Wydobywany z zapomnienia – Władysław Studnicki

 

Po raz pierwszy przeczytałem o nim w książce Józefa Mackiewicza, pt.: „Nie trzeba głośno mówić”. (Paryż, 1969).

Opisał w niej krótko, jak to Władysław Studnicki, w czasie II wojny światowej przemówił w Warszawie nad grobem nadkomisarza granatowej policji, Reszczyńskiego, zastrzelonego z wyroku którejś z konspiracyjnych organizacji. To przemówienie było wówczas aktem niezwykłej odwagi. Nazwał bowiem sprawców śmierci Reszczyńskiego: „ciemnymi elementami naszego narodu, które przywłaszczają sobie prawo decydowania o życiu i śmierci współobywateli”.

Przez jakiś czas i jemu groziła za to podobna śmierć. Okazało się później, iż Reszczyński pomagał Żydom, o czym Studnicki wiedział – i że zarzuty w stosunku do niego były fałszywe, a wyrok – „pomyłką”. Przeproszono więc wdowę po nim, lecz życia to mu już nie przywróciło.

Ponownie trafiłem na wzmiankę o Władysławie Studnickim w 1994 roku, w „Autobiografii na cztery ręce” Jerzego Giedroycia, redaktora paryskiej „Kultury”. (Opr. K. Pomian, Czytelnik, W-wa 1994). Czytamy w niej na str. 58: „(…) w stanowisku Studnickiego nie było żadnych sympatii pronazistowskich. W czasie okupacji Studnicki zachował się z wielką godnością, a jego Memoriał z grudnia 1939 roku, którego kopię przesłał mi do Bukaresztu, rezygnował wprawdzie z korytarza, domagał się dla Polski całkowitej niepodległości”.

Co do owego „korytarza”, to poprawniej, jaśniej, należałoby powiedzieć, że godził się na niemiecką autostradę do Prus Wschodnich przez Pomorze”.

A na 172 stronie tej samej „Biografii” natrafiłem na bardzo oryginalną ocenę książki W. Studnickiego pt.: „System polityczny Europy a Polska” z 1934 roku. Brzmi ona dosłownie tak: „(…) świetna książka, która po raz pierwszy uświadomiła mi, że naszym nieszczęściem jest to, że nie przeżyliśmy okresu absolutyzmu oświeconego”. Przy okazji informuję czytelników, iż przedruk tej książki znajduje się w tomie II „Pism wybranych” Władysława Studnickiego (Toruń 2001, str. 181). Podobno poświęcono jej w prasie europejskiej setki artykułów. Tak czytam w niemieckim tłumaczeniu jego książki: „Błędne drogi w Polsce” („Irrewege in Polen”, str. 23).

Tam też nadmienia, że najlepszą reklamę zrobił jej Mołotow, gdy w styczniu 1936 roku w swoim exposé stwierdził, iż: „Rosja ma wszędzie niebezpiecznych przyjaciół – z jednej strony Japonię, a z drugiej Niemcy. W Polsce wydał Władysław Studnicki książkę „Polityczny system Europy”, która skierowana jest przeciwko Rosji Sowieckiej (…)”.

Teraz, po dziewięciu latach, przypomniał mi o W. Studnickim Andrzej Piskozub, w swoim obszernym artykule: „Nauki Władysława Studnickiego” w „Arcana” nr 45/3/2002, Kraków, str. 102. Pozycja doskonała. Nadmienił tam między innymi, iż w 1951 roku ukazał się niemiecki przekład jego wspomnień z okresu II wojny światowej, zatytułowany „Irrewege in Polen” („Błędne drogi w Polsce”). Wystarałem się więc o te „wspomnienia”. Okazało się, iż noszą podtytuł „Ein Kampf um die polnisch-deutsche Annaeherung”, czyli „Walka o zbliżenie polsko-niemieckie” (Der Goettinger Arbeitskreis Veralg, 1951, tłumaczenie Urszuli von Bieler). Polskie prawydanie nosi tytuł „Tragiczne manowce. Próby przeciwdziałania katastrofom narodowym 1939-1945” (Gdańsk 1995).

