Stanisław Gerard Trefoń – „BARWY ŚLĄSKA”

Z cyklu – Ludzie, o których wiedzieć warto

DOM, STOJĄCY NA FUNDAMENCIE MARZEŃ I LUDZKIEJ PASJI. DOM, KTÓREGO ŹRÓDŁEM POWSTANIA STAŁA SIĘ MIŁOŚĆ DO SWOJEJ MAŁEJ OJCZYZNY.

I.

 

Są takie miejsca na ziemi, które trzeba choć raz odwiedzić w swoim życiu. Jednym z nich jest z pewnością dom pana Trefonia w Rudzie Śląskiej – Halembie. Dla Ślązaka powinno być to tak samo ważne, jak pielgrzymka do Częstochowy a dla przybysza może stać się początkiem wielkiej miłości do tego niewielkiego skrawka ziemi, jakim jest Górny Śląsk.

Zanim przekroczymy próg tej wyjątkowej galerii – należy zostawić w domu zegarki, wyłączyć należy komórki, by nic nie zmąciło naszego spokoju i rozmyślań. Już za chwilę przeniesiemy się w czasy dzieciństwa, kiedy to Czarny Śląsk tętnił życiem i śpiewał Polsce swą pieśń. Pan Stanisław, oprowadzając nas po swojej kolekcji, tworzy niepowtarzalny nastrój, bowiem o każdym z obrazów potrafi opowiedzieć wiele ciekawych historii.

Wracają więc wspomnienia dawnych śląskich legend, berów i bojek. Odżywa na nowo umierający piękny świat dymiących kominów hut, fabryk. Wyrastają przed nami – często już zapomniane – krajobrazy gdzie zieleń i szum lasów mieszał się z gwarem śląskich ulic…

MIEĆ SWOJĄ PASJĘ, TO BARDZO WAŻNE – MÓWI STANISŁAW GERARD TREFOŃ

Osobnym rozdziałem tejże kolekcji jest bogaty zbiór autoportretów śląskich artystów.

Jest okazja, by bliżej zapoznać się z życiorysami wielu znanych rodzimych malarzy, ale także takich, o których z różnych względów wiemy niewiele. Kolekcja pana Trefonia to nie tylko malarstwo czy grafika. W „Barwach Śląska”, znajdziemy wszystko to, co dla rdzennego mieszkańca tej ziemi od pradawnych dziejów było rzeczą ważną i najważniejszą. Spoglądają tedy na nas figury świętych, podziwiać można bogatą kolekcję kufli, jest też bogaty zbiór fajek i pewnie to, co dosłownie stanowi o naszych, śląskich korzeniach – rzeźby, figury wykonane z węgla i grafitu… Znajdziemy tam postacie świątków, monstrancje; oczywiście o każdym z tych eksponatów usłyszymy historię – tak ich powstania, jak i kilka słów o artyście, a także drodze, jaką każde z tych węglowych arcydzieł pokonało, by w końcu zawitać pod dach galerii przy Młyńskiej 16.

(Tak się szczęśliwie poniekąd składa, że odwiedzając wiele podobnych miejsc na Górnym Śląsku, spotykam prawie wszędzie akcenty Knurowa – bo to moje miasto. Tak było i tym razem. W gąszczu perełek, które przyszło mi podziwiać, dostrzegłem obraz, przedstawiający wieże wyciągowe dwóch szybów kopalni (mojej kopalni), nieco dalej znana mi postać anioła… Został – widzę – i tam trwały ślad po naszej pani Sybilli Golec, która oby wróciła na swój ukochany Śląsk najszybciej, jak tylko jest to możliwe).

 

Upłynęło tyle lat, a ja ciągle mam marzenia…

Pan Stanisław od najmłodszych lat ogarnięty był pasją kolekcjonerstwa, zbieractwa. Na początku było to zbieranie dosłownie wszystkiego. Wiadomo – w śląskiej rodzinie nie było rzeczy nieprzydatnych! Złośliwi mawiali, że ulice na Górnym Śląsku pozbawione są śmieci dzięki ludziom, którzy widzą w każdym z przedmiotów jakąś określoną wartość. Pan Stanisław ze wzruszeniem wspomina lata młodości. Wychowywał się w śląskim domu – wspomina – ze wszystkimi tego „konsekwencjami”. W rodzinie pana Stanisława z wielką pieczołowitością i namaszczeniem wręcz kultywowało się rodzime tradycje i obyczaje, a także twarde zasady wychowania, szacunek dla tradycji, osób starszych, poczucie szacunku i dumy ze swej wiary – to były podstawy wychowania.

Dom, gdzie wszystko miało swoje miejsce: Śląskie, surowe na pozór wychowanie, nauczyło mnie sumienności, konsekwencji w działaniu, a także szacunku do słowa, którego łamać nigdy nie należało a dla nas Ślązaków było wręcz czymś niegodnym. (Bardzo boli mnie, kiedy dziś przechodzimy obok siebie bez słowa, kiedyś było to nie do pomyślenia, to takie nie nasze, nie śląskie przyzwyczajenia, stajemy się sobie obcy, to smutne – dodaje pan Stanisław).

Kolekcja pana Trefonia to pewnego rodzaju sposób na podróż w czasie, przypomnienie sobie, jak wyglądał świat, kiedy na podwórku staroszek siadał z fajką w ustach a obok niego stado gołębi, bajtle goniły z felgą po drodze, a ja – wspomina pan Stanisław – grałem z chłopakami w pingle*. To było moje dzieciństwo i tak naprawdę, jak wspomniałem, był to początek rodzenia się we mnie kolekcjonerskiej pasji, która z czasem nabierała kształtów i wraz z doświadczeniem życiowym ubrana została w określone ramy. (Cdn.)

Gra w pingle* popularna gra podwórkowa, grywali w nią chłopcy. Polegała na rzucaniu monetą o ścianę budynku, wygrywał ten, czyj pieniądz znajdował się najbliżej leżącej monety, pomiaru dokonywano palcami dłoni. Na podobnych zasadach grywało się w szajby, ale to już zupełnie inna historia, a dziś nikogo ona już nie interesuje. To tylko wspomnienia historii, która nie wróci.

Całość materiału opracowano na podstawie przeprowadzonej rozmowy i spotkania z panem Stanisławem Gerardem Trefoniem – luty 2017 r.,  Galeria Ruda Śląska – Halemba.

Źródło: TWÓRCY INTUICYJNI Z KOLEKCJI Barwy Śląska, tom I – II ( opracowanie i przygotowanie Stanisław Gerard Trefoń, opracowanie redakcyjne: Elżbieta Giszter, projekt graficzny i formatowanie Bartosz Giszter. ISBN 978-83-940995-1-0

STOWARZYSZENIE „BARWY ŚLĄSKA”, Ruda Śląska, ul. Młyńska 16

 www.st-barwyslaska.pl

 

 

Tadeusz Puchałka,

Zdjęcia Autora

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*