Zimna biologia

Christiane_Nüsslein-VolhardZbigniew Sajnóg proponuje Czytelnikom SięMyśli fragment Odzyskiwania rozumu, książki, która w zasadzie już gotowa czeka na wydawcę. Od niej to pochodzi tytuł filmu Bartosza Paducha i Dariusza Dikti. Same eseje Zbyszka starają się podważyć obecną uzurpację materializmu. Podobno NAUKOWOŚĆ to WYŁĄCZNIE materializm, rozum i korzystanie zeń – toże MATERIALIZM… Czy naprawdę?

Edward L. Soroka

 

***********************************************************************************

     „Profesor Christiane Nüsslein-Volhard, (…) genetyk, dyrektor działu nauk biologicznych Instytutu Maksa Plancka w Tybindze. W 1995 roku wspólnie z E. F. Wieschausem i E. B. Lewisem dostała Nagrodę Nobla z medycyny za przełomowe odkrycie – ustalili, że rozwojem zarodka muszki owocowej kieruje zaledwie kilka genów. To od nich zależy, gdzie wytworzą się głowa, odnóża, skrzydła. Ta sama prawidłowość obowiązuje u wszystkich zwierząt, również u człowieka. Nieprawidłowości w budowie tych genów prowadzą do deformacji rozwojowych lub śmierci zarodka. (…) W tym roku pani profesor odebrała Nagrodę Specjalną 60-lecia UNESCO, którą otrzymała za stworzenie fundacji, pomagającej finansowo młodym kobietom-naukowcom, które wychowują dzieci.

 

     Profesor Christiane Nüsslein-Volhard: – Zrozumiałam, że źle się dzieje, gdy zrezygnowała z pracy jedna z moich doktorantek. Urodziła dziecko i przyszła mi oświadczyć, że od tej pory może prowadzić badania na pół gwizdka. To był cios, bo to bardzo zdolna dziewczyna, prowadziła niezwykle interesujący projekt, a jej decyzja właściwie go grzebała. Powiedziałam sobie, że zniosę to pół roku, a potem chcę już w pełni korzystać z jej talentów badawczych.

     Kiedyś pomagałam wychowywać małe dziecko mojej siostry. Dziecko było bardzo grzeczne, ale mimo wszystko to było prawie nie do zniesienia. Nieustanne patrzenie, czy małe śpi, czy nie, zmienianie pieluszek – to tak intelektualnie puste, że nie można dopuścić, by zdolne młode kobiety marnowały w ten sposób swój talent.

     Okazało się, iż wielu kobiet nie stać na dobrą opiekunkę dla dziecka. Z tym akurat mogliśmy coś zrobić. Płacimy młodym kobietom naukowcom po 400 euro miesięcznie, a one opłacają pomoc domową, opiekunkę. Na razie mamy osiem stypendystek. Każda musiała przedstawić plan, w jaki sposób pieniądze pomogą jej rozwijać się naukowo.

     W sierpniu podsumujemy pierwsze efekty działania fundacji i zobaczymy, w jakim kierunku będzie się ona rozwijać. Niestety zmienić stereotypy i mężczyzn nie jesteśmy w stanie.(…)

     Bartosz T. Wieliński: – Co powinno się zmienić?

     Profesor Christiane Nüsslein-Volhard: – Powinny powstawać profesjonalne żłobki i profesjonalna kadra opiekunów. Kobiety naukowcy zawsze zwracają uwagę na jakość, w tym wypadku na jakość wychowania. A przecież szwagierka czy babcia nie zawsze są w stanie to zagwarantować. Żłobki powinno się zakładać blisko miejsca pracy, tak, by matki nie musiały podróżować na drugi koniec miasta po dzieci. Trzeba też, by pracodawcy zrozumieli, że pierwszy okres po tym, jak na świat przychodzi dziecko jest dla kobiet szczególnie ciężki. Pracują u mnie dwie młode matki i widzę, ile wysiłku wkładają w pogodzenie pracy z rodziną. Trzeba im pomagać.” 