Nawiasem mówiąc, „Studnicki zamierzał te wspomnienia nazwać <Dlaczego nie zostałem polskim Quislingiem?>”, lecz na taki tytuł nie zgodził się Mieczysław Grydzewski, wydawca londyńskich „Wiadomości”, gdzie w 1947 roku ukazało się osiem z czternastu rozdziałów tych wspomnień, pod tytułem „Z tragicznych dni”. Tak podaje Andrzej Piskozub w artykule pt.: „Nauki Władysława Studnickiego”.

W trakcie czytania tych wspomnień musiałem, niestety, stwierdzić, iż nie podzielam w pełni poglądów Studnickiego, np. jego prawie chorobliwej awersji do Rosjan. Zaraz sobie pomyślałem, jak daleko mu do Jerzego Giedroycia, kresowiaka – jak i Studnicki – lecz o niebo życzliwszego dla tego narodu. Sądzę, że w przypadku Studnickiego jest to rezultat jego 6-letniego, syberyjskiego zesłania.

Jednak nie na minusach myśli Studnickiego chcę się skupić, bo to zrobiło już paru innych przede mną. Chcę się skupić na tym, co – moim zdaniem – upoważnia do nazywania go wybitnym publicystą i politykiem. Miał na przykład wybitny dar przewidywania rozwoju sytuacji międzynarodowej na przyszłość. Andrzej Piskozub pisze o tym tak: „Podziwiać trzeba wizję scenariuszy przyszłości, będącą sprawdzianem głębi analiz sytuacji politycznej, dokonywanej przez Studnickiego. W 1903 roku, z wyprzedzeniem kilku miesięcy, zapowiedział wojnę rosyjsko-japońską, w 1910 roku, z wyprzedzeniem 4 lat – wielką wojnę europejską, a teraz w 1939 roku, z wyprzedzeniem kwartału, II wojnę światową”. (Patrz: A. Piskozub, str. 121, Nauki W. Studnickiego, Arcana 3/2002). Dalszy ciąg na tej stronie dotyczy także wojny i jej skutków włącznie, aż do czasów współczesnych. Genialny ostrzegacz!

W połowie listopada 1939 roku opracował Studnicki „Memoriał o odbudowie państwa polskiego i polskiej armii”, który skierował do generalnego gubernatora Franka i gubernatora Warszawy, Fischera oraz przekazał wielu wysokim oficerom Wehrmachtu. Oraz, naturalnie, krajowym przyjaciołom. Swoją propozycję odbudowy państwa polskiego uzasadnił oczekującą Niemcy wojną ze Związkiem Radzieckim. Czytamy w „Memoriale” m. in.:

„ (…) Rosja Sowiecka oznacza Rosję plus komunizm (…). Współczesna komunistyczna ideologia przyczynia się bardziej niż kiedykolwiek do wzmożenia rosyjskiej żądzy podbojów. Gdy Związek Radziecki jakieś terytorium podbija, to wiąże je z „Ojczyzną Proletariatu”, rozszerza komunistyczny porządek w europie. Niemcy i Polska utrudniały aż do wybuchu wojny, to znaczy aż do aktualnego podziału Polski, rozprzestrzenianie tego porządku (…).

Nie ma wątpliwości, że Rosja Sowiecka wykorzysta każdą trudność Niemiec na Zachodzie. Przy niepowodzeniach albo osłabieniu Niemiec przez większe straty, zaatakuje Niemcy. Nie tylko po to aby całą Polskę, lecz również Prusy Wschodnie i Czechosłowację zagarnąć (…). Po aneksji Finlandii potrzebuje Rosja tylko krok uczynić, aby sobie szwedzkie rudy żelaza przywłaszczyć (…)”.  Po czym następują dalsze wywody, podsumowane stwierdzeniem, że „dla Polski byłoby największym nieszczęściem, gdyby całe jej terytorium dostało się pod sowieckie panowanie”. Tym Studnicki uzasadnia celowość utrzymania polskiej armii, która by w sojuszu z Niemcami walczyła przeciw Sowietom.

