Wektor

 

Spójrzmy jeszcze inaczej na problem Krewetki – barykady, wybudowanej w miejscu, gdzie należało raczej stworzyć obszar miejskiej bramy, kierującej pieszych w historyczne przestrzenie. Oto poniżej dwa zdjęcia, zrobione w osi: ulica Bielańska – wieża dworca Gdańsk Główny. Dla orientacji narysowałem wektor-strzałkę na planie miasta.

 

Zdjęcie pierwsze zrobione jest od ulicy Bielańskiej w stronę wieży

 

Zdjęcie drugie przeciwnie, od wieży dworca kolejowego w stronę ulicy Bielańskiej

Proszę zobaczyć jak różne rzeczywistości przedstawiają te fotografie! Pierwsza ukazuje nam stare miasto z historycznymi budowlami, kameralnymi, które szczególniej przy zapadającym zmierzchu nadają okolicy nieco baśniowy charakter. Widzimy zapis historii, nawarstwionej przez wieki kultury.

Druga fotografia to obraz jakiegoś suburbium, typowa architektura poślednich podmiejskich centrów handlowych, pomyślana jako stelaż do wielkoformatowych reklam. Budowla dopasowana do przelotowej arterii, dopełnia wyroku, wydanego na tę okolicę. Jest w tym obszarze miasta ciałem obcym i właśnie wręcz barykadą! Odgradzającą, odpychającą przybyszów od historycznych budowli.

Zamiast zapraszania i podciągania do tuż obok obecnej architektury gotyckiej, renesansowej i barokowej – jest pomyślana jako dopełnienie barakowej formy budynku hotelowego, wybudowanego w tym kształcie po wojnie. Wybudowanego w zamyśle, aby był parawanem, zasłaniającym morze ruin. Jakże było można współcześnie – zupełnie niedorzecznie – kontynuować tę myśl? Do tej formy właśnie, względem tego zamysłu organizując całą tę okolicę?

Ale i na tym się nie kończy. Architektura tej barykady jeszcze bardziej bezsensownie i wręcz brutalnie traktuje zachowane historyczne budowle – jest ku temu potencjalnie świetnemu miejscu odwrócona przemysłowym i śmierdzącym zapleczem, tu są kontenery na odpady, tu odbywają się dostawy, podjeżdżają ogromne ciężarówki. Tu jest wjazd do podziemnego garażu i jakiś składzik byle czego. Cóż więc mówić o jakimś smaku, o wyczuciu w traktowaniu tak wyszukanego miejskiego organizmu, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z okolicą i budowlami, które w miarę przetrwały zniszczenie Gdańska i które udało się uchronić od jakichś drastycznych ingerencji za czasów komuny. Zatem takie postąpienie z tym obszarem jest tym bardziej zdumiewające, oburzające.

Miejsce potencjalnie znakomite Gdańsk zasłania i wystawia do niego śmierdzące zaplecze. Zachowany nastrój sprzed wieków, nie sfałszowany, został potraktowany z wyobrażeniem o porządku i o pięknie właściwym suburbialnym outletom. Formy artystyczne i rzemieślnicze, których każdy element nosi ślady dłoni, i które ogładzone są toczącym się tu przez wieki życiem, potraktowano formą przemysłową, coś udającą, doprawdy nie wiadomo co.

Zwróćmy uwagę jeszcze na to, że ów dom handlowy zamiast ożywiać ulicę Podbielańską, która jest najkrótszą drogą od City Forum do Ratusza Staromiejskiego, i z której można było zrobić miłą, nastrojową uliczkę – zwrócony jest do tej ulicy ścianą martwą, mówiąc po prostu: ruderalną, a jej wnęki służą ludziom w pilnej potrzebie. (Do tej kwestii, owych potrzeb, powrócimy jeszcze niebawem.)

I teraz – czy myślicie Państwo, że tutaj, do Gdańska przyjeżdżają jacyś ludzie nie rozróżniający smaków, nie wykształceni, nie obyci, nie wyrobieni, którzy zachwycają się tymi naszymi wytworami? Myślicie, że ludzie ci nie patrzą, że nie widzą? Myślicie, że nie utwierdzają się w przekonaniu, że kaprysem historii posiadł te tereny lud mało rozwinięty, klecący z przypadku swoje śmieszne budki i przy tym nadęty imaginacjami o swojej wielkości i o doniosłości swoich czynów? Lud – ewentualnie wymagający pewnej wyrozumiałości, potrzebujący sprawowanej z ciężkim westchnieniem, cichej opieki?

Zbigniew Sajnóg

Zdjęcia Autora

 

Za: https://gazetaswietojanska.org/polecane/wektor/

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*