                                            Z profesor Christiane Nüsslein-Volhard rozmawia Bartosz T. Wieliński  

     Gdybyśmy rozmawiali o samochodach, nie dziwiłoby nas, że ktoś na przykład interesuje się elektromechaniką i dla niego składanie, naprawianie, montowanie rozruszników – są zajęciem pasjonującym – ale już jeżdżenie samochodem go nie bawi. No, możemy to rozumieć, nie jest to jakoś specjalnie dziwne. Ale w kwestiach, o których mówi pani profesor i którymi się zajmuje, mamy do czynienia z czymś zupełnie innym – mówimy o żywych istotach, o stworzeniach – o człowieku! Mówimy o medycynie, o  b i o l o g i i – więc o  ż y c i u.

     To ma być zatem tak: „Pasjonują mnie podzespoły życia, ale życie samo i jego cel i sens, jego zasadnicze sprawy – już nie. Mogę naprawić organizm – ale dziecko, mały człowiek mnie nie obchodzi, zajmowanie się nim uważam za intelektualnie puste – należy je przekazać powołanym do tego, wyspecjalizowanym służbom. Stanie się ono warte uwagi, jeśli okaże kiedyś talent do naprawiania organizmów”.

     Pojedyncze komórki osoby są pasjonujące – ale w ogóle ta osoba – nie. Zajmowanie się nią to strata czasu.

     Ludzie tak myślący, tak czujący, tak pojmujący naukę, uważają się za powołanych i jedynie umocowanych, by definiować życie, zamykająco wypowiadać się o człowieku, jego pochodzeniu… O sensie życia.

     Zafascynowanie organizmem i odrzucenie osoby, to coś jak pornografia, jak wizyta w domu publicznym.

     Ten, teraz tak mały, człowiek może żyć w wieczności z Bogiem. Może dokonać w życiu czynów takich lub innych, dobrych lub złych, może być zbrodniarzem – a może ratować wielu… Jeśli czuwanie przy nim, teraz tak małym, miałoby być intelektualnie puste – zaiste nędzny to intelekt.

     W jaki sposób rozumie się intelekt, jeśli miłość jest w nim stratą czasu. To jest intelekt? To jest naukowe?

     Badaczka cudu życia, dla której życie jest nudne… Dla której jest stratą czasu!

     I to zdanie: „Kobiety-naukowcy zawsze zwracają uwagę na jakość, w tym wypadku na jakość wychowania”. Mała ludzka istota w niezwykle ważnych chwilach jej życia, chwilach o niezwykłym znaczeniu dla całego jej przyszłego życia – i „wysokiej jakości obsługa”. „Jakość wychowania”. Słowo: miłość – jakby nie istniało. 

     ■

     Mechaniczne traktowanie życia jest absurdalne, w sobie sprzeczne. Widzimy to na przywołanym przykładzie: pasjonowanie się czymś, co składa się na całość, którą uważa się za nieinteresującą, intelektualnie pustą… Zajmujący jest mechanizm – ale już całość, „którą powołuje”, jest tak nieznośnie nudna, że trzeba ową całość komuś zlecić, by mieć czas na te „pasjonujące elementy”. To brzmi jak fiksacja. To paradoks zimnej biologii.

     Dla takiej biologii zamrażanie ludzi (in vitro) nie jest problemem. Zamrażanie ludzi jest zwykłą konsekwencją zimnej biologii.

     Przemysłowa techno-biologia. Cóż, najwyżej się nie uda…

     ■

     Możemy na tym przykładzie poglądowo obserwować rozejście się biologii z życiem.

     ■

     Biolodzy są tak blisko życia… Przypomina to sytuację, gdy jakiś przedmiot trzyma się zbyt blisko oczu, tak blisko, że rozmywa się jego obraz i rozpoznać – co to jest – nie można.

Bibliografia:   Noblistka da na niańkę, rozmowa Bartosza T. Wielińskiego z profesor Christiane Nüsslein-Volhard, Wysokie obcasy, 22. 07. 2006, ss. 30 – 32.

Zbigniew Sajnóg

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*