Czytając ów listopadowy „Memoriał”, można sobie postawić w zasadzie absurdalne pytanie – czyżby Studnicki był telepatą, czy na odległość tysięcy kilometrów „podsłuchał” super tajne przemówienie Stalina, wygłoszone 19. sierpnia 1939 roku na Kremlu, do najściślejszego grona członków Biura Politycznego KPZR? Stalin uzasadnił w nim, na parę dni przed podpisaniem układu z III Rzeszą (23.08.1939 r.) celowość tego kroku. Oto fragmenty przemówienia:

„(…) jeśli ten układ podpiszemy, to Niemcy wreszcie Polskę zaatakują. Wtedy przystąpienie Francji i Anglii do wojny stanie się nieuniknione (…). Naszym zadaniem będzie umożliwić Niemcom prowadzenie wojny (przeciw Anglii i Francji – przypis H. Sporonia) jak najdłużej. Związek Radziecki zachowa neutralną pozycję aż do czasu nadejścia jego godziny (…), to znaczy do chwili, aż obie strony się wyczerpią”.

Co wtedy? Wtedy zaatakować, skomunizować państwa obu zwalczających się stron. Miał też Stalin alternatywy, na przypadek zwycięstwa jednej ze stron. Zainteresowanych odsyłam do artykułów:

1.„Stalins Strategi fuer Krieg und Frieden” (Die Welt, 16.08.1996);

2. Józef Szaniawski, „Tajne przemówienie Stalina” (Gazeta Polska, nr 33, 15.08.96);

3. „Nasza Polska”, nr 35, 29.08.1996.

Studnicki rozszyfrował strategię Stalina. Dlatego, chcąc zapobiec komunizacji całej Polski i Europy, proponował Niemcom wspólny front antysowiecki. Ci, jak wiadomo, na to nie poszli. Zresztą, wątpliwe, czy w razie zgody, byłaby na to poszła większość mieszkańców Polski. Sam Studnicki też chyba w to powątpiewał.

Na przełomie 1939 i 1940 roku polityk skierował do rządu niemieckiego nowy, obszerniejszy „Memoriał o polityce okupacyjnej w Polsce”, w którym nazwał po imieniu wszystkie krzywdy, wyrządzone narodowi polskiemu w pierwszych miesiącach okupacji, domagając się zaniechania tej antypolskiej, również dla Niemców szkodliwej polityki okupacyjnej. Niestety i – ten apel Studnickiego został przez nazistowskie władze okupacyjne zlekceważony. A gdy się w drugiej połowie wojny na zmiany zdecydowały, było już za późno. Ziarno nienawiści, posiane w poprzednich latach, zaowocowało żądzą zemsty. Żniwowali ją pod koniec wojny i po jej zakończeniu – często Bogu ducha winni Niemcy, głównie kobiety i dzieci, bo mężczyźni w sile wieku byli na frontach lub w niewoli.

Jako Ślązak, „muszę” jeszcze zwrócić uwagę czytelnika na górnośląski epizod w życiu W. Studnickiego. Chodzi mi o proces, jaki mu wytoczył wojewoda Michał Grażyński. Studnicki ostro go w prasie zaatakował za szykanowanie miejscowej mniejszości niemieckiej, na tyle ostro, iż Grażyński poczuł się tym atakiem dotknięty i odwołał się do sądu. Stenogram z tego procesu Studnicki opublikował w postaci broszury pt.: „O metodę rządzenia Śląskiem. Proces Władysława Studnickiego o zniesławienie wojewody Grażyńskiego” (Wilno 1933).

W przedmowie do tej publikacji, Studnicki odważył się m. in. nazwać tzw. powstanie śląskie – „wojną domową na Śląsku”. Tym samym wyprzedził świętej pamięci Stanisława Bieniasza i mnie o 57 lat, bo myśmy tego określenia użyli publicznie dopiero w 1990 roku w paryskiej „Kulturze” (numery 4 i 11/1990).

 

 Henryk Sporoń,

Schweinfurt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*