – podobny do pierwszego, z tym, że rząd bawi się jeszcze w bajkę o pandemii aż do końca czerwca lub nawet lipca, prognozując za chwilę – na jesieni kolejny atak zarazy! Zmiana PKB w 2020 r. wyniosłaby -0,7 proc. Oznacza to, że epidemia obniżyłaby wzrost PKB o 4,2 pkt. proc. (z prognozowanych przez nas wcześniej 3,5 proc.). Wejście w poziom minusowy oznacza już realną recesję z wizją pogłębiania się!

Scenariusz trzeci – rozprzestrzenianie się „stanu wyjątkowego bez stanu wyjątkowego” jest procesem ciągłym, zamieniając kraj w dyktaturę ludzi, nie mających żadnego pomysłu na zarządzanie nim! Strasząc zakażeniami – dalej w sezonie letnim, jesiennym i zimowym – gospodarce uchyla się tylko chwilowo drzwi (między innymi ponownie otwiera się szkoły i centra handlowe), ale odbywa się to przy bardzo restrykcyjnych zasadach bezpieczeństwa. Działanie w takim trybie mimo pewnego otwarcia niczego nie daje i w kraju notujemy spadek PKB o 8,2 pkt. proc. (z prognozowanych przez nas wcześniej 3,5% proc.). W tym scenariuszu wchodzimy w recesję jaka dotknęła kraje UE w 2009 r. – PKB w strefie euro spadł o 4,4 proc., a w całej UE o 4,3 proc., tyle że Polska takiego eksperymentu nie przetrzyma!

Czeka nas kilka chudszych lat z dużą dozą niepewności i obciążonych zmiennością nastrojów. To jeszcze nie koniec świata, bo pamiętajmy, iż w międzyczasie wyjechało z Polski na emigrację kilka milionów ludzi (oficjalne i „pół-oficjalne” [podawane publicznie przez ministrów, nie istniejące jednak w żadnych dokumentach państwowych] dane są tu skrajnie niezgodne: od 2,5 do 8 mln) i te wakaty zostały czasowo tylko zastąpione przez Ukraińców, toteż istnieje w razie zapaści jakiś bufor. Być może jednym z sensowniejszych działań rządu byłoby przesunięcie i/lub wydłużenie wakacji z okresu lipiec – sierpień na okres sierpień – wrzesień lub nawet sierpień – połowa października. W taki sposób można choć częściowo odrobić straty w ruchu turystycznym, a jednocześnie przygotować margines na potencjalny okres powrotu zachorowań jesienią i ewentualne ponowne zaostrzenia epidemiologiczne. Tak czy siak gospodarka w Polsce straci od około 45 do nawet 100 mld zł. Już ponad 100 000 jednoosobowych lub małych przedsiębiorstw zamknęło albo zawiesiło działalność. Zwiastuje się około miliona nowych bezrobotnych, ludzi na umowach cywilnoprawnych, ale również – samozatrudnionych oraz… dorabiających emerytów. (Cdn.)

Roman Boryczko,

kwiecień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*