KulturaRzeczypospolita

Wiktoria i Daniel – pozytywnie zakręceni

DSC_0029Oboje są uczniami Szkoły Podstawowej im. Gustawa Morcinka w Gierałtowicach. Podczas, gdy ich koledzy rozpoczynali wakacyjny wypoczynek, oni ciężko pracowali. 7. lipca 2015 roku uczestniczyli w obchodach XII Wojewódzkich Dni Kultury Kresowej w Kędzierzynie-Koźlu.

Pojechali z  ,,Kamratami ze Ślonski Chaty” do Kędzierzyna, by tam na wielkim święcie, jakim były obchody XII Wojewódzkich Dni Kultury Kresowej, dać publiczności odrobinę radości, pokazać ździebko śląskiej kultury, zaśpiewać i pogwarzyć po śląsku. Niebawem miało się okazać, że zarówno Wiktoria Golec jak i Daniel Zubek stali się gwoździem programu. Wielu gości, ciekawych śląskiej godki, po ich występie wręcz zakochało się w kulturze naszego regionu. O to właśnie chodzi – ci młodzi ludzie, niczym mali ,,Ambasadorowie Śląskości”, budują mosty przyjaźni, od tej pory słowa te zostały chyba na stałe wpisane w działalność dwojga młodych pasjonatów śląskich tradycji.

 

Śląsk to moja mała ojczyzna – odpowiada Daniel – jestem dumny ze swoich korzeni, myślę – dodaje – że twierdzenie, iż oboje z Wiktorią budujemy mosty jest słuszne, choć to wielkie słowa, trochę się ich boję – bo to zobowiązuje, a nie wiem czy podołam osobiście takiemu zadaniu – staram się, nie zawsze wychodzi tak, jak bym sobie życzył. To, co robię, traktuję jako swoją życiową przygodę, nie wszystko więc musi być na kant, błędy należy poprawiać -na tym to wszystko polega. Tak uważam.

Błędem byłoby jednakże sądzić – dodaje Daniel – iż to my odkrywamy Amerykę, nic podobnego, takich jak my, pasjonatów gwarzynio i ślonski łosprowki jest wielu, chociażby nasi ,,Gierałtowianie”, czy ,,Pszowiki” z Pszowa. Razem jest raźniej i weselej, bywa, że często jak trzeba występujemy osobno, ja raczej nie śpiewam – wolę śląskie pogwarki, bery, bojki.

DSC_0036 

Lubię, gdy ludzie się cieszą, uśmiechają… 

Dać ludziom odrobinę radości, to dla mnie ważne, wiele pytam starszych ludzi, jak to downi

bywało, zapisuję a później opowiadam na scenie, to fajna przygoda i daje mi wiele zadowolenia.

Niewiele wiemy o Kresach, Oni również dopiero nas poznają, to fajna sprawa, kiedy ludzie podają sobie ręce w geście przyjaźni. To wielka sprawa, to ma sens, czuję, że to co robię, to coś więcej aniżeli tylko zabawa. Chyba zostanę na dłużej w tym temacie, a kto wie, może już tak zostanie na zawsze, bo Śląsk zasługuje na to, by o nim pamiętać, mówić, wspominać dawne zwyczaje, by Go szanowano – bo to moja mała ojczyzna.

Ważne, abyśmy nie zapomnieli swojej mowy. Miło było patrzeć ze sceny w Kędzierzynie jak ludzie się cieszą, nie czułem zmęczenia – no, może trochę. Na scenie chyba było nieco więcej jak 40 kresek powyżej zera, lekko nie było ale miałem pałera, bo gdy widziałem radość w oczach widzów, wdzięczność którą mi okazali, oklaski – to wszystko dodawało mi sił. Tak – z całą pewnością mogę powiedzieć – jestem zadowolony mam kopa na punkcie tej mojej małej ojczyzny, to chyba dobrze…

Dziś początek roku, nowe obowiązki, fajnie, bo już na początku miła niespodzianka. Otrzymałem z Kędzierzyna, od samego pana prezesa Witolda Listowskiego, podziękowanie, a więc ktoś mi dziękuje za to co robię, to motywuje, zachęca do jeszcze większego wysiłku. To przecież nie Ślązacy a chcą nas słuchać, a więc wiele jest prawdy w stwierdzeniu, że budujemy mosty – kończy rozmowę Daniel Zubek, uczeń gierałtowickiego gimnazjum.

 

Zgadzam się z Danielem – i ja dziś otrzymałam miłą niespodziankę nie spodziewałam się, to miłe bardzo dziękuję. To wszystko prawda o czym mówi mój kolega ja czuje to samo, robię wiele rzeczy lubię tańczyć, śpiewać ale nade wszystko kocham widzieć radość w oczach innych ludzi – dodaje Wiktoria. Lubię patrzeć, kiedy z mojego powodu ktoś się uśmiecha – dawać radość innym – tak chyba można by było krótko skomentować to, co staram się robić.

Wychowana zostałam w duchu umiłowania regionu, skąd pochodzę, należy przez to rozumieć, że potrafię zarówno kochać i szanować to, co związane jest z moją ojczyzną ale równocześnie z głębokim szacunkiem i miłością potrafię odnieść się do piękna ziemi moich śląskich przodków. Czy jest to możliwe, czy tak się da? Robię to na co dzień, taka jestem a więc nie jest to żadna trudna sztuka, myślę, że wiele zawdzięczam rodzicom, starce mojej staroszkowi, czas, który spędzam w GOK Gierałtowice, to dla mnie kolejna lekcja, tam nabieram kolejnych doświadczeń – nie tylko tych związanych z tańcem, wiele również zawdzięczam szkole i wychowawcom, którzy dbają o zachowanie tradycji regionalnych. To wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Staram się sama nad sobą pracować, wyciągać wnioski a kiedy mam wątpliwości – pytam.

 

Czy mam swoje pasje..?

To trudne pytanie – dodaje Wiktoria – czy osoba w moim wieku może mówić o czymś takim jak pasja do czegoś… Wydaje mi się to zbyt poważne. Tak naprawdę – sama nie wiem, czy to co robię, to właśnie pasja, czy jestem gotowa wszystko dla tej sprawy poświęcić. Z pewnością kocham dawać ludziom radość, uśmiech.

Lubię się dzielić ze wszystkim ale mam również tajemnice, czy to dobrze – nie wiem taka jestem. Lubię biegać, tańczyć – o tym mówiłam na wstępie – ale czy tylko tym sprawom poświęcę resztę życia..? Za wcześnie o tym teraz mówić… Przekonana jestem natomiast, że my, młodzi ludzie, powinniśmy znać swoje korzenie, dbać o tradycje i kulturę. Każdy bowiem region ma swoje określone piękno, którym powinniśmy się dzielić z innymi. Dawać odrobinę radości – kiedy mi to się udaje, jestem szczęśliwa… 

 

Tadeusz Puchałka

 

(Visited 23 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*