Zgasł jak świeca przez ludzką głupotę…

4fbd3360d5f13fad8d25f78fb51a325ae89fe033

Niespełna dwa tygodnie temu Polaków poruszyła informacja o samobójczej śmierci 14-letniego Dominika Szymańskiego z Bieżunia. Chłopiec był prześladowany w szkole – rówieśnicy gnębili go za to, że nosił spodnie rurki i układał włosy, za to, że był czysty i zadbany. Niby sytuacja, jakich wiele. Pewnie każdy z nas kiedyś z czymś podobnym się spotkał lub sam był obiektem drwin w szkole czy na ulicy. W erze subkultur, czyli latach 80., 90. – każdy „odmieniec” w kolorowych spodniach czy fryzurze był nazywany „brudasem” a same inwektywy nigdy nie wystarczyły. Dziesiątki zabitych, setki rannych, tysiące zdarzeń o charakterze „wojen subkulturowych”, podszytych ksenofobią i nietolerancją, nigdy nie podniosły tematu np. subkultury punk, metal do rangi narodowego problemu i otoczenia ochroną państwa oraz wszelkich instytucji opresji czy kontroli. Również rodzimi celebryci nie opłakiwali bestialstwa skinheadów i chuliganów, napuszczanych często na środowiska alternatywne przez samą władzę – dla prewencyjnej kontroli opozycji, zbuntowanej młodzieży. Sami „łysogłowi” byli często na bakier z prawem, toteż idealnie nadawali się na konfidentów, czy ludzi od brudnej roboty w zamian za łagodny wyrok lub „ochronę”. Ksenofobia i narodowe rozmiłowanie do poniżania drugiego są naszą narodową cechą (jaką szczególnie karmiliśmy w okresie socjalizmu). W małych miasteczkach i wsiach, gdzie podział na biednych i bogatych szczególnie rysuje się dziś w połączeniu z prymitywem i zaściankiem, może  czasem doprowadzić do tragedii. Wieś nie znosi inności. Wieś to ciężka praca, całoroczne mędrkowanie jak tu wykiwć miastowego i rycie na kolanach przed miejscowym przedstawicielem Watykanu. Pan, wójt i pleban oraz lokalne „przekrętasy” razem wódkę piją i swoją hierarchię tworzą – również w sferze edukacyjnej i religijnej, jak też … pochówku – bieda na cmentarzu pod płot!

1ae4b58458b76e28eef878097693b61c212c8a8cChłopiec mówił nauczycielom o tym, że jest zaczepiany, popychany, wyzywany. Publiczna aprobata tego faktu przez ciało pedagogiczne rozsierdziła jeszcze bardziej wiejskich głupków. Dręczyli go za jego ubiór, przezywali, zaczęli też rzucać w niego kamieniami. Może w mieście zginąłby w tłumie, ale w miejscu. gdzie cnotą jest brud za pazurami i szalone wyścigi po pijaku polnymi drogami – był centralnym punktem całego „wsiowego” nieszczęścia.

W końcu Dominik nie wytrzymał i targnął się na życie – powiesił się w domu.

Obelgą, która doprowadziła Dominika do samobójczej śmierci, było m.in. słowo “pedzio” – homofobiczne, pogardliwe i nienawistne określenie, powszechnie używane w Polsce jako inwektywa w stosunku do chłopców, hetero- lub homoseksualnych, którzy w jakikolwiek sposób odstają do tradycyjnej, większościowej normy tego, co prawdziwie “męskie” i “normalne”, czyli polskiej wersji macho „bo zupa była za słona”.

635713412968595799Chłopiec zostawił list, adresowany do matki. Przepraszał ją za to, co zrobił. Mówił, że ją kocha i na pewno się jeszcze spotkają. Wypisał też nazwiska kolegów, grupując ich “koledzy, przyjaciele, wrogowie”.

Całą tę tragedię od początku pilotuje Gazeta Wyborcza i tabloidy, szukające „na padlinie” brudnego zarobku. Tragedię nastolatka próbuje się podciagnąć pod ostatnio tak nachalnie lansowaną „gejowską rewolucję” i ideologię gender, nakazującą osobom heteroseksualnym dopasowanie się do „nowoczesnego” świata. 14-letni Dominik Szymański padł ofiarą głupoty i niechęci otoczenia w jakim przebywał, ale nie powinniśmy robić z niego męczennika za sprawę, z jaką być może by się nie identyfikował. Został sam, nie umiał przebić się przez ocean nienawiści i podjął jedyną dla niego, słuszną decyzję.

Nie ma go już wśród żywych.

Pokój jego duszy.

Roman Boryczko,

 lipiec 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*